Zgrzeszyć z orzechem, ziarno w wiadrze

polregion.pl 21 godzin temu

GRZECH Z ORZECHEM, JĄDRO Z WIADREM

– Nie można szaleć młodzieńczymi namiętnościami w jego wieku! Ma 46 lat! O czym on myśli? Ta dziewczyna mogłaby być jego córką! Jaka miłość może ich łączyć? Hm… Zakochał się jak mysz w pułapkę! Nie rozumiem i nie chcę rozumieć! – oburzała się Irena zachowaniem własnego męża.
Wszystkie te skargi wysłuchiwała najlepsza przyjaciółka Ireny – Helena.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków, Iru. Wszystko się ułoży. Masz przecież idealną rodzinę – uspokajała ją Helena.
Choć zarówno Helena, jak i koledzy z pracy, a choćby sąsiedzi dobrze wiedzieli, iż spokój tej pozornie szczęśliwej rodziny wisi na włosku.

Grzegorz (mąż Ireny) jakby zerwał się z łańcucha. Był nie do poznania.
…Wszystko zaczęło się od wypadku drogowego. To właśnie to zdarzenie przerodziło się najpierw w przelotne zauroczenie, a potem w ostatnią, gwałtowną miłość.

Była zima. Ślisko. Każdego ranka Grzegorz jeździł do biura swoim samochodem. Tego dnia jechał ostrożnie, wolno. Zatrzymał się na pasach.
Nagle, jak spod ziemi, wyskoczyła dziewczyna i całym ciałem uderzyła w maskę jego auta. Grzegorz nie zrozumiał, co się stało. Przez chwilę miał wrażenie, iż celowo rzuciła się pod koła. Ale nie było czasu w myślenie. W mgnieniu oka wyskoczył z samochodu, by jej pomóc.

Poszkodowana jęczała i stękała.
Grzegorz posadził ją w swoim aucie i ruszył do najbliższego pogotowia. Dziewczyna stanowczo odmówiła wizyty u lekarzy. Twierdziła, iż już jej lepiej. Ale gorącej herbaty by nie odmówiła…

Grzegorz zabrał nieznajomą do swojego biura.
Podał jej pyszną herbatę i kanapki.
Poznali się. Dziewczyna miała na imię Angelika. Grzegorz w duchu zauważył, iż była urodziwa – słodka, z zadartym noskiem, kręconymi włosami i poważna jak na swój wiek. A do tego wydawała się wręcz magicznie pociągająca. Chciało się wpatrywać w nią bez końca i słuchać jej hipnotyzującego głosu. Ale Grzegorz gwałtownie się opanował. Potrząsnął głową, jakby zrzucając czar, i odprowadził ją do wyjścia. I tak stracił cenny czas pracy. Już na odchodnym wręczył Angelice swoją wizytówkę. To był tylko gest grzeczności.
– Angeliko, zadzwoń, jeżeli coś…

Wieczorem Grzegorz już zapomniał o porannym zdarzeniu.
Dwa dni później Angelika zadzwoniła. Poprosiła o spotkanie. Twierdziła, iż ma pilną i istotną sprawę.
Grzegorz, wciąż czując się winny, przyszedł na spotkanie.

„Poszkodowana” otworzyła drzwi swojego malutkiego mieszkania. Grzegorz wszedł. Dziewczyna miała zabandażowaną prawą rękę.
– Widzi pan, Grzegorzu… Chciałam powiesić obraz w kuchni. Nie idzie mi. Ręka boli. Pomógłby pan? – skrzywiła się z bólu.
– Oczywiście, iż pomogę. Dajcie tylko narzędzia – natychmiast się zgodził.

Obraz niedługo wisiał na ścianie. A na kuchennym stole pojawiła się butelka wina i owoce.
– Trzeba to uczcić. Od dawna chciałam powiesić ten obraz. Ale brakowało męskiej ręki – tak Angelika zaprosiła gościa do stołu.

Grzegorz nie potrafił odmówić. Zrobiło mu się żal Angeliki. Taka urocza dziewczyna, a sama…
Wino zostało wypite w długich rozmowach, owoce pozostały nietknięte. Nie było apetytu. Była tylko nieodparta potrzeba – mówić, mówić, mówić…

Do domu Grzegorz wrócił zagadkowy i oszołomiony. Była już noc. Żona i córka spały spokojnie. Wiedziały, iż dla Grzegorza praca jest najważniejsza. Zdarzało się, iż wracał dopiero nad ranem.

A pół roku później Grzegorz ogłosił, iż odchodzi z rodziny. Żona Irena i córka Ola pomyślały, iż ich mąż i ojciec oszalał. Oczywiście, Irena zauważyła pewne zmiany w jego zachowaniu. Po pierwsze, zupełnie zapomniał o jej urodzinach. Tak się nigdy nie zdarzyło. Po drugie, rodzinny budżet nagle skurczył się trzykrotnie. Po trzecie, Grzegorz coraz rzadziej bywał w domu. Można by wymieniać dalej…

Irena odpychała od siebie czarne myśli. Nie chciała wierzyć w najgorsze. Zawsze śmiała się z powiedzenia „siwizna w brodzie, diabeł w biodrze”. Była pewna swojego męża na sto procent. Tym bardziej iż zawsze dbała o siebie. choćby miała adoratorów w pracy. Ale wszystkie ich próby zdobycia uwagi rozbijały się o jej nieprzystępność. Kochała tylko męża i tylko jemu ufała. A teraz taki cios od ukochanego!

W histerii rzuciła się do córki Oli.
– Olu, dowiedz się od taty wszystkich szczegółów. Kim jest taIrena spojrzała przez łzy na dzieci śpiące w kołyskach i szepnęła: „Dom jest tam, gdzie czeka się na siebie nawzajem, choćby po burzach, które wydawały się nie do przetrwania.”

Idź do oryginalnego materiału