Zatracona na stoku

newsempire24.com 1 dzień temu

**Śmiertelna trasa narciarska**

Wesoło stukotały koła podmiejskiej elektryczki wiodącej przez zaśnieżone lasy Mazur. Wzdłuż torów piętrzyły się rozłożyste świerki, pomiędzy których gałęziami prześwitywało niskie zimowe słońce. Grupa studentów medycyny żywo dyskutowała, a przy wejściu do wagonu stały ich narty.

Głównym inicjatorem wyjazdu był Jasiek Kowalik – przystojniak o sportowej sylwetce, duma uczelni, kandydat na mistrza sportu w biegach narciarskich. Co zima reprezentował uczelnię na zawodach i nigdy nie zajął miejsca niższego niż drugie. Jego ojciec zajmował wysokie stanowisko w miejskim urzędzie. Krótko mówiąc – lokalna gwiazda.

Niedługo przed świętami Jasiek zaproponował grupie wypad na bazę turystyczną. kilka osób o niej słyszało – leżała ukryta w lesie. Można było odpocząć i pojeździć na nartach. Większość się zgodziła, choć poza samym Kowalikiem nikt nie był zapalonym narciarzem. Ale kto by odmówił wyjazdu na łono natury?

Ania stała na nartach tylko na szkolnych zajęciach WF-u. Ale jak odmówić, kiedy to Jasiek zaprasza? Zgodziłaby się na wszystko, byle tylko być przy nim.

W wagonie przytulała się do jego ramienia, rozmarzona i szczęśliwa, nie zauważając, jak Krzysiek Malinowski rzuca w jej stronę zazdrosne spojrzenia. I nie tylko on. Ewunia też z niepokojem spoglądała na Jaśka i Anię. *„Co on w niej widzi?”* – mówił jej wzrok.

Ania sama się dziwiła. Tyle wokół ładnych dziewczyn, a wybrał właśnie ją – skromną, choć najlepszą w grupie. Niedawno choćby wspomniał, iż po studiach się pobiorą. Jego wpływowy ojciec wymógł na nim obietnicę, iż ślub odbędzie się dopiero po dyplomie. W przeciwnym razie nie pomoże mu dostać pracy w najlepszym szpitalu w Warszawie.

Do końca studiów zostało półtora roku. Wiele mogło się zmienić. Ale Ania nie sięgała myślami tak daleko. Przytulona do Jaśka w pociągu, czuła się kochana i szczęśliwa.

Wysiedli na małej stacyjce i zamilkli, zachwyceni pięknem zimowego lasu, w którym kryła się baza. Mroźne powietrze orzeźwiało. Wesoło maszerowali z nartami na plecach, ciesząc się pięknym dniem, młodością i zbliżającymi się świętami.

Zakwaterowali się w drewnianych domkach, a Jasiek od razu zaprosił wszystkich na trasę.

– Najpierw mała pętla – pięć kilometrów. Zabierzcie telefony i dzwońcie, jeżeli coś się stanie. Choć tu spokojnie, dzikich zwierząt nie ma. Trasa dobrze przygotowana. Starajcie się nie zostawać z tyłu. Ja prowadzę, Krzysiek zamyka – Jasiek stanął na starcie trasy, która zaczynała się tuż przy głównym budynku.

Ania nie śpieszyła się, by stanąć za nim. Wiedziała, iż nie umie jeździć i tylko będzie przeszkadzać. Zajęła więc ostatnie miejsce. Za nią ustawił się Krzysiek. Jasiek to zauważył, ale nic nie powiedział.

Kilka osób od razu ruszyło przodem i gwałtownie zniknęło w leśnej gęstwinie. Ania została daleko w tyle. Narty ślizgały się po ubitej trasie, mięśnie nóg bolały od wysiłku, a dłonie zdrętwiały z zimna. Łapała ustami mroźne powietrze, które paliło gardło. Za plecami słyszała szum nart Krzysztofa.

– Wyprzedzaj! – krzyknęła, odwracając się.

Ale on powlókł się za nią w milczeniu. Ania już żałowała, iż w ogóle pojechała na tę wycieczkę. Mogła siedzieć w ciepłej chacie, pić herbatę i czekać na resztę. Nagle tuż obok chrupnęła gałązka, jakby ktoś przedzierał się przez zarośla. Ania drgnęła, straciła równowagę i upadła. Pod nią coś chrupnęło, w oczach pojawiły się iskry bólu i krzyknęła.

– Co się stało? – Krzysiek zatrzymał się obok.

– Noga… – jęknęła Ania, zaciskając zęby.

Krzysiek stanął w poprzek trasy, przyklęknął.

– Pokaż. Odsuń ręce. Nie bój się – rozkazał stanowczo.

Ania odsunęła dłonie, ale nie do końca.

Delikatnie dotknął jej łydki. Ania wzdrygnęła się i krzyknęła.

– Złamanie – stwierdził, sięgając po telefon. Ale nie było zasięgu. Zaklął cicho.

– Aniu, nie płacz. Jasiek jeździ szybko. jeżeli tylko zrobi drugie okrążenie, zaraz tu będzie.

– Mówił, iż tylko jeden raz dziś jedziemy – szlochała.

– Ale on zawsze robi więcej. Jesteśmy mniej więcej w połowie trasy. Musimy poczekać. Wytrzymasz? Aniu, innego wyjścia nie ma.

Siedziała na śniegu i płakała.

– Spróbuję odejść kawałek, może złapię zasięg. Nie zostawię cię, nie bój się. Widziałaś kogoś za nami?

Ania nie odpowiedziała. Zaczęła drżeć z zimna i szoku. Krzysiek odjechał kawałek, sprawdził telefon, znów ruszył i zatrzymał się.

– Jest! – krzyknął radośnie.

Po krótkiej rozmowie wrócił.

– Jasiek już jedzie. Trzymaj się.

Zauważył, iż trzęsie się z zimna, zdjął kurtkę i narzucił jej na ramiona. Ania skinęła głową z wdzięcznością, po policzkach płynęły łzy. niedługo chłód zaczął przejmować i Krzysztofa. Skakał i przysiadał, by się rozgrzać. Wydawało się, iż mija wieczność, zanim na trasie pojawił się Jasiek.

– Aniu, pomoc jest – wyszeptał Krzysiek, ledwo poruszając zsiniałymi wargami.

– Jak to się stało? – Jasiek podjechał bliżej, ciągnąc za sobą coś w rodzaju plastikowych sań.

Ania trzęsła się tak bardzo, iż nie mogła mówić.

– Zdejmiemy ci narty i położymy cię na saniach – tłumaczył łagodnie, jak dziecku.

– Skuter śnieżny wyjechał, drugi jest zepsuty. Będziemy musieli ciągnąć ją do bazy – powiedział do Krzysztofa, nie patrząc na niego.

Każdy dotyk wywoływał u Ani krzyk. Jasiek w końcu stracił cierpliwość.

– Aniu, pomóż nam trochę! Chcesz tu zamarznąć?

Krzysiek milczał, wiedząc, iż Jasiek ma doświadczenie i od niego zależy życie Ani. W końcu ułożyli ją na saniach.

– Lepiej się połóż – Jasiek mówAle kiedy w końcu wrócili do bazy, Ania zrozumiała, iż prawdziwym bohaterem był Krzysiek, który nigdy jej nie opuścił.

Idź do oryginalnego materiału