Zapytałem Zetki o to, jak chcą spędzić sylwestra. Starsze pokolenie doskonale ich zrozumie

natemat.pl 3 dni temu
Kiedyś zastanawiali się ile i jaki alkohol kupić. Czy paczka chipsów wystarczy na zakąskę. Dziś coraz więcej ludzi w sylwestra i Nowy Rok pragnie jednego: świętego spokoju. Może to dziwne, ale tę noc pod kocem, przed ekranem lub z książką i niekoniecznie w oparach alkoholu zamierza spędzić mnóstwo młodych ludzi z pokolenia Z. Co dziwniejsze, doskonale rozumie ich mnóstwo osób ze starszych pokoleń.


– Tak, za mną mnóstwo sylwestrowych imprez, zarówno zorganizowanych, jak i domówek, których w większości nie pamiętam. Był alkohol, były głupoty, szybkie romanse i potworne kace. Dziś jestem starszy i kompletnie za tym nie tęsknię. Było, minęło, teraz o wiele bardziej cenię kanapę, rodzinę i własne zdrowie – mówi mi znajomy. Jest mocno po trzydziestce, ma małe dziecko.

Takich ludzi, którzy z wyboru nie chcą uczestniczyć w jakichś sylwestrowych zabawach, jest coraz więcej. Nie czują przymusu imprezowania, celebrowania zmiany daty. Najbardziej cieszą się z tego, iż mają wolny dzień i wolą go przeznaczyć na leniuchowanie, spacery, bieganie, zabawę z dzieckiem, niż na odsypianie i leczenie kaca.

– To nie jest tak, iż nie lubię się bawić. Lubię, lubię się też napić alkoholu. Ale już nie taniej wódki czy supermarketowego piwa. Nie jestem jakimś grinchem, po prostu cenię święty spokój i niewielkie towarzystwo – dodaje mój znajomy.

Jak zamierza spędzić sylwestra?


Przed telewizorem, oglądając to, na co nie miał czasu wcześniej. Jedząc dobre przekąski, ze szklaneczką single malta. Albo bimbru od szwagra, ale w niewielkiej ilości. By móc wstać rano bez bólu głowy, iść na spacer, nacieszyć się ciszą. Zresztą jego dziecko i tak wstanie rano i będzie domagało się zabawy.

Cóż, można powiedzieć, iż on się już w życiu wybawił. Ale trend spędzania sylwestrowej nocy bez hucznego imprezowania staje się coraz popularniejszy również wśród tzw. Zetek, czyli pokolenia urodzonego w tym wieku.

– Moje marzenie to moment ciszy o północy. Wyobrażam sobie, iż każdy przez minutę zostaje sam ze swoimi myślami. Wiem, iż w trakcie domówki to niemożliwe, ale gdyby tak było, to chętnie spotkałabym się ze znajomymi. Dziś stawiam pierwsze kroki w zawodzie psiej behawiorystki. Powiedziałam swoim klientom, iż zajmę się ich psami w sylwestrową noc. Biorę pięć zwierzaków i jadę do domku na wieś. Będzie moja mama i przyjaciółka. Z dala od ludzi, fajerwerków, hałasu. Marzę, żeby zawsze tak to wyglądało – mówi mi Kinga. Ma 25 lat, teoretycznie powinna się bawić, "korzystać z życia".

Po prostu ma być dobrze


– Nie odczuwam żadnej sylwestrowej presji, ale pamiętam ją ze szkoły. Każdy chciał zaimponować innym. Liczyły się imprezy, spotkania w dużej grupie osób. Dziś zupełnie nie mam potrzeby, żeby komukolwiek coś udowadniać i wśród moich bliskich widzę takie samo podejście. W sylwestra spotykamy się we czwórkę. Będę ja, moja przyjaciółka i nasi chłopacy. Spokojne spotkanie. W zasadzie od początku miałam podejście, iż nie zależy mi na niczym konkretnym. Wiedziałam, iż jak będziemy w naszym małym gronie, to co by nie było, po prostu będzie nam dobrze – opowiada Julia, również 25-latka.

A może młodzi mężczyźni myślą innymi kategoriami? Okazuje się, iż niekoniecznie.

– Słuchaj, ja nikomu nie zamierzam mówić, jak ma się bawić. Ale mi się po prostu nie chce. Niech ludzie piją, tańczą, ja wolę sobie posiedzieć w domu, pograć, obejrzeć jakiś serial albo film. choćby sam, mi brak ludzi nie przeszkadza. Przecież to tylko zmiana daty, zamiast czwórki będziemy wpisywać piątkę. Wieczorem pójdę pobiegać, założę się, iż spotkam kilku podobnych "świrów" – śmieje się Dawid. Ma 23 lata, studiuje. Tłumaczy, iż nie czuje żadnej presji świętowania w sylwestra. Tę noc chce spędzić tak, jak lubi.

– Na piwo z kolegami wyskoczę za parę dni. Na spokojnie, bez jakichś głupich kapelusików, trąbek, gównianej muzyki i przymusu świętowania nie wiadomo czego. Jak będę miał ochotę się pośmiać, to włączę sobie telewizor z jakąś sylwestrową imprezą. O, tą w Republice – znów się śmieje.

Dziecko zmienia perspektywę


Ale to niejedyne pokolenia, które starają się spędzić tę "najważniejszą noc w roku" nieco inaczej, niż wypada. Wielu osobom ochota do imprezowania spada wraz z pojawieniem się dzieci. Ale nie narzekają, raczej odkrywają na nowo inne uroki życia.

– Może to kwestia posiadania dziecka (brak niani, a rodzina daleko), a może pewien etap w życiu, kiedy dochodzisz do wniosku, iż nie chce ci się bawić już w sylwestrową noc. Zamiast wykwintnej sukienki szykujesz wygodną piżamę, zamiast drinków – zdrowe koktajle i ciepłe napoje. Z rarytasów: domowa pizza, dobre kino i przyjaciele. Jak dziecko pójdzie spać, to odpalimy naszą domówkę. Ale na spokojnie, bez alkoholu, bez głośnej muzyki, bez tańców i fajerwerków. Na nie co najwyżej będziemy patrzeć przez okna, tuląc psa – opowiada mi kolejna znajoma. 35 lat, mąż, dziecko, pies. Również ona nie narzeka.

– Kiedyś pomyślałabym: ale nuda, biedni ludzie, nie korzystają z życia. Teraz mnie ta wizja cieszy. Przyjemny wieczór z przyjaciółmi, dobrym jedzeniem i kinem. Bez napięcia, nadęcia i niepotrzebnego kaca następnego dnia. Tak też można przecież celebrować koniec i początek roku – tłumaczy.

– Słyszę też od znajomych, iż coraz więcej osób przestaje imprezować w sylwestra i dochodzi do nich: ta najlepsza impreza w roku często okazywała się tą najsłabszą w roku – dodaje.

Idź do oryginalnego materiału