Natalia Maszkowska, znana w sieci jako Nathallae, to była uczestniczka programu "MasterChef" oraz twórczyni internetowa. W sieci dzieli się przede wszystkim przepisami na pyszne jedzenie, relacjami z podróży oraz niekiedy swoją codziennością. Oprócz tego w okresie zimowym odwiedza popularne jarmarki bożonarodzeniowe i sprawdza jakość serwowanych na nich potraw. Niedawno była we Wrocławiu, gdzie wydała 200 zł. Które wydarzenie odwiedziła teraz?
REKLAMA
Zobacz wideo Byliśmy na Jarmarku Bożonarodzeniowym w Krakowie. Ceny? Zobaczcie sami
Odwiedziła jarmark w Brukseli. Jedno ją zszokowało
Tym razem na celownik wzięła Belgię, a dokładniej Brukselę. Już na początku opublikowanego w sieci nagrania przyznała, iż jedna rzecz mocno ją zaskoczyła. - Swoją drogą nigdy nie widziałam takiego jarmarku, gdzie co druga budka, to był alkohol - powiedziała. Testowanie zaczęła od belgijskich gofrów, które skwitowała bardzo krótko. - Wszystko było jednym wielkim gotowcem - przyznała, dodając, iż tu chyba "sanepid nie istnieje". Za jedną niedużą porcję zapłaciła 20 zł, z czego 4 zł kosztowała bita śmietana. - Bardzo się zawiodłam - podsumowała.
Następnie swoje kroki skierowała do budki z grzanym winem, gdzie zapłaciła 21 zł za napój i 4 zł za zwrotny kubek. - Wino miało posmak anyżu i było naprawdę bardzo dobre - powiedziała. Na dokładkę sięgnęła jeszcze po portugalski specjał, czyli pasteis de nata. To nic innego jak budyniowe babeczki z ciasta francuskiego. Na jarmarku kosztowały 13 zł i oceniła je jako "obłędne". Skusiła się też na kanapkę z serem raclette za 31 zł. Dobrała do niej "dedykowane białe wino" za kolejne 23 zł. - Niestety, ale kanapka była dużo gorsza, niż ta na jarmarku w Warszawie - podsumowała specjał. Ze słodyczy skosztowała kolorową piankę o cytrynowym smaku za 11 zł. - Obłędna, ale prawdopodobnie będę po niej świecić - padł komentarz.
Gdzie jechać na jarmark? Tutaj jedzenie bywa różne
Na jarmarku zjadła jeszcze sporych rozmiarów podpłomyka z dodatkiem śmietany, boczku i szczypiorku, który pachniał nieco jak pierogi ruskie. W smaku natomiast był słony oraz chrupiący i kosztował 46 zł. Będąc w Belgii, nie mogła nie spróbować frytek belgijskich. - Mój największy zawód - skwitowała, gdyż za ceną 25 zł krył się mrożony produkt. Doceniła jednak "niezłe" sosy i ruszyła na poszukiwania belgijskiej czekolady na ciepło. Niestety, zakończyła je niepowodzeniem, ponieważ znalazła jedynie "śmieszne kakałko" za 17 zł, które wolała przemilczeć.
Ze względu na fakt, iż większość budek oferowała alkohol, Natalia zdecydowała się przetestować zestaw szotów. Za zestaw sześciu różnych zapłaciła 84 zł. Było warte? - Naprawdę okropne, kolorowe i niestety niedobre - powiedziała. Nie poddała się jednak i w innym miejscu zakupiła jednego szota za 1 euro. Trafiła na greckie ouzo z miodem, które jej posmakowało. Zahaczyła też o tunezyjskie stanowisko, na którym kupiła oryginalną miętową herbatę i baklawę. Całość za 15 zł. Na koniec zaś skosztowała soku jabłkowego na gorąco za 17 zł. Łącznie zakupy spożywcze na jarmarku wyniosły ją 365 zł. - Boleśnie przekonałam się, iż słabe jarmarki są nie tylko w Polsce, ale oczywiście są wyjątki - podsumowała cały wyjazd.
Który jarmark warto odwiedzić? Ten poleca uczestniczka "MasterChefa"
Nagranie twórczyni wywołało lawinę komentarzy. Wśród nich padło pytanie o to, który jarmark poleca najbardziej. Wprost odpowiedziała, iż ten w Gdańsku.
Tam podpłomyk to taka niemiecka pizza
Wszędzie w Belgii zamiast dobrej czekolady leją to mleko czekoladowe
Czyli taniej lub porównywalnie. Szkoda, iż zarobki nie są porównywalne
Te gofry to i tak lepsze, niż te u nas reklamowane jako domowe i chrupiące, a w rzeczywistości na wpół surowe i też z gotową śmietaną jeszcze gorszej jakości za 22 zł
Bruksela ma jeden z najgorszych jarmarków w Belgii
- pisali inni. Lubisz jarmarki? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.





