Wczesnym niedzielnym rankiem obudził Wojtka dzwonek. Zaspany sięgnął po telefon i bezmyślnie wpatrywał się w ciemny ekran. Ale wtedy znowu rozległ się dzwonek do drzwi. Wojtek zerwał się, narzucił ubranie i pobiegł otworzyć. Każdy wie, iż jeżeli ktoś uparcie dzwoni o świcie, to nie bez powodu.
„Cześć! Długo śpisz? Co tak stoisz jak słup soli? Nie cieszysz się na widok przyjaciela?” – W drzwiach stał Krzysiek Nowak, kolega z czasów studiów. „Można wejść?”
„Krzysiek?! Skąd się tu wziąłeś?” – Wojtek mocno uściskał przyjaciela i wciągnął go do mieszkania. – „I choćby nie uprzedziłeś, gołowąsie. Jak mnie znalazłeś?”
„Wstąpiłem do twoich rodziców, mama dała adres. Powiedziała, iż się rozwiódłeś i uciekłeś tu. Ja tylko przejazdem. Specjalnie tak ustawiłem bilety, żeby cię zobaczyć. Pokazuj, gdzie usiąść.”
„Idź do kuchni, a ja gwałtownie się ogarnę. Zagrzej czajnik!” – krzyknął, zamykając się w łazience.
Gdy Wojtek wszedł do kuchni, na stole stała butelka czerwonego wina, a Krzysiek kroił ser.
„Przepraszam, trochę się rozgoszczę. Masz lodówkę pustą jak po oblężeniu. Głodową dietę stosujesz? Od tego są przyjaciele, żebyś nie zdechł z głodu” – pouczał Krzysiek, składając kanapki z pedantyczną dokładnością.
„Wino? O tej porze?” – Wojtek obrócił butelkę, czytając etykietę.
„A kto nam zabroni? To tylko symbolicznie, żeby rozmowa lepiej płynęła.”
Wypili, zagryzając kanapkami i jajecznicą. I wspominali, wspominali…
Krzysiek ożenił się szczęśliwie jeszcze na studiach.
„Teść oddał interes w moje ręce, więc teraz prowadzę firmę budowlaną. Tak, możesz pozazdrościć. Starszy syn kończy liceum, młodszy jest w siódmej klasie. Życie mi się ułożyło” – przechwalał się Krzysiek. – „A o tobie już wiem. Nie znalazłeś swojej Marzeny?”
„Pamiętasz? Nie, nie znalazłem.”
„Tylko nie mów, iż żyjesz sam jak palec” – Krzysiek włożył do ust resztki kanapki.
„Z synem. Wyjechał do Oli na urodziny. Wczoraj dzwonił, wraca za kilka dni.”
Wtedy koledzy odradzali Wojtkowi ślub z Olą. Ale on uparł się jak osio. Wszystko dlatego, iż przypominała mu Manię – „Marzenę”, jak ją nazywali między sobą. Jej syn od razu nazywał go tatą, a Wojtek przylgnął do chłopca. Ale małżeństwo nie przetrwało długo.
Ola gwałtownie wyszła ponownie za mąż. Z nowym ojczymem relacje Kuby nie układały się najlepiej. Chłopak często uciekał do Wojtka. Ola oskarżała byłego męża, iż celowo podburza syna. Wojtka zmęczyły te kłótnie, więc wyprowadził się do Krakowa.
„Kuba spędzał u mnie każde lato. Ola urodziła dziecko i nie miała już dla niego czasu. A po maturze przeprowadził się do mnie na stałe” – opowiadał Wojtek.
„No proszę, jak z telenoweli” – Krzysiek rozlał resztę wina.
„Nie, wszystko się jakoś ułożyło.” – Wypili.
„A ja miałem nadzieję, iż jednak ją znajdziesz. Taka była miłość…” – Krzysiek westchnął.
Wojtek milczał. Ostatnio rzadko wracał myślami do tamtych uczuć, ale oto Krzysiek przypomniał, poruszył wspomnienia.
Na dworcu obiecali sobie, iż nie stracą już kontaktu. Wojtek wrócił do domu, wyciągnął stary album i znalazł zdjęcie Mani. Wpatrywał się w nie łapczywie, mimowolnie wracając do tamtych dni…
***
Krzysiek wyprosił u ojca starą toyotę i trójka przyjaciół pojechała na południe, do rodziny Jacka. Do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze trochę czasu – czemu nie odpocząć?
W Zakopanem trwały żniwa owoców – śliwek, jabłek, gruszek… Chłopakom zaproponowano pracę przy zbiorach. Dodatkowe pieniądze zawsze się przydają, zwłaszcza studentom. Od świtu zbierali owoce, a gdy upał stawał się nie do zniesienia, biegli ochłodzić się w górskim potoku.
Tam właśnie zobaczyli Manię. Siedziała na kamieniu i wpatrywała się w dal.
„Marzena czeka na swojego rycerza” – zażartował Krzysiek.
I tak już zostało. Koledzy od dawna mądrali się z dziewczynami, tylko Wojtek nie angażował się poważnie.
Krzysiek z Jackiem z wrzaskiem wskoczyli do wody i odpłynęli. A Wojtek podszedł do dziewczyny.
„Czekasz na księcia z bajki?” – zapytał żartobliwie.
Dziewczyna podniosła na niego oczy. Było w nich tyle bólu i smutku, iż Wojtek oniemiał. Odwróciła się z powrotem do potoku. Usiadł obok, objął kolana. Wydawało się, iż choćby nie zauważyła jego obecności.
„Słyszysz?” – spytał Wojtek, nasłuchując szumu wody.
„Góry mówią” – odpowiedziała.
Wojtek spojrzał na nią zdumiony. Wypowiedziała na głos to, o czym myślał. Tak siedzieli w milczeniu, wsłuchani w szum strumienia. Koledzy wyszli z wody i machali do niego, próbując zwrócić uwagę. Niechętnie wstał, otrzucając spodenki.
„Muszę iść. Zobaczymy się jutro? O tej samej porze?” – zapytał pełen nadziei.
Dziewczyna krótko spojrzała na niego spode łba i milczała. Ale następnego dnia znów była na kamieniu. Poznali się. Jej imię wydało mu się najpiękniejsze na świecie – Mania. ale gdy próbował dowiedzieć się więcej, wstała i odeszłaDopiero teraz zrozumiał, iż czasem los zamyka jedne drzwi, tylko po to, by gdzie indziej otworzyć okno na całe niebo.