Część szósta
Żadne dzikie zwierzę nie dożywa późnej starości. To życie ma prędzej lub później tragiczny koniec. Pozostaje tylko pytanie, jak długo może uciekać od swoich wrogów lub ich zwyciężać. „Bawełniasty Ogonek” („Uszko”) i matka mieli wrogów z każdej strony. Każdego dnia uciekali przed psami, lisami, kotami, wężami sokołami czy sowami i innymi zwierzętami, którze były gotowe ich zabić. Oni mieli setki przygód i przynajmniej raz dziennie starali się o swoje przeżycie i zachowywali się przy życiu dzięki łapkom czy mózgom. Kiedyś pewien łowca wraz ze swoim psem schwytali „Uszko” żywego. Ale „Uszko” był szczęściarzem i uciekł następnego dnia. Więcej niż jeden raz biegł do wody i pływał, jak najdalej od kota. Wiele razy sokoły i sowy ścigały go ale na każdy rodzaj niebezpieczeństwa miał odmienną sztuczkę, i za każdym razem uciekał. Stawał się starszy i mądrzejszy, wzrastał, mniej używał swych łap aby uciec przed wrogami, a więcej używał swego rozumu. Raz pojawił się młody pies o imieniu „Ranger”. Jego pan dla wprawy przyprowadzał go na ścieżki, którymi chadzali „Bawełniasty Ogonek” („Uszko”). „Uszko” lubił odrobinę niebezpieczeństwa. Gdy zauważył psa, rzekł do swojej matki: „Och, mamo, znowu tutaj przychodzi pies. Muszę mieć odrobinę zabawy z nim dzisiaj”. „Jesteś zbyt śmiały, „Uszku”, mój synku”, odpowiedziała. „Ale, mamo, to jest tak zabawne robić głupca z biegającego psa i to jest dobry trening dla mnie. jeżeli będę w niebezpieczeństwie dam sygnał i będę uderzać łapami, wtedy ty możesz przyjść i mi pomóc”. Po czym wybiegł, a pies za nim. „Uszko” zawsze pozbywał się psa przez jakiś interesujący trik lub przybiegał do swej matki, która reagowała od razu. W ten sposób „Uszko” uczył się wszystkich sztuczek lasu. Na przykład wiedział, iż jego zapach był bardzo intensywny przy gruncie lub kiedy był zgrzany. Gdy nie skakał przy gruncie przez pół godziny, ślad pozostawał słabszy. Tak więc, gdy zmęczył się pościgiem, a pies „Ranger” był za nim, biegł ku krzewom różanym, gdzie pies nie mógł za nim podążać. Potem opuszczał krzewy różane i biegł prosto ku drzewom. Później zaczął biegnąć zygzakiem i pozostawił ślad tak krzywym, iż pies, gdy znalazł w końcu ślad, nie wiedział w którym kierunku ruszyć. „Uszko” wracał na swój stary szlak i biegł nim przez jakiś czas. Potem ponownie skakał na boki, aż przybiegł do wysokiego pniaka, pobiegł na koniec pniaka i znieruchomiał. „Ranger” stracił dużo czasu w krzewach różanych, a zapach był już słaby, gdy on odnalazł ślad.
Pewnego razu minął pniak, na którym „Uszko” siedział bardzo cicho cały „zmrożony”. Potem pies znowu obwąchiwał pniak. Ale „Ranger” nie widział go i pobiegł dalej. Tak to „Uszko” odniósł zwycięstwo tego dnia.














