Złamane serca i ukryta magia miłości

twojacena.pl 1 dzień temu

Złamane serca i tajemny urok

Halina wróciła do domu po wywiadówce w małym miasteczku pod Poznaniem. Ledwie przekroczyła próg, skierowała się do pokoju syna i rozpoczęła rozmowę wychowawczą.
— Mamo, daj już spokój, mam dość twoich wykładów! — nie wytrzymał Bartek.
— Jak to daj spokój? Dopiero zaczęłam! Pani Bożena jest tobą bardzo niezadowolona — Halina spojrzała na niego z wyrzutem.
— Robię, co chcę, tak jak tata! Teraz rozumiem, dlaczego ma inną kobietę — pewnie go męczysz, tak jak mnie! — wyrzucił z siebie Bartek.
— Jaką kobietę? O czym ty mówisz? — Halina zastygła, jej głos zadrżał ze zdumienia.

Halina wracała ze szkoły, gdzie nauczycielka znów narzekała na Bartka: nie odrabia lekcji, nie uważa na zajęciach, bywa arogancki. Co się dzieje z chłopcem? Stał się roztargniony, zamknięty w sobie, nic nie opowiada. Trzeba porozmawiać z mężem, niech ojciec się tym zajmie.

Nagle zauważyła samochód męża zaparkowany przy chodniku. Czyżby po nią przyjechał? Jaki z niego bohater! Przyspieszyła kroku, ale nagle stanęła jak wryta. Z auta wysiadł jej mąż, Marek, z bukietem kwiatów, ale podszedł nie do niej, tylko do nieznajomej. Tamta go objęła, zabrała kwiaty i odjechali.

Halina stała jak sparaliżowana. Kim była ta kobieta? Wysoka, z długimi rudymi włosami, w obcisłej sukience — zupełne przeciwieństwo jej, niskiej, z krótkimi ciemnymi loczkami. Marek mówił, iż zostanie w pracy, iż mają nowy projekt z kolegami. Czyżby ta kobieta była jego koleżanką? Przez piętnaście lat małżeństwa Halina nigdy nie wątpiła w jego wierność.

Pobrali się z miłości tuż po studiach. Rodzice Marka, zamożni ludzie, podarowali im mieszkanie w centrum Poznania. Teściowie uwielbiali Halinę, a ich później urodzona córka była ich oczkiem w głowie. Marek zajął miejsce ojca w rodzinnej firmie, gdy ten odszedł ze względów zdrowotnych. Z początku było ciężko, ale dał radę, podwładni go szanowali. Pensja starczała na wszystko: kupili dom letniskowy za miastem, jeździli tam z przyjaciółmi i rodziną, odpoczywali za granicą. Marek proponował Halinie, by rzuciła pracę pielęgniarki i poświęciła się domowi, ale ona kochała swoją pracę, pomaganie ludziom było jej powołaniem.

I co teraz? jeżeli ma inną, to znaczy, iż przestał ją kochać. niedługo odejdzie… Łzy popłynęły jej po policzkach. Jak boli, jak niesprawiedliwie! Czego mu brakowało? Byli nie tylko małżeństwem, ale i najlepszymi przyjaciółmi, dzielili się wszystkim, a w ich intymności nie było problemów. Jak mógł ją tak zdradzić? Marek nigdy nie patrzył na inne kobiety, chociaż był przystojnym mężczyzną.

W domu Halina rozpoczęła rozmowę z synem.
— Mamo, daj już spokój, mam dość twoich kazań! — odburknął Bartek.
— Jak to daj spokój? Pani Bożena mówi, iż kompletnie się rozpuściłeś!
— Robię, co chcę, tak jak tata! Teraz rozumiem, dlaczego ma inną kobietę – pewnie go męczysz, tak jak mnie!
— Jaką kobietę? O czym ty mówisz? — głos Haliny się załamał.
— Widziałem tatę w kawiarni z jakąś laską. Szedłem obok, nie zauważył mnie. I co na to powiesz?

Halina runęła na kanapę, zakrywając twarz dłońmi. Łzy płynęły strumieniami.
— Mamo, nie płacz… — Bartek, zawsze przejmujący się matką, był zdezorientowany.
— Ot, synku… Żyliśmy, kochaliśmy się, a on znalazł sobie inną…
— Mamo, różnie bywa. Ja też kocham tatę, ale jeżeli tak postępuje, niech idzie. Poradzimy sobie. Mam już trzynaście lat, nie jestem mały… Ale smutno mi, przykro. Ojciec zachował się podle.

Bartek podał matce chusteczkę. Halina otarła łzy i przytuliła syna.
— Porozmawiam z nim. Niech powie wszystko wprost.

Po kilku godzinach Marek wrócił do domu. Wyglądał na przygnębionego.
— Halinka, jadłem z kolegami, idę pod prysznic i spać. Jestem zmęczony.
— Marku, widziałam cię… Dałeś jej kwiaty, potem odjechaliście. Szłam ze szkoły…

Marek zastygł, jego twarz zbladła.
— Widziałaś? Tak… Mam romans z nową asystentką, Kingą. Nie wiem, jak to się stało.
— I co dalej? Odejdziesz od rodziny?
— Halinko, nie chcę odchodzić… Ale ciągnie mnie do niej jak magnes. Kocham cię, ale to jak obsesja. To ona zrobiła pierwszy krok, zaprosiła mnie do siebie, żeby pomóc z dokumentami. Poznałem jej matkę, zjedliśmy kolację. Potem jeszcze kilka razy, trudno było odmówić. I… zakochałem się. Spotykaliśmy się w naszym domku. Proszę, wybacz…
— W naszym domku? W naszym domu?! Marku, jak mogłeś! — Halina łapała powietrze, jakby się dusiła.
— Przepraszam. Powinniśmy się rozwieść. Nie potrafię udawać, iż nic się nie stało. Bartka nie porzucę, będę pomagał. Mieszkanie zostawiam wam, zabiorę auto i domek.
— Już wszystko postanowiłeś… Ona jest młoda, pobawi się i cię rzuci. Myśl głową!

Następnego dnia Marek spakował rzeczy i wyjechał, gdy Haliny i Bartka nie było w domu. Synowi zostawił list, próbując wytłumaczyć swoje postępowanie. Halina patrzyła na puste półki w szafie, a jej serce pękało z rozpaczy. Kochała go całym sercem, zawsze. Pieniądze nigdy nie były dla niej najważniejsze — liczyła się rodzina, żywi i zdrowi bliscy. Rozwód? Niech sam go wniesie, jeżeli chce. Ona i Bartek sobie poradzą.

Teściowa zadzwoniła ze łzami w głosie:
— Halinko, Marek mi wszystko opowiedział. Jak to możliwe? Przecież było tak dobrze! Kryzys wieku średniego? Co teraz? Po co mu ta dziewczyna? Masz syna, byłaś taką dobrą żoną…
— Danuto, ja też jestem w szoku. Bartek jest zraniony, nie chce rozmawiać z ojcem.
— Ojej, bieda… Trzymaj się, Halinko. Kochamy was, nie zostawimy.
— Dziękuję. My też was kochamy.

Po dwóch tygodniach Marek przyjechał po resztę rzeczy.
— Halina, cześć. Mogę coś jeszcze zabrać?
— WejdHalina wpuściła go do środka, a gdy ich spojrzenia się spotkały, w jego oczach zobaczyła coś, co przypomniało jej dawną miłość, i pomyślała, iż może jeszcze nie wszystko stracone.

Idź do oryginalnego materiału