Zostaniesz u nas na jakiś czas, bo nie stać nas na własne mieszkanie! rzekła mi moja przyjaciółka.
Jestem kobietą pełną energii. Choć mam już sześćdziesiąt pięć wiosen, wciąż zwiedzam różne zakątki i spotykam niezwykłych ludzi. Z uśmiechem i nutą tęsknoty przywołuję wspomnienia młodości, kiedy wakacje można było spędzać, gdzie tylko dusza zapragnęła. Nad Bałtykiem, w górach, pod namiotem z przyjaciółmi i kolegami, a choćby w rejsie po Wiśle wszystko to kosztowało kilka złotych.
Te czasy już przeszły. Zawsze lubiłam poznawać ludzi na plaży w Międzyzdrojach, w teatrze w Krakowie. Niektóre znajomości przetrwały lata.
Pewnego razu spotkałam kobietę o imieniu Zofia. Mieszkałyśmy razem w pensjonacie nad jeziorem w okolicach Mazur. Rozstałyśmy się przyjaźnią, a lata mijały, listy i życzenia przychodziły przy każdej wiosennej tradycji. Pewnego dnia otrzymałam nieoznaczony telegram: O trzeciej nad ranem przyjeżdża pociąg. Czekaj na mnie na dworcu!.
Nie wiedziałam, kto mógł go wysłać. Nie wyjechaliśmy więc z Janem. O czwartej rano zadzwonił dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyłam, zamarła mnie noga ze zdumienia. Na progu stała Zofia, dwie nastoletnie dziewczyny, babcia Stasia i mężczyzna Marek, przytłoczeni stertą bagaży. Jan i ja osłupieliśmy, a potem wpuszcziliśmy nieproszonego gościa. Zofia zapytała:
Dlaczego nie wyjechałaś po nas? Przecież wysłałam telegram! A tak przy okazji, taksówka kosztuje!
Przepraszam, nie wiedziałam, kto go napisał odpowiedziałam. Miałam twój adres, więc przyjechałam.
Myślałam, iż będziemy jedynie wymieniać listy odparła Zofia.
Potem Zofia powiedziała, iż jedna z dziewcząt, Hania, w tym roku skończyła szkołę i rusza na studia, a reszta rodziny przybyła, by ją wesprzeć.
Będziemy u ciebie! Nie stać nas na wynajem, a ty mieszkasz blisko centrum! wpadliśmy w szok. Nie byliśmy spokrewnieni, a jednak mieliśmy ich karmić trzy razy dziennie. Przynosili trochę jedzenia, ale nic nie gotowali, a ja musiałam nimi zarządzać.
Po trzech dniach nie wytrzymałam i poprosiłam Zofię i jej krewnych, by się wyprowadzili. Nie obchodziło mnie, dokąd pójdą. Wybuchł wielki skandal. Zofia zaczęła rozbijać naczynia i krzyczeć wściekle.
Byłam zdruzgotana jej zachowaniem. W końcu wyszli, zabierając mój szlafrok, kilka ręczników, a choćby duży garnek z kapustą, który po prostu zniknął. Nie wiem, jak go porwali.
Tak skończyła się nasza przyjaźń. Na szczęście od tamtej chwili już o niej nie słyszałam i nie spotkałam. Teraz, z doświadczeniem za sobą, podchodzę ostrożniej do nowych znajomości, bo pamiętam, jak łatwo dobroć może zostać wyzyskana.



![Trzynaste Wielkie Tarnowskie Dionizje – święto wina na Starówce [ZDJĘCIA]](https://www.temi.pl/wp-content/uploads/2025/11/2025-dionizje-21-scaled.jpg)






