Zimowy szlak przeznaczenia

newskey24.com 5 dni temu

**Śmiertelna Trasa**

Koła podmiejskiej elektryczki rytmicznie stukały po szynach. Wzdłuż torów stała ściana rozłożystych sosen, przez gałęzie których przebijało się niskie zimowe słońce. Grupa studentów medycyny żywo dyskutowała, a przy wejściu do wagonu stały ich narty.

Pomysłodawcą i organizatorem wyjazdu był Tomek Kowalik – przystojniak o sportowej sylwetce, duma uczelni, kandydat na mistrza sportu w biegach narciarskich. Każdej zimy reprezentował uczelnię w zawodach i nigdy nie zajął miejsca niższego niż drugie. Jego ojciec piastował wysokie stanowisko w miejskim urzędzie. w uproszczeniu – lokalna gwiazda.

Przed Świętami Kowalik zaproponował grupie wypad na bazę turystyczną. Mało kto o niej słyszał – ukryta w lesie, idealna na odpoczynek i narciarskie szaleństwa. Większość się zgodziła, choć poza nim nikt nie pasjonował się narciarstwem. Ale kto by odmówił wyjazdu na łono natury?

Ola stała na nartach tylko na szkolnych lekcjach wf-u. Ale jak odmówić, gdy zaprasza sam Kowalik? Zgodziłaby się na wszystko, byle być przy nim.

W wagonie przytulała się do jego ramienia, rozpływając się w szczęściu, nie zauważając, jak Krzysztof Nowak rzuca w jej stronę zazdrosne spojrzenia. Nie tylko on. Agnieszka też nerwowo zerkała na Oliwią i Tomka. *„Co on w niej widzi?”* – mówił jej wzrok.

Ola sama się dziwiła. Tyle wokół pięknych dziewczyn, a wybrał ją – skromną, choć prymuskę. Niedawno choćby zasugerował, iż po studiach się pobiorą. Jego wpływowy ojciec wymógł na nim obietnicę, iż ślub będzie dopiero po dyplomie. W przeciwnym razie – żadnej pomocy w dostaniu się do najlepszego szpitala w mieście.

Do końca studiów zostało półtora roku. Wiele mogło się zmienić. Ale Ola nie sięgała myślą tak daleko. Przytulona do Tomka w pociągu, czuła się szczęśliwa i kochana.

Wysiedli i zamarli przed widokiem zimowego lasu, w którym kryła się baza. Mroźne powietrze orzeźwiało. Wesoło maszerowali z nartami na ramionach, ciesząc się pięknym dniem, młodością i zbliżającymi się świętami.

Zakwaterowali się w drewnianych domkach, a Tomek od razu zawołał wszystkich na trasę.

– Najpierw mała pętla – pięć kilometrów. Zabierzcie telefony, dzwońcie, jeżeli coś się stanie. Ale tu spokojnie, dzikich zwierząt nie ma. Trasa przygotowana, dobra. Pilnujcie tempa. Ja idę pierwszy, Krzysztof zamyka. – Tomek stanął na starcie trasy, która zaczynała się tuż za głównym budynkiem.

Ola nie śpieszyła się, by stanąć za nim. Wiedziała, iż jest kiepska i tylko zwolni grupę. Zajęła ostatnie miejsce. Za nią ustawił się Krzysztof. Tomek zauważył, ale nic nie powiedział.

Kilka osób pod wodzą Tomka gwałtownie zniknęło w głębi lasu. Ola została w tyle. Narty ślizgały się po ubitej trasie, nogi bolały od wysiłku, a ręce sztywniały z zimna. Łapała powietrze, które paliło gardło. Za plecami słyszała szelest nart Krzysztofa.

– Wyprzedzaj! – krzyknęła, odwracając się.

Ale on wolno sunął za nią. Ola już żałowała, iż zdecydowała się na tę wyprawę. Mogła siedzieć w ciepłej chacie, pić herbatę i czekać. Nagle tuż obok chrupnęła gałąź, jakby ktoś przedzierał się przez zaspy. Ola drgnęła, potknęła się i upadła. Pod nią coś chrupnęło, w oczach pojawiły się iskry bólu. Krzyknęła.

– Co się stało? – Krzysztof klęknął przy niej.

– Noga… – jęknęła przez zaciśnięte zęby.

Krzysztof zdjął narty, przykucnął.

– Pokaż. Nie bój się – rozkazał.

Ola odsunęła dłonie, ale nie do końca.

Delikatnie dotknął jej łydki. Ola wzdrygnęła się i krzyknęła.

– Złamana. – Siegnął po telefon, ale nie było zasięgu. Zaklął.

– Ola, nie płacz. Tomek biega szybko. jeżeli zrobi drugie okrążenie, zaraz tu będzie.

– Mówił, iż tylko jedno na początek… – szlochała.

– Jesteśmy w połowie trasy. Daleko. Musimy czekać. Wytrzymasz? Innego wyjścia nie ma.

Siedziała na śniegu i płakała.

– Spróbuję znaleźć zasięg. Nie odejdę daleko. Może ktoś idzie za nami?

Ola nie odpowiedziała. Trzęsła się z zimna i szoku. Krzysztof odjechał kawałek, sprawdził telefon, ruszył dalej.

– Mam zasięg! – zawołał.

Po krótkiej rozmowie wrócił.

– Tomek zaraz będzie. Trzymaj się.

Zauważył, iż drży, zdjął kurtkę i okrył ją. Ola skinęła głową. Łzy spływały po jej policzkach. niedługo Krzysztof też zdrętwiał z zimna. Skakał i przysiadał, by się rozgrzać. Wydawało się, iż mija wieczność, zanim na trasie pojawił się Tomek.

– Ola, pomoc nadchodzi – wyszeptał Krzysztof, ledwo poruszając sinymi ustami.

– Jak to się stało? – zapytał Tomek, podjeżdżając.

Za nim ciągnął plastikową płachtę, jak do zjeżdżania.

Oli trzęsły się ręce, nie mogła mówić.

– Zdejmę narty i położymy cię na płachtę – tłumaczył, jak dziecku.

– Skuter odjechał, drugi zepsuty. Będziemy ciągnąć ją do bazy – rzucił do Krzysztofa, nie patrząc na niego.

Ola krzyczała przy każdym ruchu. Tomek stracił cierpliwość.

– Ola, pomóż nam! Chcesz tu zamarznąć?

Krzysztof milczał, wiedząc, iż Tomek ma doświadczenie. Wspólnie posadzili ją na płachcie.

– Lepiej połóż się. – Tomek złagodniał, gdy już ją ułożyli.

Ola się położyła. Krzysztof okrył ją kurtką i położył obok jej narty.

Tomek zarzucił pas na piersi i ruszył jakby ciągnąc nic. Krzysztof wlókł się za nimi.

Gdy dotarli do bazy, Krzysztof nie czuł rąk ani twarzy. Ktoś pocierał jego policzki wełnianą rękawicą, potem wcisnął mu kubek gorącej herbaty. Ola leżała na kanapie z zabandażowaną nogąAleksy wziął jej dłoń i szepnął: „Nigdy cię nie opuszczę,” a wtedy Ola spojrzała na niego i zrozumiała, iż prawdziwe szczęście od dawna było tuż obok.

Idź do oryginalnego materiału