Zapomniałaś nas zaprosić na imprezę
Kasia kochała swojego męża całym sercem. Uważała, iż ma ogromne szczęście, iż go znalazła. Marek był troskliwym i kochającym mężczyzną, zawsze gotowym zrobić więcej dla swojej ukochanej.
Ale z rodziną męża Kasia nie miała tyle szczęścia. Mówi się, iż w każdej rodzinie jest jakaś czarna owca. U Marka było odwrotnie to on wydawał się jedynym normalnym, podczas gdy reszta była… no, powiedzmy, specyficzna.
Teść na przykład za każdym razem, gdy widział Kasię, mówił, iż przytyła i może kryje kogoś pod swetrem. Choć Kasia była w świetnej formie i od czasów pierwszego spotkania z rodzicami Marka nie przybrała ani grama, Januszowi to nie przeszkadzało. Jego uwaga była jak refren piosenki gdyby choćby Kasia schudła dziesięć kilo, i tak by to powiedział.
Miał też zwyczaj niezręcznych żartów, od których Kasi robiło się gorąco. Jego nawyk chodzenia po domu bez koszulki wcale nie poprawiał sytuacji.
Teściowa, Bożena, uwielbiała pouczać wszystkich, choćby w tematach, w których się nie znała. Uczyła Kasię, jak się ubierać modnie, jaką fryzurę wybrać, jaki błyszczyk do ust pasuje. Gdy Kasia z Markiem wprowadzili się do nowego mieszkania, Bożena przeszła samą siebie zaglądała w każdy kąt, krytykując i tłumacząc, jak należy urządzić wnętrze.
A potem była młodsza siostra Marka beztroska dziewczyna z dwójką dzieci od różnych ojców, z którymi Ania nigdy nie miała poważniejszych związków. Ciągnęła dzieci za sobą wszędzie i jako matka oczekiwała, iż świat będzie się przed nią uginał. Trzeba było ustąpić jej miejsca w autobusie, przepuścić w kolejce, podać jedzenie jako pierwszej.
Mimo iż dostawała alimenty od ojców dzieci, korzystała z zasiłków i mieszkała na garnuszku rodziców, Ania wciąż polowała na darmowe rzeczy. choćby gdy czegoś nie potrzebowała, brała to, bo sama myśl o okazji napawała ją ekscytacją. Dlatego w domu zalegały pieluchy, których dzieci już nie używały, stosy niepotrzebnych ubrań, zabawki połowa tych rzeczy była jej zbędna, ale twierdziła, iż to część jej biznesu: brać za darmo, udawać biedną, a potem sprzedawać.
Jej dzieci były rozwydrzone i bezczelne, ale cóż z taką matką trudno oczekiwać inaczej. Gdy gdzieś przyszły, od razu szukały słodyczy, zabierały, co popadnie, brały cudze rzeczy bez pytania. Ania nigdy ich nie upominała.
Kasia z przerażeniem wspominała ich jedyną wizytę w nowym mieszkaniu na przyjęciu housewarmingowym. Ania podarowała im zastawę do herbaty, ewidentnie zdobytą za darmo, a po ich wyjściu zniknęły wszystkie słodycze, nowy wazon był rozbity, a na zasłonach zostały ślady czekolady. Przynajmniej Kasia wolała wierzyć, iż to była czekolada.
Nic dziwnego, iż gdy zbliżały się urodziny Kasi, postanowiła nie zapraszać rodziny męża. Inaczej impreza byłaby nie do uratowania. Teść rzucałby niestosowne uwagi, teściowa uczyłaby ją życia, a Ania żebrałaby o niepotrzebne graty dla dzieci, które tymczasem zamieniłyby mieszkanie Kasi i Marka w pole bitwy.
Oczywiście, Kasia czuła lekki dyskomfort wobec męża z powodu tej decyzji, ale miała nadzieję, iż zrozumie.
Marku, chciałabym świętować urodziny w domu. Zaproszę moich rodziców i kilku przyjaciół.
Dobrze, nie mam nic przeciwko. W końcu nie urządziliśmy mieszkania tak ładnie po to, żeby nikt tego nie widział, prawda? uśmiechnął się.
Właśnie. Teraz wygląda jak studio do sesji zdjęciowych. Ale…
Co? zaniepokoił się.
Proszę, nie gniewaj się. Ale nie chcę zapraszać twoich rodziców.
Marek westchnął ciężko i skinął głową.
Przepraszam, ale naprawdę jest mi z nimi ciężko. A na urodziny chciałabym się zrelaksować, a nie być cały czas w gotowości powiedziała z przepraszającym uśmiechem.
Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć. Oni nie są łatwi.
Nie jesteś zły?
Nie, wcale. To twoje święto, ma być tak, jak chcesz.
Kasia po raz kolejny utwierdziła się w przekonaniu, iż jej mąż jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Czasem myślała, iż musiał być adoptowany to by wszystko wyjaśniało.
Kasia nie powiedziała teściom o przyjęciu, tłumacząc, iż tym razem spędzą je sami. choćby poprosiła Marka, żeby im nic nie mówił.
Ale w końcu się dowiedzieli. Bożena zadzwoniła do matki Kasi, żeby porozmawiać o pracy, i przypadkiem się wygadała.
Oto jak twoja synowa nas traktuje! krzyczała Bożena. Nie jesteśmy dla niej odpowiednią rodziną, co?!
Mamo próbował ją uspokoić Marek Kasia po prostu chciała spędzić urodziny z rodzicami i bliskimi przyjaciółkami. To jej dzień, niech decyduje. Gdyby organizowała wielkie przyjęcie, na pewno by was zaprosiła.
Dobrze, już rozumiem. I powiedz swojej żonie, iż jesteśmy głęboko zranieni!
Matka rzuciła słuchawką, a Marek tylko pokiwał głową. Doskonale rozumiał Kasię. Może nie wypadało tego głośno mówić, ale zawsze wstydził się swoich bliskich. I nie chciał, żeby Kasia też przez nich cierpiała.
Postanowił więc nic nie mówić, żeby nie psuć zabawy. Opowie jej o słowach matki po urodzinach.
Rano, gdy Kasia skończyła dwadzieścia sześć lat, Marek wręczył jej bukwiat róż i bon do spa. Wiedział, iż ostatnio bardzo się męczyła najpierw ślub, potem remont i przeprowadzka, a do tego nadgodziny w pracy. Zasłużyła na odpoczynek.
Goście zaczęli schodzić się po południu. Kasia postawiła na bogaty poczęstunek, idealną stylizację i perfekcyjną fryzurę. Wyglądała na szczęśliwą i spodziewała się niezapomnianych wrażeń.
Nie spodziewała się jednak tego, co miało nadejść.
Gdy wszyscy już zasiedli do stołu, zadzwonił dzwonek.
To pewnie tort zerwała się Kasia zupełnie zapomniałam, zamówiłam go w ostatniej chwili.
Gdy otworzyła drzwi z uśmiechem, ten natychmiast zniknął. Za nimi stali nieproszeni goście. W komplecie.
Wszystkiego najlepszego,Za drzwiami stała Bożena z różą w ręku, Janusz z ironicznym uśmiechem i Ania z dziećmi, które już sięgały po buty gości, a Kasia wiedziała, iż jej wymarzony dzień właśnie legł w gruzach.







