Pamiętam, iż tego grudnia, jeszcze przed północą, Kacper odebrał telefon i rzekł: Dzwonię do mamy i do Grażyny, niech przyjadą na Sylwestra. Czy zdążysz wszystko przygotować?
W końcu nadeszły wyczekiwane wolne! westchnęła Zuzanna, zrzucając buty przy wejściu i osiadła na pufie w korytarzu. Przed nami dziesięć pełnych dni odpoczynku. Rozciągnęłam się, rozluźniłam mięśnie i wyobraziłam sobie leniwe poranki przy kominku.
To świetnie! przytaknął Kacper, opierając się o futrynę drzwi. Właśnie rozmawiałem z Grażyną. Nie mogły ustalić, gdzie świętować, więc przyjadą do nas.
A nasza mama też przybędzie. Zawsze razem z nimi obchodzi nowy rok dodał, zauważając, iż nastrój Zuzanny zaczyna się zmieniać.
Czy wiesz, iż już jutro Sylwester? zapytała ostra Zuzanna. Musiałam po nocach pracować, by zrealizować plan, a teraz mówisz, iż cały dzień mam się bawić przy patelniach?
Co będziemy gotować? odparł spokojnie. Sałatki, drugie danie, przystawki
Kacprze, trzymaj się z daleka od mnie, zanim przypadkowo uderzysz się patelnią powiedziała, nagle poważna. jeżeli twoi krewni przyjdą, niech przyniosą coś do jedzenia. Zadzwoń do nich od razu. Pamiętam jeden Sylwester, kiedy biegałam całą noc z tacami, a twoje panie siedziały na kanapie i popijały wino przy Błękitnym ogniu.
Zuzanno, po co takie zamieszanie? zapytał Kacper, nie spodziewając się tak gwałtownej reakcji.
A jak mam postępować? odparła i od razu udała się do sypialni, by przebrać się w domowy szlafrok.
Zuzanna poczuła gniew, ale jednocześnie uśmiechnięta myślała o tym, iż w tym miesiącu zarobiła półtora raza więcej niż zwykle. Stała przed lustrem, delikatnie zmywając makijaż i rozważając plany na jutro.
Marzyła o spokojnym śnie aż do dwunastej, leniwym śniadaniu, sprzątaniu, zamówieniu jedzenia i przygotowaniu czegoś lekkiego na przyjęcie. Nie chciała hałasu, była zmęczona codzienną gonitwą i pragnęła cichego, przytulnego święta.
Jak sprawić, by wszystko poszło zgodnie z planem? rozważała, przeglądając wszystkie możliwe warianty.
Ignorując krążącego po mieszkaniu męża, Zuzanna przeszła do kuchni, nalała sobie gorącej herbaty z cytryną i usiadła przy stole. Na zewnątrz leciały lekkie płatki śniegu, migocząc w świetle latarni, tworząc prawdziwie świąteczną aurę.
Na chwilę zapatrzyła się w okno, zapominając o problemie, po czym otrząsnęła się i nagle w głowie pojawił się ryzykowny, ale genialny pomysł.
Następny poranek rozpoczął się dokładnie tak, jak zaplanowała Zuzanna: o dwunastej. Rozciągnęła się, a Kacper już stał przy kuchni, zajadając się czymś w misce. Było to rzadkością przed świętami.
Co robisz? spytała, mrugając od światła.
Chcę zrobić ci świąteczne śniadanie uśmiechnął się Kacper, mieszając w misce.
Wygląda, iż coś się pali zaśmiała się, zauważając dym wydobywający się z patelni.
Gdy usiedli przy stole, Zuzanna spytała męża o plany gości, skoro nic nie kupiono, a dom nie posprzątano.
Nie mogłem odmówić Grażynie odparł, nie odrywając wzroku od talerza.
No tak, zmarszczyła brwi Zuzanna. Twojej siostrze trudno powiedzieć nie.
Masz coś do zaproponowania? Wczoraj widziałem, iż zamyśliłaś się. Naprawdę podziwiam twoją cierpliwość, myślałem, iż wywrócisz cały dom.
Najpierw zadzwoń do Grażyny i zapytaj, czy przyniosą przystawki i sałatki. Są cztery osoby: dwie dorosłe i dwójka dzieci.
Dobrze skinął.
Kacper wyjął telefon i niepewnie wybrał numer siostry.
Grażyna, cześć. Zuzanna planuje stół, chciałem się upewnić, co przynieście, żeby się nie dublowało.
Z drugiej strony zaśmiała się. Kacper, mówisz serio? Mam dwoje dzieci! Liczyliśmy, iż Zuzanna coś wymyśli, jak zawsze.
Dzieci już nie mały, chodzą do szkoły odpowiedział.
Nagle w linii rozległ się huk. Ojej, przepraszam, coś znów rozbiłam. Do zobaczenia wieczorem! zawiesiła.
Kacper wrócił do Zuzanny z niepewnym wyrazem twarzy.
Nic nie przyniosą, tak? spytała z nadzieją.
Nie i mama też. Obie mówią, iż chcą odpocząć, a nie gotować podsumował krótko.
Rozumiem odparła, przygryzając wargę. Chcę pojechać na Sylwestra do rodziców. Proponowali to już w czwartek, ale ja chciałam zostać w domu i nie powiedziałam ci. Jedziesz ze mną? Nie mamy wiele czasu w decyzje.
To będziemy się kłócić z krewnymi zauważył Kacper, zaskoczony.
Albo ty się pokłócisz ze mną uśmiechnęła się.
Oczywiście, wybieram ciebie odpowiedział, podnosząc ręce w geście pojednania.
Zuzanna postanowiła posprzątać mieszkanie, by w nowym roku wrócić do czystego wnętrza, a Kacper ruszył na zakupy z listą przygotowaną przez żonę. W centrum handlowym unosiła się świąteczna atmosfera: migoczące lampki, choinki i figurki Świętego Mikołaja.
O tak, choinka! wykrzyknął, kiedy zobaczył stoisko z drzewkami. Nie mogłem o tym zapomnieć!
Zostawił wszystkie sprawy i udał się prosto na targ bożonarodzeniowy. Wybrał małą, ale uroczą jodłę, której gałęzie lekko muskają twarz, gdy nosił ją na ramieniu do domu.
Kiedy otworzył drzwi, Zuzanna odwróciła się i zawołała: Choinka? jej twarz rozpromieniła się uśmiechem.
Czy ozdobimy ją? Nie kupiłem jeszcze nic z listy. Po prostu chciałem cię ucieszyć.
Zawsze byłeś przeciwny żywej choinki?
Nie wiem, w tym roku chciałem czegoś nowego.
Nasze serca napełniło prawdziwe świąteczne nastroje. Zuzanna wyciągnęła z górnej półki pudełko z bombkami i zaczęła ubierać drzewko. Z miłością wieszała ozdoby, a z każdą nową dekoracją pokój stawał się coraz bardziej magiczny.
Kiedy skończyła, Kacper wrócił, niosąc torby pełne jedzenia i drobnych upominków.
Wszystko kupiłeś? spytała, przeglądając zawartość worków.
Prawie, brakuje świeżej ryby. Zatrzymam się jeszcze w jednym sklepie po drodze.
Dobrze odparła, nie spodziewając się takiego zaangażowania. Myślała, iż nie przyjmie jej pomysłu i będą musieli cały wieczór zabawiać gości.
Wkrótce załadowaliśmy samochód, a na zegarze wskazywała dopiero siódma wieczorem, podczas gdy krewni Kacpra mieli przyjechać o dziesiątej. Droga do rodziców Zuzanny zajmowała około godziny, więc wyruszyliśmy z wyprzedzeniem.
Stałyśmy przy otwartym bagażniku, przeładowanym torbami i prezentami. Zuzanna, poprawiając włosy, spojrzała na męża: Mam nadzieję, iż nic nie zapomnieliśmy?
Wszystko jest, oprócz deseru, ale możemy kupić coś po drodze.
Zgodziła się i ruszyliśmy w drogę.
Dom rodziców Zuzanny znajdował się w małej wsi, choć został wybudowany zaledwie dziesięć lat temu, kiedy postanowili sprzedać mieszkanie w mieście i przenieść się na łono natury. Ojciec, Antoni, i matka, Wioletta, zawsze byli pełni energii, nie tracąc euforii życia choćby w podeszłym wieku. Z zewnątrz domik ozdobiony był girlandami, co nadawało mu świątecznego uroku.
Od zeszłego roku nie zdejmujemy girland zaśmiał się Antoni, kiedy Zuzanna pochwaliła ich starania.
Naprawdę? Nie zauważyłam ich, kiedy byliśmy latem odpowiedziała z uśmiechem.
Rozładowaliśmy bagaże, a Zuzanna, podając Antoniemu torby, powiedziała: Przynieśliśmy różne rzeczy. Nie wiem, co planujecie gotować, ale mam nadzieję, iż się przydadzą.
Dajcie mi chwilę, gwałtownie to wprowadzę do domu rozkazał Antoni. A my z Kacprem załatwimy saunę w ogrodzie.
Antoni sam zbudował małą saunę przy domu, używając drewna i aromatycznych olejków, które kupował specjalnie dla gości.
W międzyczasie Zuzanna i jej mama, Wioletta, włączyły świąteczne filmy, zanurzone w przygotowaniach, i nie zauważyły, jak czas leci. Gdy zegar wybił dziewiątą, telefon Kacpra zaczynał dzwonić nieprzerwanie.
Kacprze, otwieraj! Stoimy pod drzwiami rozkazała Siostra, Szymona.
Nie ma nas w domu odpowiedział nieśmiało.
Gdzie jesteście? Kiedy wrócicie? pytają z niezadowoleniem.
Pojechaliśmy do wsi. Wszystko poszło tak chaotycznie, wrócimy dopiero za dwa dni tłumaczył, nie chcąc przyznać się do błędów.
Do wsi? A co z Sylwestrem? nie mogła uwierzyć.
Będziemy świętować tutaj, na wsi wyjaśnił.
Naprawdę? westchnęła Siostra, zmieszana. A my?
macie jeszcze czas, żeby wrócić i spędzić przyjęcie rodzinne odpowiedział spokojnie.
Czy mam całą noc zabawiać dzieci? zapytała z niechęcią.
Nie wiem. jeżeli będzie trzeba, to odpowiedział niepewnie.
Taka podłość mnie nie spodziewałam. Może macie klucz pod wycieraczką? dopytała, mając nadzieję, iż nie będzie sprzątać po nas.
Teraz rozumiem, czemu co roku jedziecie w gościnę uśmiechnął się Kacper. A moja żona mnie przechytrzyła dodał, życząc wszystkiego najlepszego na nowy rok.
Po krótkiej rozmowie telefon zadzwonił do jego matki, Aliny.
Tak, wyjechaliśmy wykrzyknął, nie czekając na odpowiedź. Sylwestra będziemy świętować na wsi. Nie zostawiliśmy wam kluczy.
Jak możesz tak z nami postępować? Liczyliśmy na was! wybuchła matka.
Rozumiem, ale tak się stało odparł. Skończyło mi się cierpliwość do ciągłych przyjęć w małym mieszkaniu. Dlaczego nie zapraszacie nas do siebie? A przyjść z gotowym jedzeniem to zawsze proszę! Wasze mieszkania mają trzy pokoje!
Synu, naprawdę urodziłam cię, by znosić takie traktowanie? zapytała z goryczą.
Czy to sprawiedliwe? dodała, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
Dobrze, rozumiem cię westchnęła matka. Już cię nie będziemy niepokoić.
Po rozmowie Kacper westchnął ciężko. Nie chciał psuć relacji z rodziną, ale poczucie urazy zaległo już długi czas.
Wszystko w porządku? zapytała Zuzanna, kładąc mu głowę na ramieniu.
Tak, mama zadzwoniła odpowiedział krótko.
Rozumiem westchnęła. Czy podjęliśmy dobrą decyzję?
Oczywiście! odparł, zwracając się do żony. Czekają nas przygotowania, a ja czuję, iż tylko wykorzystują moją dobroć. Zbyt długo to znosiłem.
Zuzanna objęła go mocno, starając się dodać otuchy.
Daj spokój próbował rozluźnić atmosferę. Chodźmy przygotowywać święta.
TenW noc sylwestrową, przy blasku choinkowych świateł i dźwiękach kolęd, Zuzanna i Kacper, otoczeni rodziną, wspólnie wypowiedzieli życzenia, a serca ich wypełnił spokój i radość, której nie dało im żadne zamieszanie.




![Twoja krew może uratować życie! Rozmowa z lek. Karolem Chojnackim, specjalistą medycyny rodzinnej w punkcie poboru krwi SP ZOZ w Szamotułach [FILM]](https://i0.wp.com/wielkopolskamagazyn.pl/wp-content/uploads/2025/11/20251106_1059230.jpg?ssl=1)





