Właśniе teraz pomyślałam, iż chyba jesteśmy jakąś nienormalną rodziną szepnęła Bożena, patrząc na męża.
Jak dobrze, iż mam ciebie odparł Krzysztof, obejmując ją mocno.
A ja jestem szczęśliwa, iż jesteś ze mną! uśmiechnęła się, tuląc do niego.
No a z kim miałbym być? roześmiał się. Oczywiście tylko z tobą. Jesteś moim przeznaczeniem. Najwspanialszą kobietą na świecie.
Bożena nie odpowiedziała, tylko pocałowała go w policzek i pospieszyła do kuchni wyjąć z piekarnika szarlotkę.
Dziś państwo Nowakowie świętowali srebrne wesele. Postanowili uczcić to skromnie, tylko w gronie najbliższych oni oraz ich dzieci. Mieli dwoje: syna Bartka, ucznia drugiej klasy liceum, i córkę Kingę.
Dziewczyna niedawno skończyła studia, zaczęła pracę i wyprowadziła się od rodziców. Wynajmowała mieszkanie niedaleko biura. Choć Bożena przekonywała, iż w domu jest miejsce dla wszystkich, Kinga upierała się przy samodzielności.
Po co wydawać pieniądze na wynajem? pytała Bożena. Masz tu swój pokój, żyjemy w zgodzie, po co się odgradzać? Jak wyjdziesz za mąż, wtedy się wyprowadzisz.
Mamo, kocham was i tatę, wiem, iż mnie nie wyrzucacie, ale chcę spróbować żyć na własną rękę. I nie gniewaj się, ale tak pysznie gotujesz, iż boję się, iż zamienię się w słonia. Ty jesteś taka szczupła, a ja niestety, nie odziedziczyłam twoich genów. Muszę dbać o figurę, a przy twoich pierogach to niemożliwe!
Bożena uśmiechnęła się, patrząc na córkę. Kinga wcale nie była do niej podobna. Bożena była drobna i szczupła, często brano ją za nastolatkę. Nie malowała się, włosy wiązała w kucyk, ubierała się skromnie. Kinga zaś odziedziczyła urodę po ojcu Krzysztof zawsze był przystojny. Wysoki, o szlachetnych rysach. Z wiekiem trochę przytył, ale przez cały czas był atrakcyjnym mężczyzną.
Bożena wiedziała, iż przy nim niknie. Przywykła do szeptów za plecami, ale nie przejmowała się nimi. Dla męża była najpiękniejsza.
***
Poznali się, gdy miała dwadzieścia lat, a on dwadzieścia dwa.
Tego wrześniowego dnia studentka Bożena szła na urodziny przyjaciółki z roku, Eweliny. Zatrzymała się w kwiaciarni po bukiet.
W środku był tylko jeden młody mężczyzna, wybierający kwiaty. Sprzedawczyni, uśmiechnięta dziewczyna, proponowała mu różne kompozycje, patrząc na niego z wyraźnym zainteresowaniem. Bożena też na niego spojrzała był niezwykle przystojny.
*”Z taką urodą powinien grać w filmach”*, pomyślała.
Wtedy nieznajomy zauważył ją i zapytał:
Pani mi powie, który bukiet lepszy? Róże czy peonie?
Bożena zmieszała się, ale odparła:
Wybrałabym peonie, choć większość dziewczyn woli róże.
A dla pani dziewczyny jakie kwiaty? dopytała się sprzedawczyni.
Dla mojej dziewczyny? zdziwił się. Nie, nie kupuję dla dziewczyny. choćby nie znam tej, dla której są te kwiaty.
Jak to? zdziwiły się obie.
Kolega idzie na urodziny kuzynki i wciągnął mnie ze sobą wyjaśnił. Nie mogę przecież przyjść z pustymi rękami.
jeżeli wybierze pan róże, nie może się pan pomylić poradziła Bożena.
A pani też je lubi? zapytał nagle.
Poczuła, iż się rumieni.
Ja najbardziej polne kwiaty. Ale róże też.
interesujące uśmiechnął się. Ja też lubię polne. Moja mama zawsze przywozi z działki bukiety. Są w nich jakaś skromna piękność.
Kupił róże i wyszedł, uśmiechając się do Bożeny.
Jaki przystojny, prawda? westchnęła sprzedawczyni.
Tak przytaknęła Bożena.
Kupiła chryzantemy i poszła na przyjęcie. Jej zdumienie było ogromne, gdy zobaczyła tam nieznajomego z kwiaciarni. Okazało się, iż nazywa się Krzysztof i przyszedł z kolegą, kuzynem Eweliny.
Przez cały wieczór zerkał na Bożenę. W końcu usiadł przy niej i zaczęli rozmawiać. Nie pamiętała już o czym, ale pamiętała, iż Ewelina patrzyła na nich ze złością.
Gdy wróciła do domu, przy lustrze pomyślała: *”Komu ja taka potrzebna?”*
Wtedy zadzwonił telefon. Krzysztof.
Umówili się nad Wisłą. Czekał na nią z bukietem polnych kwiatów. I wtedy zrozumiała, iż jest zakochana.
Nikt nie wierzył, iż ten przystojniak wybierze właśnie ją. Ale on nie patrzył na inne kobiety.
Po roku wzięli ślub.
Dziesięć lat później zapytała go: *”Dlaczego wybrałeś akurat mnie?”*
Czy można wytłumaczyć, dlaczego się zakochujemy? odparł. Ale spróbuję. Kocham twoje oczy, bo są najpiękniejsze. Kocham twój głos, twój zapach, twoją duszę. Jesteś jak polny kwiat twoja uroda nie rzuca się w oczy, ale dla mnie jesteś najcudowniejsza.
***
Wieczór upłynął w ciepłej atmosferze. W centrum stołu stał bukiet polnych kwiatów Krzysztof zawsze dawał je żonie na rocznicę.
Wiesz, Krzysiu? szepnęła Bożena przed snem. Chyba jesteśmy nienormalną rodziną.
Dlaczego? zdziwił się.
W ciągu dwudziestu pięciu lat ani razu się nie pokłóciliśmy. Czy to w ogóle możliwe?
Chcesz się pokłócić? roześmiał się i zaczął ją łaskotać.
Nie, nie! krzyczała przez ś












