Przebiegły Tymek
Kasia z mamą kłóciły się już od kilku dni. Męczyły się, rozchodziły każda w swoją stronę, milczały, dąsały. Ale wystarczyło, by któraś się uspokoiła i wróciła do rozmowy, by znów wybuchła awantura.
— Z tobą nie da się rozmawiać! Nikogo nie słuchasz. Dla ciebie liczy się tylko twoje zdanie i niczyje więcej. choćby taty nie słuchałaś. Dlatego odszedł — krzyczała Kasia.
Wiedziała, iż mówienie o ojcu to cios poniżej pasa, ale poniosło ją, nie potrafiła się zatrzymać, złość wzięła górę.
— I tak się wyprowadzę, bo bez Darka nie potrafię żyć. Kocham go. Chciałam zrobić to po dobroci, ale widzę, iż się nie da. Jestem dorosła, mam dwadzieścia lat. Dawno temu w tym wieku dziewczyny uważano za stare panny. Ty zawsze taka idealna. Nie masz dość siebie samej? Nie chcę być taka jak ty… — urwała.
— A ja przecież nie jestem przeciwko. I doskonale cię słyszę. Więc dlaczego się nie pobierzecie, skoro się tak kochacie? — powiedziała mama niemal spokojnie, przestraszona atakiem córki.
— Znowu to samo — jęknęła Kasia. — Gdzie się żenić? Jesteśmy studentami. Mamy cię obciążać? Albo jego rodziców? Oni już kupili Darkowi mieszkanie.
— A z czego będziecie żyć?
— Przecież mówiłam, Darek pracuje, robi strony, małe programy na komputerze. Płacą mu za to. Tak, mamo. Naprawdę nie słyszałaś, iż teraz tak się pracuje, online? Na jedzenie nam starczy, a za rok skończymy studia i się pobierzemy.
— To poczekajcie rok. Czy tak wam się spieszy? Jesteś w ciąży, tylko mi nie mówisz? — Mama podejrzliwie zmierzyła wzrokiem Kasię.
— Nie, mamo, nie jestem w ciąży. Mam dość. Z tobą i tak nie ma sensu rozmawiać. — Kasia poszła do swojego pokoju i zaczęła wyciągać rzeczy z szafy, wpychając je do plecaka. Rzeczy się nie mieściły, więc stanęła przy kanapie, zastanawiając się, co zrobić.
Do pokoju weszła mama. „Zaraz znowu zacznie krzyczeć” — pomyślała Kasia. Ale mama tylko postała w milczeniu i wyszła. Kasia nie wiedziała, co o tym myśleć. Po kilku minutach wróciła, położyła na kanapie obok stosu ubrań walizkę. Tą samą, z którą jeździła z ojcem do sanatorium.
— Dziękuję! — Kasia przytuliła mamę. — Nie wyjeżdżam na koniec świata, będę do ciebie przychodzić. Dzwonić codziennie. jeżeli coś będzie potrzebne, powiedz, przyjdziemy z Darkiem, zrobimy.
Mama nagle opadła z sił, usiadła na kanapie i zakryła twarz dłońmi.
— Wszyscy mnie zostawiają. Słusznie, uciekajcie, odchodźcie, jakbym była jakimś potworem. Młoda i zdrowa była potrzebna, a teraz tylko wam przeszkadzam. Ojciec sobie młodą znalazł, stara mu nie pasuje. Jak mu wrzód żołądka dokuczał albo krzyż się zaciął, to byłam potrzebna. Opiekowałam się nim, robiłam masaże, gotowałam na parze. Soki z ziemniaków i kapusty wyciskałam. Wtedy byłam dobra. A jak wyzdrowiał, siły wróciły, poszedł do innej, młodej i zdrowej. Nic nie szkodzi, przyjdzie czas, znów będzie potrzebował, to się przyczłapie, tylko ja mu już nie wybaczę.
Teraz i ty odchodzisz. Co ci tak nie smakowało? Samej gotować przyjdzie, po zakupy chodzić, prać. A do tego jeszcze nauka. Ciężki los kobiety. A jak zajdziesz w ciążę? Do czego ci się tak spieszy?
Kasia przysiadła obok mamy, objęła ją za ramiona. Czuła, jak jest spięta, przygnębiona. Przemknęła jej choćby myśl, by ustąpić, zostać.
— Moglibyście się tak dalej widywać. Po co z domu uciekać? — Mama nie mogła się uspokoić.
— Po co ludzie razem mieszkają? Bo bez siebie nie potrafią żyć. Kocham go. Będę przychodzić. Obiecuję. I dzwonić codziennie. Chcesz, to my do ciebie przyjdziemy mieszkać?
Mama odsunęła dłonie od twarzy i gwałtownie się wyprostowała.
— Jeszcze czego.
Kasia w duchu się uśmiechnęła.
Mama późno wyszła za mąż. Babcia była surowa, nigdzie jej nie puszczała. Dopiero jak umarła, mama się ożeniła. Wskoczyła w ostatni wagon, jak to mówią.
Kasia ma dwadzieścia lat, a mama już na emeryturze. Firma, w której pracowała, zbankrutowała i zamknęli. Wszystkich w wieku wysłali na emeryturę. A do tego ojciec wyczyniał numery. Kasia to wszystko rozumiała. Ale jak się rozdzielić między mamę a Darka? Raczej nie dogadaliby się we trójkę. Kasia znała charakter mamy. I po co próbować, skoro Darek ma swoje mieszkanie? Więc tak będzie lepiej. Tylko mama boi się zostać sama.
— Przepraszam cię, mamo. Bardzo cię kocham. Ale i Darka kocham. — Kasia wstała i zaczęła pakować rzeczy.
Gdy mama wyszła z pokoju, wyjęła z kieszeni dżinsów telefon.
— Czekasz? — zapytała do słuchawki. — Zaraz będę.
Schowała telefon, zarzuciła plecak na plecy, postawiła walizkę na podłodze i wytoczyła ją z pokoju.
Mama siedziała w kuchni, odwrócona do okna.
— Mamo, nie gniewaj się. Zadzwonię jutro — powiedziała Kasia przepraszającym tonem.
Mama nie drgnęła. Siedziała taka zagubiona, samotna, urażona, iż Kasi zrobiło się jej żal. Ale jeżeli teraz zmięknie, pójdzie do mamy, ta znów zacznie przekonywać, by została. A Darek już dawno czeka na nią na podwórku, pewnie zmarzł. Więc Kasia, zanim jeszcze zmieni zdanie albo mama otrząśnie się z odrętwienia, zdecydowanie podeszła do drzwi.
Taksówkę można by zamówić, ale oszczędzało się pieniądze. Więc z Darkiem poszli na przystanek autobusowy.
— No i jak poszło? Mama bardzo się krzyczała? Namawiała, byś została? — zapytał Darek w autobusie, ściskając dłoń Kasi.
— Normalnie — burknęła.
Nie chciała opowiadać.
— Żałujesz, czy co?
— Nie, co ty — pospiesznie odpowiedziała Kasia i przytuliła się do Darka.
Kasia dzwoniła do mamy codziennie między zajęciami. Tamta narzekała, iż ciśnienie dokucza, stawy bolą na zmianę pogody. Już koniec listopada— Ale teraz, gdy ma Tymka, przynajmniej nie jest sama — pomyślała Kasia, patrząc przez okno autobusu na migające ulice.