Stary człowiek ciężko opadł na zimną ławkę w parku obok opuszczonego klubu. W dłoniach trząsły się wytarte rękawiczki, a wzrok błądził po twarzach przechodniów, jakby kogoś wypatrywał. Obok szła niska starsza kobieta ze schludnym siwym kokiem i torbą przewieszoną przez ramię. Gdy ją zauważył, uniósł się lekko i cicho zawołał: — Marysia… Maryś Wojciechowska… Zaczekajcie. […]