„Maś, długo jeszcze?“ – niecierpliwie zapytał Bartek, zaglądając do sypialni.
„Już, już. Daj mi minutkę,” odparła Małgorzata, nie odwracając się od lustra w drzwi szafy.
Przeciągnęła szminką po ustach, potrząsnęła głową, lekko burząc idealnie ułożone włosy, poprawiła kołnierzyk sukienki i dopiero wtedy zwróciła się do męża.
„Gotowa,” uśmiechnęła się.
„O rany! Jesteś przepiękna.” Bartek przysunął się i przyciągnął ją do siebie.
„Ostrożnie, szminka,” Małgosz odsunęła głowę od jego klatki piersiowej, patrząc na niego czule, z lekkim przekąsem.
„Maś…” zaczął Bartek nagle ochłypniętym głosem, ale w tej chwili rozległ się dzwoniek do drzwi. „No proszę.” Bartek rozczarowany rozluścił uścisk, westchnął i ruszył otworzyć.
Małgorzata rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro, poprawiła sukienkę i podróżyła za mężem.
W przedpokoju już rozbawiony głośno żartował Krzysiek z ogromną kwiatową kompozycją. Obok stała jego żona, Justyna, z elegancką paczką w ręce.
„Gdzie solenizantka? Czemu nie wita gości?” Krzysiek szumiał, marszcząc folię od bukietu. Zobaczył Małgosię i zrobil krok w jej stronę. „No nareszcie. Małgosiu, wyglądasz, jak zawsze, cudnie. Bartek, uważaj, bo ci zabiorę. Daj buziaka.” Krzysiek głośno cmoknął ją w policzek i dopiero potem wręczył kwiaty. „Życzę ci…”
„Ej, rozbieraj się, a tosty zostaw na stół,” wtrącił Bartek.
„Bartku, podaj kapcie, ja kwiaty postawię,” powiedziała Małgorzata i zniknęła w kuchni.
W mieszkaniu od razu zrobiło się głośno i ciasno. Krzysiek zacierał ręce przed zastawionym w środku pokoju stołem.
„Małgosiu, ty czarodziejko. Co za uczta. Zaraz się ślinką zachłystnę,” jęknął Krzyś z przesadnym dramatyzmem.
„Będziesz musiał jeszcze chwilkę poczekać,” odparła Małgorzata, wniosąc wazon z różami. Postawiła go na stoliku pod oknem.
„Błazen,” szepnęła ledwo słyszalnie Justyna, przewracając piękne, migdałowe oczy.
Małgosia podeszła i położyła jej rękę na ramieniu, jakby chciała uspokoić. W tej chwili znowu zadzwoniono do drzwi, i Małgorzata poszła witać nowych gości.
„To Ola, a to moja siostra Małgorzata,” przedstawił Michał dziewczyny i podał Małgorsze bukiet.
„Miło mi,” uśmiechnęła się Małgorzata. Ola ledwo skinęła głową. „Przepraszam, kapci już nie mam.”
„Nic nie, Oli oddam moje,” powiedział Michał.
Małgorzata spojrzała na brata zdenerwowana. Jej wzrok mówił: “Co wy w ogóle macie wspólnego?”
„Zaiwtej do stołu, siostrzy,” powiedział Michał, udając, iż nie widzi jej spojrzenia.
Weszli do pokoju.
„Mojego brata znacie wszyscy, a to Ola, jego nowa dziewczyna,” przedstawiła Małgorzata. „Resztę sam ogarnij,” szepnęła bratu i poszła z kwiatami do kuchni.
Kiedy wróciła, goście już siedzieli. Bartek wskazał jej miejsce na stoliku. Małgorzata usiadła i ze szokiem zauważyła, iż Krzysiek i Justyna siedzą razem.
Bartek już rozlewał dla mężczyzn whisky, a dla kobiet wino. Ola siedziała szanowna, chłodna i jakby zawieszona w inny świecie. Michał nakładał jej sałatkę – zdawało się, iż choćby tego nie zauważyła.
„No proszę. Co za lodowęta. U Michała zdarzały się różne dziewczyny, ale nigdy taka sztywna…”
Małgorzaty wyrwał Bartek, który zaczął wygłaszać toast, patrząc na nią czułeie.
Wszyscy ucichli. Potem rozległo się brzękanie kieliszków, zastąpione dźwiękiem sztukćow.
Małgorzata rozejrzała się po gościach. Krzysiek chlał, wychwalając jej kuchnię, ale co chwilę zerkał na Justynę, która wpatrywała się w talerz, ignorując jego spojrzenia. Ola jadła powoli, nie odzywając się do nikogo. Michał coś jej szeptał do ucha. Bartek pilnował, żeby nikt nie miał pustego kieliszka. „Widzisz, wszystko gra, a ty się martwiłaś…” mówiły jego oczy.
Małgorzata się rozluźniła. Kiedy goście zaspokoili pierwszy głód, Bartek przyniósł z sypialni gitarę. Po kilku minutach strojenia zaczął śpiewać: „Ty jesteś moja…” Miał przyjemny, głęboki głos i śpiewał z pasją. Każdy wiedział, iż śpiewa dla żony.
Małgorzata słuchała, kołysząc się lekko, potem zaczęły mu wtórować. Wyszło im harmonii i czule. Kiedy skończyli, na moment pozoostała cisza, a potem zaczęli podpowiadać, co jeszcze zagrać.
Bartek zaczął słynną piosenkę „Czerwone Gitary” – ulubioną Małgorzaty.
W środku utworu Justyna wstała i wyszła do kuchni, lekko zamykając drzwi.
„Śmigasz, Bartek. Za to trzeba wypić,” powiedział Krzysiek, gdy piosenka się skończyła.
„Przyniosę gorące,” szepnęła Małgorzata i też wyszła.
Justyna stała przy otwartym oknie i palila.
„Co się stało?“ spaytała Małgorzata, przystając obok.
Justyna wypuściła strumień dymu. Papieros w jej smukłych palcach drżał. Popiół spadł na parapet. Justyna strzepnęla go dłonią, ale tylko rozsłarała.
„Zawsze lubiłaś, jak Bartek śpiewa. Dlaczego wyszłaś?“
„Nadal lubię,” odparła Justyna i zerknęła na drzwi, czy zamknięte.
Z pokoju dobiegł niezgrabny chór męskich głosów. „Bo zupa była za dużo…” – wykrzykiwał najgłośniej Krzysiek.
„Mogłaby mnie wyratować?” zapytała nagle Justyna.
„Ile?” spytała Małgorzata.
„Nie chcę pieniędzy.” Justyna zaciągnęła się głęboko.
„To co? Pokłóciliście się z Krzyśkiem?”
„Małgosiu…” Justyna upewniła się, iż drzwi zamknięte, strzepnęła niedopałka za okno”Wtedy Justyna wyznała szeptem, iż zakochała się w nowym doktorze z pracy, a Małgorzata, choć współczuła przyjaciółce, postanowiła nie mieszać się w ich małżeńskie sprawy, wiedząc, iż miłość czasem rani, ale zdrada niszczy wszystko na zawsze.”