**GRZECH Z ORZECHEM, JĄDRO Z WIADREK**
Nie można tak szaleć młodzieńczymi namiętnościami w jego wieku! Ma już 46 lat! O czym on myśli? Ta dziewczyna mógłby być jego córką! Jaka tu może być miłość? Hm… Zakochał się, jak mysz w pułapkę wpadł! Nie rozumiem i nie chcę rozumieć! – oburzała się Katarzyna zachowaniem własnego męża.
Wszystko to wysłuchiwała najbliższa przyjaciółka Katarzyny – Małgorzata.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków, Kasiu. Wszystko się ułoży. Masz przecież idealną rodzinę – uspokajała ją Małgorzata.
Choć zarówno Małgorzata, koledzy z pracy, jak i sąsiedzi dobrze wiedzieli, iż spokój tej pozornie szczęśliwej rodziny wisi na włosku.
Marcin (mąż Katarzyny) jakby się z łańcucha urwał. Był nie w swojej skórze.
…Wszystko zaczęło się od wypadku drogowego. Właśnie to wydarzenie przerodziło się najpierw w przelotne zauroczenie, potem w ostatnią, płomienną miłość.
Była zima. Ślizgawica. Każdego ranka Marcin jeżdżał do biura swoim samochodem. Tego dnia jechał ostrożnie, wolno. Zatrzymał się na pasach.
Nagle, jak spod ziemi, wyskoczyła dziewczyna i całym ciałem runęła na maskę jego auta. Marcin nie zrozumiał, co się stało. Przez chwilę wydawało mu się, iż celowo rzuciła się mu pod koła. Ale nie było czasu w rozmyślania. W jednej chwili wyskoczył z samochodu, by jej pomóc.
Poszkodowana jęczała, narzekała.
Marcin posadził ją w aucie i ruszył do najbliższego pogotowia. Dziewczyna kategorycznie odmówiła wizyty u lekarzy. Powiedziała, iż już jej lepiej. Ale herbaty by się napiła…
Marcin zabrał nieznajomą do swojego biura.
Podał jej mocną herbatę z kanapkami.
Poznali się. Dziewczyna miała na imię Alicja. Marcin w duchu zauważył, iż była bardzo urodziwa. Słodka, zadarta nosek, kręcone włosy, poważna jak na swój wiek. I jeszcze wydawała się nieziemsko pociągająca. Chciało się jej nieustannie przyglądać i słuchać tego hipnotyzującego głosu. Ale Marcin gwałtownie wziął się w garść. Potrząsnął głową, jakby otrząsając się z uroku, i wyprowadził dziewczynę na zewnątrz. I tak stracił już zbyt dużo cennego czasu. W pośpiechu wręczył Alicji swoją wizytówkę. To był zwykły gest uprzejmości.
– Alicjo, proszę dzwonić, jeżeli coś…
Pod wieczór Marcin już zapomniał o porannym incydencie.
Dwa dni później Alicja zadzwoniła. Poprosiła o spotkanie. Jak twierdziła, miała istotną i pilną sprawę.
Marcin, wciąż czując się winny wobec niej, przyszedł na umówione miejsce.
„Poszkodowana” otworzyła drzwi swojego malutkiego mieszkanka. Marcin wszedł do środka. Dziewczyna miała zabandażowaną prawą rękę.
– Widzi pan, panie Marcinie… Chciałam powiesić obraz w kuchni. Nie mogę. Ręka boli. Pomógłby pan? – skrzywiła się z bólu.
– Oczywiście, iż pomogę. Proszę podać mi młotek – bez wahania zgodził się Marcin.
Obraz gwałtownie zawisł na ścianie. A na kuchennym stole pojawiła się butelka wina i owoce.
– Trzeba to uczcić. Od dawna chciałam powiesić ten obraz. Ale brakowało męskich rąk – tak zaprosiła Alicja gościa do stołu.
Marcin nie odmówił. Zrobiło mu się żal dziewczyny. Taka piękna, a sama…
Wino wypili w trakcie rozmowy, owoce zostały nietknięte. Nie mieli apetytu. Mieli tylko jedną potrzebę – mówić, mówić, mówić…
Do domu Marcin wrócił jak urzeczony. Był już późny wieczór. Żona i córka spały spokojnie. Wiedziały, iż dla Marcina praca jest najważniejsza. Czasem wracał dopiero nad ranem.
Pół roku później Marcin oznajmił, iż odchodzi z rodziny. Żona Katarzyna i córka Zosia pomyślały, iż oszalał. Oczywiście, Katarzyna zauważyła pewne zmiany w mężu. Po pierwsze, kompletnie zapomniał o jej urodzinach. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Po drugie, rodzinny budżet nagle skurczył się trzykrotnie. Po trzecie, Marcin coraz rzadziej przebywał w domu. Można by wymienić jeszcze po czwarte, po piąte…
Katarzyna odpędzała od siebie czarne myśli. Nie chciała wierzyć w najgorsze. Zawsze śmiała się z powiedzenia „siwy włos w brodzie, a diabeł w żebrze”.
Była pewna swojego męża na sto procent. Tym bardziej, iż zawsze dbała o siebie. Miała choćby adoratorów w pracy. Ale wszystkie ich starania rozbijały się o jej niewzruszoną postawę. Kochała tylko męża i tylko jemu ufała. I nagle taki cios od ukochanego!
W histerii pobiegła do córki Zosi.
– Zosiu, dowiedz się od taty, o co tu chodzi. Kim jest taZosia, zamiast pytać ojca, sama wybrała się do Alicji i odkryła bolesną prawdę – ta kobieta była jej przyrodnią siostrą, porzuconą przed laty przez ich matkę, a teraz Alicja, wykorzystując przeszłość, postanowiła odebrać Katarzynie męża, by odpłacić jej za dzieciństwo spędzone w sierocińcu.