Kiedy Śnieżynki Spotykają Się w Powietrzu

polregion.pl 2 godzin temu

Płatki śniegu lecą na spotkanie

Po dwudziestu latach małżeństwa wiele par przeżywa trudne chwile. Krystyna i Robert również nie uniknęli tego losu.

Dwadzieścia lat z Robkiem, tyle przeszliśmy, wychowaliśmy syna Marka, który teraz studiuje. Powinnam zadzwonić, jak mu się wiedzie samodzielnie w akademiku. A on choćby się nie skarży myślała Krystyna, otulona kocem w fotelu.

Ich syn od dziecka był uparty jak ona. Dlatego łatwo jej było go zrozumieć, w końcu był jej odbiciem. Czemu nie zdecydowali się na drugie dziecko? Chociaż marzyła o dwójce, życie okazało się jednak na tyle skomplikowane, iż pewnie dobrze zrobili.

Poznali się na studiach, pobrali na trzecim roku, a na czwartym urodził się Marek. Na szczęście pomogła mama, nie musiała brać urlopu dziekańskiego. Razem z mężem skończyli studia.

Na początku nie było łatwo brakowało pieniędzy, ale z czasem, jak to mówią: przeszło jak po maśle.

Robert się postarał i dostał pracę w dużej firmie, wspinał się po szczeblach kariery. Teraz jest zastępcą dyrektora. Krystynie nie poszło tak gładko, ale i nie dążyła do wysokich stanowisk. Pracowała jako zwykła menedżerka w innym biurze.

Robert od razu postawił sprawę jasno:

Mógłbym cię załatwić do naszej firmy, ale nie chcę, żebyśmy pracowali razem. Jarek wziął żonę, teraz w domu same awantury. Wszystkich o niego zazdrosna, choćby sprzątaczkę.

Robciu, rozumiem. Praca to praca, a rodzina to rodzina. Też tak uważam odpowiedziała, a mąż był zadowolony z jej podejścia.

Robert to poważny facet. Nie goni za kobietami. Choć, jak każdy mężczyzna, lubi ładne twarze i czasem myśli mu się plączą. Ale żonie nie zdradzał, najwyżej trochę poflirtował. No cóż, kobiety same się czasem narzucają.

Krystyna bywała zazdrosna, czasem nie wytrzymywała i urządzała sceny. Siedzi w fotelu, za oknem cicho prószy śnieg. Wpatruje się w ekran telefonu, na którym uśmiecha się do niej znajoma, lekko zarosła twarz męża.

W mieszkaniu cisza, a jego uśmiech wciąż jej towarzyszy. Myśli:

Śmieje się, a mnie boli. Choćby zadzwonił Czuję się nie na miejscu, sama. A wszystko przez to, iż nie potrafiła złamać dumy i przez zaciśnięte zęby zgodziła się na czasową separację. Mogła wszystko naprawić, a teraz?

Pół roku temu Robert powiedział:

W pracy mamy imprezę z okazji jubileuszu firmy. Szef kazał przyjść z małżonkami. Więc, żono, szykuj się

O Boże, muszę kupić nową sukienkę! Muszę wyglądać pięknie

No dobrze, kupimy. Kiedy?

W weekend pojedziemy do galerii ustalili.

Sukienka była wspaniała, elegancka. Robert aż oczy wytrzeszczył, gdy ją zobaczył w nowych butach.

Wow, Krysia, ale z ciebie piękność! wykrzyknął zachwycony.

A myślałeś! zaśmiała się, dumnie unosząc głowę.

Krystyna siedziała w fotelu i wspominała tamtą imprezę. Przed oczami stał jej obraz: Robert uśmiechnięty, tańczący z koleżankami z pracy, zwłaszcza z księgową Hanną, która w obcisłej czerwonej sukience szeptała mu coś do ucha, a potem oboje wybuchali śmiechem.

Ją zostawiał z Jackiem, który był po rozwodzie i nie odstępował jej na krok. Robert zapraszał ją do tańca, pytał, czy jej się podoba. Kiwała głową, ale w środku czuła, jakby koty darły jej serce.

Kiedy Jacek nudził opowieściami o wakacjach w Tajlandii, udawała, iż słucha z zainteresowaniem. Po powrocie do domu Robert widział, iż jest niezadowolona. Nie pytał i tak by mu wszystko wyrzuciła.

W końcu, zmywając makijaż, powiedziała:

Nie podobało mi się twoje zachowanie. Czemu zostawiałeś mnie z Jackiem? Myślisz, iż słuchanie jego głupot to przyjemność?

A chciałaś, żebym stał przy tobie cały wieczór i uciekał przed każdą kobietą, która chciała ze mną zatańczyć? To one częściej mnie zapraszały, niż ja je. Chyba zauważyłaś?

Tak odparła wyzywająco, czując, iż przesadza, ale nie potrafiła się powstrzymać. Lepiej tak niż ignorować żonę i uwodzić tę księgową Hannę.

Krystyno westchnął Robert, siadając przy stole. Męczy mnie twoja zazdrość. To nie pierwszy raz. Twoje pretensje, histerie, bezpodstawne oskarżenia Zachowujesz się jak paranoiczka.

Lepiej być paranoiczką niż kobieciarzem odcięła się.

W takim razie może powinniśmy się na jakiś czas rozstać.

Krystyna ledwo powstrzymała łzy. Duma nie pozwoliła jej powiedzieć, iż tego nie chce, iż zazdrości, bo kocha. Bała się go stracić.

Ja też tak uważam wyrzuciła z siebie.

Za oknem zaczął padać deszcz, nadciągnęły ciemne chmury, grzmiało.

Następnego dnia Robert spakował rzeczy i wyszedł. Krystyna chciała wyć.

Wieczorami rozmyślała:

Może powinnam częściej mówić Robkowi, iż go kocham. Mniej zazdrościć, bardziej ufać. W głębi duszy wiedziała, iż nigdy by jej nie zdradził. Nie powinna się godzić na rozstanie. Teraz było jasne: to nie chwilowa przerwa, a początek końca.

Zrozumiała, co zrobiła źle. Jak zawsze zbyt późno.

Nie myślała o innych mężczyznach. Dla niej zawsze istniał tylko Robert.

Biały, miękki całun pokrywa wszystko

Nadchodziły święta. Krystyna patrzyła, jak za oknem pada śnieg rzadkość, bo zwykle wieje wiatr i płatki wirują w powietrzu. Zawsze lubiła zimę, tę biel, która otula domy, drzewa, ulice, całe miasto.

Telefon zadzwonił. Dzwoniła mama.

Krysiu, córeczko, jak się macie?

Wszystko dobrze skłamała.

Z tatą czekamy na was z Robertem w święta. Marek też niech przyjedzie. Żadnych wymówek! mówiła radośnie, a Krystyna nie miała serca jej zmartwić i obiecała.

Uwielbiała święta u rodziców w małej wsi pod górami. Z Robertem jeździli na nartach, potem pili herbatę przy kominku, siedząc na niedźwiedziej skórze. Ojciec gdzieś ją zdobył. Oglądali stare filmy iKiedy Robert wziął ją za rękę i szepnął: Wróćmy do domu, zrozumiała, iż najważniejsze jest to, by nigdy nie przestawać walczyć o miłość.

Idź do oryginalnego materiału