Zdrada z widokiem z okna
Joanna nie mogła znaleźć sobie miejsca — krążyła po mieszkaniu jak osaczony zwierzak. Jej mąż, Tadeusz, ostatnio zachowywał się dziwnie. Stał się niezwykle uczynny: pomagał w domu, gotował smaczne obiady, przynosił kwiaty. Te wszystkie oznaki troski niepokoiły ją. “Na pewno coś ukrywa” — myślała, podchodząc do okna. Spojrzała w dół — serce ścisnęło się w piersi. Odskoczyła gwałtownie. “Czyżby był zdolny do czegoś takiego?” — szepnęła, nie wierząc własnym oczom.
W tej chwili za plecami rozległ się kobiecy głos. To była jego żona — Katarzyna.
Tadeusz stał przy oknie, obserwując, jak Joanna, ich sąsiadka, spaceruje ze swoim małym pieskiem. Katarzyna podeszła, również spojrzała w dół i od razu się zaniepokoiła.
— O czym tak rozmyślasz? — spytała z lodowatym tonem.
— O pracy — wyszeptał, unikając jej wzroku. — Jeden z kolegów narozrabiał, muszę wszystko poprawiać.
Przypatrzyła się mężowi uważnie. Coś w jego głosie i wyrazie twarzy zdradzało kłamstwo. ale tylko skinęła głową i wyszła do kuchni.
Tadeusz czuł, jak narasta w nim gniew. Katarzyna działała mu ostatnio na nerwy — stała się drażliwa, drobiazgowa. Szukał więc ciepła gdzie indziej. I znalazł — w Joannie. Była cicha, uśmiechnięta, mieszkała piętro wyżej.
Tamtego wieczora w pracy wyłączyli prąd i zwolnili go wcześniej. Poleżał chwilę w domu, potem wyszedł na spacer. Joanna akurat była na podwórku. Nie wytrzymał — podszedł, zaczęli rozmawiać. Skończyło się kawą w kawiarni. Potem — jej mieszkanie.
Rano obudził się z poczuciem winy. W domu wisiało ich ślubne zdjęcie — młodzi, zakochani. Przypomniał sobie, jak przysięgał jej wierność. Słowo “na zawsze” teraz brzmiało jak szyderstwo.
Przygotował kolację — zapiekankę, ulubioną danie Katarzyny. Gdy wróciła z pracy, zmęczona, ale zadowolona, pochwaliła go, choćby pocałowała. A on stał z wymuszonym uśmiechem, mając w głowie wciąż tamte chwile.
Kilka dni później miał wolne. Unikał Joanny, czuł się podle. ale ciągnęło go do niej jak magnes. Gdy Katarzyna poszła do pracy, znowu znalazł się u sąsiadki.
Katarzyna zaczęła dostrzegać zmiany. Tadeusz stał się nazbyt ugrzeczniony, a jednocześnie odległy. Czuła, iż coś ukrywa. I któregoś dnia, widząc, jak zerka przez okno na Joannę, wszystko zrozumiała.
Awantura wybuchła w kuchni.
— Śpisz z nią? — wyrzuciła z siebie, wskazując przez okno.
Tadeusz zastygł. Potem zaczął bełkotać wymówki, ale było już za późno. Wyrzuciła go bez wahania.
— Idź do niej! Wygodnie ci, piętro wyżej. Wyprowadzaj się!
Próbował tłumaczyć, ale Katarzyna już nie słuchała. Wyszedł, pakując rzeczy, a niedługo jego głos rozległ się na klatce schodowej:
— Joasiu… Wpuścisz mnie? Wyrzuciła mnie…
Joanna najwidoczniej nie spodziewała się takiego obrotu spraw, ale po chwili drzwi się otworzyły.
A Katarzyna miała łzy na policzkach. Nie z bólu — z rozczarowania. Myślała, iż przynajmniej spróbuje walczyć, ale on odszedł od razu. Bez słowa. Bez próby ratowania. Bez wstydu.
I postanowiła: “Lepiej już być samą, niż z kimś, kto tak łatwo zdradza”. A jutro… sprawi sobie kota. Albo psa. One przynajmniej są wierniejsze niż większość ludzi.