Za "brzydkie" na ekran? Mam dość hejtu na aktorki, które wyglądają jak ludzie

natemat.pl 18 godzin temu
Ile razy jeszcze przeczytam, iż Bella Ramsey jest za brzydką osobą, żeby grać główną rolę w "The Last of Us"? Że Madeline Brewer straszy w finałowym sezonie "Ty"? Że Aimee Lou Wood powinna "coś zrobić z zębami"? Skala hejtu wobec aktorek o "nieinstagramowej" urodzie osiągnęła poziom absurdu. Z jednej strony narzekamy, iż wszystkie celebrytki wyglądają tak samo – z drugiej, kiedy na ekranie pojawia się autentyczna twarz, internet nie potrafi tego znieść. To nie tylko hipokryzja – to społeczny problem.


Krytyka kobiecego wyglądu nie jest niczym nowym, ale w ostatnim czasie zalała internet z porażającą siłą.

Zaczęło się od Aimee Lou Wood w trzecim sezonie "Białego Lotosu" – zęby gwiazdy "Sex Education" tak rozgrzały niektórych widzów, iż dobrodusznie polecali 31-latce usługi dentystyczne. W hejt nieoczekiwanie wpisał się kultowy amerykański program "Saturday Night Live", który sparodiował postać Chelsea w okrutny i zupełnie nieśmieszny sposób.

Chwilę później, również na HBO i Max, zadebiutował drugi sezon "The Last of Us". Bella Ramsey już dwa lata temu stała się celem paskudnych komentarzy "oburzonych" jej twarzą internautów, ale przy okazji nowych odcinków szambo wybiło. Powiecie: "bo serialowa Ellie nie przypomina tej z gry". Jasne – tylko iż ludzie uderzają w Bellę wyłącznie z powodu wyglądu, który "niestety" nie przypadł im do gustu. Obrzydliwych memów naprawdę trudno się doliczyć.

A teraz dostaje się Madeline Brewer, gwieździe piątego, finałowego sezonu hitu Netfliksa "Ty". Jej oryginalna uroda także nie spodobała się widzom. Werdykt TikToka? Aktorka (znana m.in. z "Opowieści podręcznej") przypomina – uwaga – Rumpelstiltskina ze "Shreka". Brak słów.



To wszystko jest bardziej obrzydliwe, niż potrafię wyrazić słowami. I tak – wiele razy miałam odruch wymiotny, przeglądając sekcje komentarzy (teraz je omijam dla własnego zdrowia psychicznego). Od razu podkreślę: można mieć swój gust. Nie każdy musi się każdemu podobać. Ale wylewanie jadu w sieci to zupełnie inna sprawa.

Bella Ramsey, Aimee Lou Wood Wood i Madeline Brewer pod ostrzałem internautów


Zbrodnia Wood, Ramsey i Brewer? Uroda, która nie wpisuje się w instagramowy kanon piękna. Nie, gwiazdy "Białego Lotosu", "The Last of Us" i "Ty" wcale nie są brzydkie – są po prostu inne niż większość współczesnych celebrytek.

Wciąż oczekuje się od kobiet – zwłaszcza tych na ekranie – nierealistycznej fizycznej perfekcji: gładkiej cery, dużych oczu, idealnej symetrii. Oczekiwania wobec tego, jak "powinnyśmy" wyglądać, są wyśrubowane jak nigdy wcześniej. Możemy za to podziękować filtrom w social mediach, boomowi na medycynę estetyczną i popularności "idealnych" influencerek.

Z jednej strony narzekamy: "Wszystkie celebrytki wyglądają tak samo!". Te same usta, fryzury, rysy twarzy (Hollywood ostatnio zaroiło się od identycznych klonów – wygląda na to, iż wszyscy odwiedzają tego samego chirurga, który z przytupem pojawił w LA), co nas irytuje. Gdzie się podziała autentyczność? Najpiękniejsza jest przecież "naturalna uroda"!

Tyle iż to ściema. Bo kiedy pojawia się ktoś z naturalną twarzą – z krzywym zgryzem, bez filtra, ze zmarszczkami, z małymi ustami i o asymetrycznych rysach – natychmiast dostaje lawiną hejtu.



To pokazuje, jak ogromna jest presja, żeby kobiety mieściły się w "estetycznym standardzie", choćby jeżeli to absurdalne i sprzeczne. Czyli: bądź naturalna, ale naturalnie idealna. Bądź oryginalna, ale tak, żeby nie odstawać. Czego nie rozumiesz?

Ktoś pewnie powie: mężczyźni też są hejtowani z powodu wyglądu. Jasne. Ale nieporównywalnie rzadziej niż kobiety. Popatrzmy na facetów, którzy mają tłumy fanek i są "chłopakami Internetu": Adam Driver, Timothée Chalamet, Harris Dickinson, Barry Keoghan, Paul Mescal. Nie wyglądają jak "byczki" z Instagrama, a mimo to nikomu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – dostają łatkę "ciekawie brzydkich" i masowo do nich wzdychamy.

A Steve Buscemi? Jack Black? Uwielbiani. I ostatni, jaskrawy przykład – Walton Goggins z "Fallouta" i "Białego Lotosu", który stał się obiektem pożądania mimo oryginalnej urody (w "Falloucie" był radioaktywnym zombie bez nosa, a TikTok szalał na jego punkcie). Tymczasem jego ekranowa partnerka – wspomniana Aimee Lou Wood – jest wyzywana od brzydul.

Podwójne standardy nigdy nie były bardziej widoczne. Owszem, można by tu szukać wyjaśnień w różnicach preferencji kobiet i mężczyzn (podobno my bardziej zwracamy uwagę na osobowość, a faceci – na wygląd), ale to nie takie proste. Bo Ramsey, Wood i Brewer są krytykowane także przez kobiety. I to boli chyba najbardziej. Jesteśmy tak mocno zmanipulowane przez kult urody, iż same zamykamy się w tej klatce.

To nie są pojedyncze przypadki, to system. System, w którym kobieta musi być ładna, młoda, uśmiechnięta i do łaskawego zaakceptowania przez masy. jeżeli z tego rezygnuje – staje się "problemem". Estetycznym. Społecznym. Kulturowym.



Hejt na aktorki za wygląd pokazuje, iż mamy problem


Komentarze o wyglądzie aktorek są mizoginiczne, brutalne i powtarzane jak mantra. Pomyślcie, jaka ciąży na nich presja. Wchodząc do branży, od razu muszą się mierzyć nie z oceną talentu, ale wyglądu. To, czy "się nadają", rozstrzyga się często po pierwszym zbliżeniu kamery.

Zwłaszcza iż oryginalna uroda kobiet była od zawsze przedstawiana jako coś podejrzanego. W baśniach brzydka znaczyła zła. W filmach – niegodna miłości. A jeżeli już, to mogła być pocieszną ciocią albo tłem dla swojej atrakcyjniejszej przyjaciółki. To się, niestety, wcale nie zmieniło, tylko trochę.

Kobiety wciąż nie są oceniane za talent, tylko za to, czy "miło się na nie patrzy" i czy "nadają się do fantazji przed snem". Mamy być ozdobami na półkę – nie prawdziwymi ludźmi.

Tylko iż zapomnieliśmy, jak wyglądają prawdziwi ludzie. Ludzie mają niesymetryczne twarze, niewyregulowane brwi, krzywe zęby, okrągłe, pociągłe i kwadratowe rysy. Uwaga, choćby się starzeją!



Estetyka social mediów wypaczyła nasze postrzeganie normalności. I wmówiła nam, iż wygląd to najważniejsza rzecz na świecie. A to bzdura. Ludzie nie są do podziwiania, choćby ci na ekranie – są do życia i opowiadania historii. I bardzo często to właśnie to "coś innego" sprawia, iż filmowe i serialowe bohaterki zostają w pamięci. To twarz, która coś mówi – a nie tylko "dobrze wygląda".

Brewer, Wood i Ramsey są charyzmatyczne, utalentowane, jedyne w swoim rodzaju i nie zmienia tego fakt, czy ktoś w internecie uzna je za "ładne" albo "brzydkie". Problem w tym, iż te komentarze wciąż potrafią ranić – zwłaszcza gdy jesteś na początku drogi i nagle widzisz setki opinii, które oceniają nie twój talent, ale twój wygląd. Wszystkie trzy mówiły w wywiadach, iż takie reakcje bywają trudne do udźwignięcia – i zwyczajnie bolą.

Nie chcę świata, w którym tylko kobiety "ładne według Instagrama" mają prawo do opowiadania historii. Chcę prawdy. Chcę różnorodności. I przede wszystkim chcę, żebyśmy się wszyscy odwalili od wyglądu innych ludzi. To, iż ktoś pojawia się na twoim ekranie, nie oznacza, iż ma ci robić dobrze swoim wyglądem. A jeżeli uważasz inaczej – włącz sobie kanał dla dorosłych. Tam wszyscy są idealni.

Niech ludzie będą inni. Niech będą dziwni. Niech będą sobą. Bo tylko wtedy to ma jakikolwiek sens.

Idź do oryginalnego materiału