Zaginął 17 lat temu, a państwo uznało go za zmarłego. Żywego mężczyznę namierzono w parku

gazeta.pl 2 godzin temu
Bułgar uznany za zmarłego odnalazł się po 17 latach w surowych górach Pirinu, gdzie żył bez dokumentów i z dala od ludzi. Strażnicy trafili na jego obozowisko ukryte w miejscu, do którego rzadko docierają choćby zwierzęta. Sprawa zaskoczyła śledczych, a rodzina zabrała głos.
Ta niesamowita historia zaczęła się od rutynowej kontroli biwaków, która przerodziła się w jedno z najbardziej zaskakujących odkryć ostatnich lat. Strażnicy bułgarskiego parku narodowego trafili na namiot rozstawiony w miejscu, gdzie zwykle zagląda tylko dzika zwierzyna. W środku siedział mężczyzna bez dokumentów, reagujący agresją na każdą próbę kontaktu. Dopiero po przyjeździe policji okazało się, iż w państwowych rejestrach widnieje jako osoba zmarła. W tym momencie ruszyła lawina pytań o jego przeszłość.

REKLAMA







Zobacz wideo Majorka poza sezonem? Ależ oczywiście! [VLOG]



Z czego słynie Bułgaria? Jest tam górski park narodowy, w którym panują surowe warunki
Rutynowe patrole w Parku Narodowym Pirin zwykle kończą się krótkim upomnieniem dla turystów lub sprawdzeniem, czy ktoś nie zostawił żaru w palenisku. Tym razem było inaczej. Ekipa dyrekcji parku natknęła się na obozowisko rozbite w miejscu, którego nie obejmują żadne dopuszczone szlaki. Namiot wyglądał na używany od dawna, a strażników zaniepokoiło to, iż ktoś ewidentnie starał się unikać kontaktu z ludźmi. Włodarze parku mówili potem, iż to miejsce wybierają głównie zwierzęta, które chcą odpocząć od ludzi.
Gdy podeszli, by wylegitymować mieszkańca obozowiska, sytuacja gwałtownie się zaostrzyła. Jak relacjonował dyrektor parku Rosen Banenski, cytowany przez serwis turkiyetoday.com, mężczyzna reagował nerwowo i agresywnie, dlatego na miejsce wezwano policję. Funkcjonariusze nie znaleźli przy nim żadnych dokumentów, a wstępne sprawdzenie danych przyniosło wynik, który brzmiał jak pomyłka. Według oficjalnej ewidencji urzędowej ten człowiek, którym okazał się Bojan Iwanow… od dwunastu lat nie żył.


Po dokładniejszej weryfikacji okazało się, iż to mieszkaniec Ruse, zgłoszony jako zaginiony w 2008 roku. Jego poszukiwania trwały długo i obejmowały zarówno krajowe, jak i zagraniczne służby. Gdy przez lata nie pojawił się żaden ślad, w 2013 roku wydano akt zgonu. W Pirinie natrafiono więc na osobę, którą państwo oraz rodzina formalnie pożegnały już dawno temu.
Banenski podkreślił, iż mężczyzna świadomie omijał uczęszczane rejony parku. Namiot stał w miejscu trudno dostępnym choćby dla strażników. Po pełnym potwierdzeniu tożsamości będzie można wydać mu nowe dokumenty, a za nielegalne biwakowanie grozi wysoki mandat, sięgający pięciu tysięcy lewów (10800 zł). przez cały czas jednak pozostaje pytanie, które unosi się nad całą sprawą. Jak udało mu się żyć poza systemem przez tak długi czas?









Rodzina w szoku. Najpierw go pochowali, a teraz okazał się zupełnie... żywy
Kiedy informacja o odnalezieniu mężczyzny obiegła Bułgarię, jego bliscy dowiedzieli się o wszystkim dopiero z mediów. Jak podała stacja telewizyjna NOVA, matka przez lata nie traciła nadziei i sama chodziła po okolicznych wsiach, szukając najmniejszego śladu. Mariela Jordanowa, sąsiadka i była sołtys Novo Selo, wspomniała, iż kobieta była zrozpaczona i prosiła o pomoc, gdzie tylko mogła. Dopiero po wielu latach bezowocnych poszukiwań i kolejnych raportach policji oraz służb międzynarodowych, które nie przynosiły żadnych nowych informacji, zaczęła godzić się z myślą, iż jej syn nie żyje.
Serwis fakti.bg opisuje, iż Bojan miał za sobą trudny okres. Jego znajomi mówili o narastających długach i problemach finansowych. Wspominano o lichwiarzach, którzy mieli go zastraszać, a choćby o rozbiciu jego samochodu, by wymusić spłatę należności. Długi rosły, w domu pojawiał się komornik, a wokół krążyły nieznane auta. Zdaniem Jordanowej strach przed tym, co mogło spotkać rodzinę, mógł skłonić go do nagłego zniknięcia.


Rodzina potwierdziła, iż ostatnie lata przed jego zaginięciem były dla Bojana wyjątkowo trudne. Rozstał się z partnerką, ich syn zamieszkał w Warnie, a relacje z siostrami praktycznie się urwały. Matka długo liczyła choćby na jakieś wyjaśnienie, ale gdy przez ponad pięć lat nie pojawił się żaden ślad, sąd uznał go za zmarłego, a decyzję oparto na zeznaniach znajomych i raportach służb.
Dziś bliscy przeżywają jednocześnie ulgę i niepokój. Jak informuje serwis fakti.bg, matka jest w złym stanie zdrowia i nie chce udzielać wywiadów. Ma tylko jedno życzenie - zobaczyć syna, który po krótkim zatrzymaniu w Bansku ponownie zniknął. Trwa procedura unieważnienia aktu zgonu. Jak tłumaczyła zajmująca się tą sprawą sędzia Eleonora Nikołowa, potrzebne będzie jego oświadczenie, rozpoznanie przez rodzinę albo test DNA. Dopiero wtedy formalnie odzyska swoją tożsamość. Czy w twoim otoczeniu zdarzyło się, iż ktoś zaginął na dłużej i nie było z nim kontaktu? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału