Nie hotel, ale dom, gdzie twoja rodzina będzie czuć się jak u siebie – Neketinu.

polregion.pl 2 godzin temu

Nie chcę już widzieć twojej rodziny w naszym domu, to nie jest hotel! żona miała dość ciągłych żądań gości

Nikt się nie spieszył, ale gdy tylko Kasia zdobyła dyplom psychologii, Wojtek natychmiast się oświadczył, tak jak zawsze marzyła. Ślub był skromny. Ciotka i wujek Wojtka zaproponowali, by młodzi przeznaczyli zaoszczędzone i otrzymane w prezencie pieniądze na poprawę swojego życia.

W ten sposób Wojtek został właścicielem niewielkiej działki pod miastem. Rodzice Kasi sprzedali samochód i przekazali pieniądze młodym na budowę, zwłaszcza iż w mieście auto nie było im szczególnie potrzebne.

Kasia trochę bała się życia na wsi, uważając, iż będzie niewygodnie: woda ze studni, przerwy w dostawie prądu, hodowla kur i palenie w piecu. Wojtek, śmiejąc się, powiedział jej, iż to już nie czasy minionego wieku, a za mniejszą sumę niż kosztowałoby mieszkanie w mieście, zapewnią sobie maksymalny komfort i dużo przestrzeni.

Dom stanął zaskakująco szybko. Pomogło to, iż Wojtek dostał awans w pracy, a Kasia już zaczęła prowadzić konsultacje online. Rodzice wsparli ich finansowo, jak tylko mogli, a wujek z ciotką również nie pozostali na uboczu.

Helena Aleksandrowna często odwiedzała budowę pod różnymi pretekstami. Raz przyjeżdżała polecić ulubiony kolor farby, innym razem odpowiedni żyrandol. Zawsze działała w dobrych intencjach, ale z czasem Kasia zaczęła czuć, iż ich prywatna przestrzeń się kurczy. A pewnego dnia całkiem zniknęła, gdy Marek Juriewicz zatrzymał się w ich prawie ukończonym domu bez uprzedzenia. Miał interesy w okolicy, zrobiło się późno, więc postanowił przenocować u siostrzeńca.

Gdyby uprzedził, byłoby to jeszcze pół biedy. Ale tak bardzo przestraszył Kasię swoją obecnością, iż odtąd zawsze pytała, czy w pomieszczeniu nikogo nie ma, zanim do niego weszła.

Dzieci, nieście rzeczy tam Helena Aleksandrowna kierowała torbami dzieci i wskazała im pokój gościnny szybciej, bo wasze produkty się zepsują, zanim tu stoicie! Kasia, zwolnij dzieciom półki w lodówce, niech swoje rzeczy tam włożą wydała polecenie gospodyni.

Kasi wydało się dziwne, iż ludzie przywieźli własne jedzenie, ale pomyślała, iż może chcą je później zjeść przy stole.

Dzieci, naprawdę, idźcie się rozgościć. Kasia wam wszystko da, czego potrzebujecie, czujcie się jak w domu Helena Aleksandrowna wciąż się krzątała.

Marek Juriewicz już odpoczywał, przeskakując kanały w telewizji. Poprosił Wojtka, by nalał mu trochę koniaku, bo przypomniał sobie, iż w pracy dostał całkiem drogi. Wojtek wrócił z butelką i dwoma kieliszkami.

Wojtek, niech dziewczyny same się zajmą, chodź do nas, tu mamy swoją atmosferę! wołał Marek Juriewicz do syna.

Gdy wszyscy się rozpakowali i rozlokowali, był już późny wieczór. Kasia biegała, szukając gościom kapci, ciepłych skarpet, gdyby zmarzli, albo lekkiego koca, gdyby było za gorąco. Z przerażeniem przypomniała sobie słowa Oli, iż przyjechali nie na długo, i miała nadzieję, iż to tylko powiedzonko. Kto przyjeżdża na tydzień na uroczyste otwarcie nowego domu? Nie podobało jej się, iż sami zajęli pokój, który Kasia planowała przeznaczyć dla dzieci. Tymczasem na piętrze był już pokój gościnny.

Kasia, może potrzebujesz pomocy? zapytał mąż.

W końcu ktoś zapytał cicho odpowiedziała Kasia od nich skinęła głową w stronę stołu pomocy się nie doczekasz.

No dobrze, wytrzymaj, nie są aż tak natrętni uśmiechnął się Wojtek i zabrał się za obieranie ziemniaków.

Dziękuję odpowiedziała Kasia z uśmiechem i mrugnęła do męża.

Do obiadu rodzinie zrobiło się nudno, wyszli na spacer, a po błądzeniu po lesie rozeszli się do swoich pokoi, jak powiedziała Helena Aleksandrowna, odpocząć.

Wojtku, zapukaj do nas, jeżeli do piątej przypadkiem nie wstaniemy, żeby do szóstej wszyscy byli przy stole zmęczona pogłaskała Wojtka po policzku i poszła do swojego pokoju.

To danie z ryby z przyjemnością odpowiedziała Kasia trochę jak pasztet, trochę jak suflet, bardzo delikatne. Spróbuj. Podniosła talerz i podała Oli.

O nie, Wojtkowi tego nie można, a Saszka ma alergię na łososia!

Tam jest łosoś przestraszona odpowiedziała Kasia.

I jemu też, na wszystkie czerwone ryby ciągnęła Ola, kręcąc głową a co to za pyszności?

To skrzydełka kurczaka w słodko-kwaśnym sosie. już ostrożniej odpowiedziała Kasia.

Ach, rozumiem kontynuowała Ola, rozglądając się po stole Wojtek, przynieś z lodówki pieczonego indyka. Tam jest w folii, duży kawał, zobaczysz!

Wiktor posłusznie wstał, podszedł do lodówki, trochę poszperał i wyciągnął zawinięty w folię kawał mięsa. Rozwinął go, położył na desce i zaczął kroić na cienkie plastry.

Swoją drogą, mówiąc o wyborze jedzenia, Kasiu, myślę, iż wszystkim byłoby lepiej, gdybyście kupili drugą lodówkę do kuchni. Wasza jest za mała na trzy rodziny, a ja znalazłam dobry model teraz jest na przecenie, wyślę Wojtkowi link. uśmiechnęła się Helena Aleksandrowna.

Po co nam druga lodówka i skąd trzy rodziny? szczerze zdziwiona zapytała Kasia.

Jak to? To przecież po części nasz wspólny dom, budowaliśmy go razem, z wspólnych oszczędności, pomagałam wam z wystrojem. Będziemy się tu często zbierać na wspólne święta. Wszyscy jesteśmy różni, a żeby było wygodnie pod jednym dachem, przygotowałam kilka pomysłów. Helena Aleksandrowna sięgnęła po torebkę, szukając telefonu.

Kasia zdziwiona spojrzała na Wojtka, ale on był równie zaskoczony co ona.

Tak, co ja tu miałam teściowa założyła okulary na łańcuszku, zmrużyła oczy i przybliżyła ekran gdzie to było

Mamo, w aplikacji listy, na pierwszej stronie pomogła jej Ola, nakładając Wojtkowi na talerz kolejne kawałki indyka.

Aha, o! radośnie zawołała Helena Aleksandrowna więc lodówka, domowe ubrania, ciepłe bluzy żeby nie trzeba było pakować swoich na spacery

Idź do oryginalnego materiału