Z życia wzięte. "W dniu ślubu zostawił mnie dla innej": A ja jeszcze trzymałam jego garnitur

zycie.news 2 dni temu
Zdjęcie: wesele @pexels


Suknia wisiała na drzwiach szafy od kilku dni – wyprasowana, gotowa.

Mama od rana chodziła po mieszkaniu, nucąc pod nosem piosenki z mojego dzieciństwa.

Telefon nie przestawał dzwonić:

— „Już jesteście w drodze?”
— „Czy wszystko gotowe?”
— „Nie mogę się doczekać!”

A ja? Stałam przed lustrem i trzymałam jego garnitur. Granatowy. Ten, który razem wybraliśmy. Przytulał mnie wtedy i powiedział:

— „W tym będę patrzył tylko na ciebie.”

Nie wiedziałam, iż w tym samym czasie patrzył też na inną.

Pół godziny przed wyjazdem zadzwonił.

— „Musimy porozmawiać.”

Pomyślałam, iż się spóźni, iż stres, iż może zgubił obrączki.

Ale nie.

— „Nie mogę się z tobą ożenić.”

— „To żart?” — zapytałam, bo przecież to nie mogło być prawdziwe.

— „Zakochałem się w kimś innym. Wiem, iż to nagle… Ale nie mogę udawać.”

Wtedy ręce zaczęły mi drżeć. Garnitur wypadł z wieszaka i zsunął się na podłogę. Zgięłam się w pół, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.

A on?

Po prostu się rozłączył.

Nie było go. Nie przyszedł. Nie zadzwonił więcej. Nie stanął z podkulonym ogonem. Nie spojrzał mi w oczy.

A ja jeszcze przez wiele tygodni nie potrafiłam dotknąć tej sukni ślubnej.

Wisi do dziś.

Jak symbol zaufania, które ktoś podeptał w dniu, w którym miał przysięgać miłość.

Wszyscy mówili:

— „Lepiej teraz niż później.”

Ale co z moim później?

Z moim wstydem? Z moimi marzeniami, które rozpadły się w dniu, w którym miały się spełnić?

Dziś mijają dwa lata. Wiem, iż jest z nią. Wiem, iż ma dziecko.

Nie życzę mu źle.

Ale codziennie rano, gdy patrzę na siebie w lustrze, przypominam sobie, iż miałam być czyjąś żoną, a zostałam tylko jego błędem.

I choć podniosłam się, nauczyłam oddychać bez niego…

Czasem wciąż mam wrażenie, iż ten granatowy garnitur leży mi na sercu ciężej niż cokolwiek innego.

Idź do oryginalnego materiału