Znalazłam u męża drugi telefon

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Znalazłam u męża drugi telefon

Kasia ścierała kurz w gabinecie męża, gdy jej ścierka zahaczyła o stos papierów na skraju biurka. Kartki rozleciały się po podłodze. Zaklęła pod nosem i zaczęła je zbierać. Pod fotelem coś błysnęło – mały, czarny przedmiot. Sięgnęła i wyciągnęła telefon w wytartej etui.

– Dziwne – mruknęła, obracając go w dłoniach.

Nowiutki iPhone Marka zawsze leżał albo w kieszeni jego marynarki, albo na nocnej szafce. Ten był tańszy, prostszy i… obcy. Nacisnęła przycisk – ekran zapalił się, pokazując godzinę i datę. Bez hasła. Serce Kasi ścisnęło się, w gardle stanął jej gul.

Powoli opadła na fotel, nie odrywając wzroku od telefonu. Dwadzieścia trzy lata małżeństwa – były kłótnie, urazy, niedomówienia. Ale drugi telefon? Kasia nigdy nie uważała się za zazdrosną żonę. Ufała Markowi, była dumna z ich związku. Teraz bała się zajrzeć do tej czarnej skrzynki pełnej potencjalnie niszczących sekretów.

“Dwadzieścia trzy lata razem, dwie córki… Czy to wszystko na darmo?” – myśli wirowały w głowie, gdy palce bezwiednie przesuwały się po menu. Żadnych zdjęć. Kilka kontaktów – numery bez nazw, oznaczone inicjałami. I wiadomości… Kasia zamarła, widząc rozmowę z kontaktem „A.K.”.

“Dziś o 19:00, jak zwykle?” – napisał Marek trzy dni temu.
“Tak, czekam” – krótka odpowiedź.

Dwa dni później:
“Dzięki za wczoraj. Jak zawsze świetnie” – wiadomość od męża.
“Cieszę się, iż podobało się. Jutro dasz radę?”
“Spróbuję, ale nie obiecuję. Kasia coś przeczuwa” – odpowiedział Marek.

Kasi pociemniało w oczach. Ona? Przeczuwa? Do tej pory choćby nie dopuściła takiej myśli! W piersi rozlała się paląca mieszanka złości, rozczarowania i zdrady. Dwadzieścia trzy lata zaufania – i tak po prostu?

Na dole zatrzasnęły się drzwi wejściowe. Marek wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Kasia w panice wsunęła telefon do kieszeni szlafroka i chwyciła ścierkę, udając, iż sprząta.

– Kasieńko, jesteś? – głos męża rozległ się w przedpokoju.

– W gabinecie, sprzątam – odparła, starając się, by głos nie drżał.

Marek pojawił się w drzwiach – wysoki, zadbany, w eleganckim garniturze. W swoich pięćdziesięciu latach wyglądał młodziej od rówieśników i wciąż zwracał uwagę kobiet. Kiedyś Kasia była z tego dumna. Teraz poczuła zimny dreszcz.

– Jak ci minął dzień? – zapytała, intensywnie przecierając półkę.

– Normalnie – odparł, rozluźniając krawat. – Zmęczony tylko. Klient wymagający, trzy godziny zmarnowane.

“Jaki klient? A.K.?” – chciała zapytać, ale się powstrzymała.

– A ty czemu tak wcześnie? – odwróciła się, szukając w jego twarzy śladów kłamstwa.

– Stęskniłem się – podszedł i objął ją od tyłu, wtulając twarz w jej szyję. Pachniał znajomym wodą kolońską i lekko papierosami, choć rzucił palenie pięć lat temu. Ten zapach ukłuł ją nieprzyjemnie.

– Idę pod prysznic – pocałował ją w policzek i wyszedł.

Została sama, opadając na kanapę. Co robić? Wyrzucić zaraz wszystko? Śledzić go? A może spytać wprost? W kieszeni szlafroka obcy telefon ciążył jak kamień. Wyjęła go i znów otworzyła wiadomości. Nic wyraźnego – ani wyznań, ani intymnych zdjęć. Ale sama tajemnica drugiego telefonu mówiła wiele.

Wieczór mijał w nerwowym napięciu. Jedli kolację, oglądali serial, rozmawiali o córkach. Starsza, Agnieszka, mieszkała w innym mieście z mężem i dwuletnim synkiem. Młodsza, Ola, kończyła studia. Marek zachowywał się normalnie – opowiadał o pracy, żartował, pytał o jej dzień. Nic podejrzanego, gdyby nie ten telefon.

O dziesiątej poszedł pod prysznic, a Kasia postanowiła działać. Wyjęła jego marynarkę i przeszukała kieszenie. Nic. Sprawdziła teczkę – też pusta. Już miała odpuścić, gdy w bocznej kieszeni znalazła małą wizytówkę: “Anna Kowalska” z numerem telefonu. A.K. z tajemniczych wiadomości?

Woda w łazience przestała lecieć. Kasia gwałtownie odłożyła wszystko na miejsce i wślizgnęła się do łóżka, udając śpiącą. Serce waliło jej tak głośno, iż sądziła, iż Marek na pewno je słyszy.

Rano obudziła się przed nim i długo wpatrywała się w jego twarz. Znajoma, ukochana – a jednak nagle obca. Jak on mógł? Czego mu brakowało przez te wszystkie lata?

Przy śniadaniu nie wytrzymała:

– Marku, jesteś ze mną szczęśliwy? – zapytała, mieszając cukier w herbacie.

Podniósł zdziwione brwi:

– Skąd takie pytanie od rana?

– Po prostu odpowiedz – nalegała.

– Oczywiście, iż jestem – przykrył jej dłoń swoją. – Dwadzieścia trzy lata razem.

Jego dotyk, który kiedyś grzał, teraz parzył.

– A nie chciałbyś… kogoś innego? Czegoś innego?

Marek zmarszczył brwi:

– Kasia, co się dzieje? Jesteś jakaś dziwna od wczoraj.

– Po prostu odpowiedz.

– Nie potrzebuję nikogo innego – powiedział stanowczo. – Jesteś moją żoną, matką naszych dzieci, moim oparciem. Co ty sobie wymyśliłaś?

Słowa brzmiały szczerze, ale Kasia już nie wiedziała, komu wierzyć. Drugi telefon palił kieszeń szlafroka. Wizytówka Anny Kowalskiej stała jej przed oczami.

– Idź już, bo się spóźnisz – próbowała się uśmiechnąć, ale wyszło krzywo.

Gdy wyszedł, znów wyjęła telefon i otworzyła wiadomości. Usiadła do komputera i wpisała nazwisko z wizytówki. Anna Kowalska okazała się fizjoterapeutką z prywatną praktyką. Na zdjęciu w mediach społecznościowych – uśmiechnięta kobieta koło czterdziestki z rudymi włosami i szczupłą sylwetką.

“Więc to ta A.K.” – gorycz zalewała gardło.

W porze obiadowej zadzwoniła do swojej przyjaciółki Ewy.

– Wyobraź sobie, znalazłam u Marka drugi telefon – powiedziała drżącym głosem.

– Co**Continue story:**

“Po chwili wahania wzięła głęboki oddech i postanowiła, iż dziś wieczorem, gdy córki pójdą spać, usiądą z Markiem i szczerze porozmawiają o wszystkim – bez krzyków, bez oskarżeń, ale też bez ukrywania żadnych pytań.”

**Final sentence closing the story:**
“A gdy wyciągnęła rękę, by otworzyć drzwi gabinetu, poczuła, iż bez względu na to, co odkryją, ich miłość zawsze znajdzie drogę.”

Idź do oryginalnego materiału