Z życia wzięte. "Teściowa wymaga testu DNA naszej córeczki": Wszystko przez to, iż widziała mnie z kolegą w restauracji

zycie.news 11 godzin temu

Siedziałam na kanapie, patrząc na kartkę, którą zostawiła teściowa. Na niej widniały zimne, bezduszne słowa: „Chcę, żebyście zrobili test DNA. Musimy mieć pewność.” Czułam, jak moja twarz płonie ze złości i wstydu. Moje małżeństwo, moja rodzina – wszystko to wisiało na włosku przez jedną, niewinną sytuację, która została źle zrozumiana.


Kilka dni wcześniej spotkałam się z Tomkiem, moim kolegą z pracy, w małej restauracji.

Chcieliśmy omówić projekt, nad którym wspólnie pracowaliśmy. To był zwykły, formalny obiad. Rozmowa o tabelach, budżetach, prezentacjach – nic więcej. Jednak teściowa, która przypadkiem przechodziła obok, zobaczyła nas przez okno. Najwyraźniej dla niej to, co widziała, wystarczyło, by rzucić na mnie cień podejrzeń.


Kiedy tego wieczoru wróciłam do domu, atmosfera była napięta. Mój mąż, Piotr, siedział w milczeniu, a jego matka, Teresa, patrzyła na mnie z mieszaniną gniewu i triumfu.


– „Kto to był? Ten mężczyzna, z którym jadłaś obiad?” – zapytała, zanim zdążyłam się przywitać.


– „To mój kolega z pracy. Mieliśmy spotkanie w sprawie projektu” – odpowiedziałam spokojnie, ale widziałam, iż jej to nie przekonuje.


– „Projekt? Wiesz, iż takie rzeczy załatwia się w biurze, a nie w restauracji. Może powinniśmy upewnić się, czy ta wasza córeczka na pewno jest nasza.”


Zamarłam. Nie mogłam uwierzyć, iż naprawdę to powiedziała. Moja córeczka, nasza mała Ania, była dla mnie całym światem. A teraz, przez jedno przypadkowe spotkanie, kwestionowano jej pochodzenie? Spojrzałam na Piotra, oczekując, iż stanie w mojej obronie. Ale on milczał. Jego twarz była napięta, a wzrok wbity w podłogę.


– „Piotr, powiedz coś” – wyszeptałam.


Po długiej chwili podniósł wzrok.


– „Może dla spokoju zrobimy ten test” – powiedział cicho.


Te słowa były jak nóż w moje serce. Zdrada, jaką poczułam w tym momencie, była gorsza niż cokolwiek innego. Nie dlatego, iż Piotr wątpił w moją wierność, ale dlatego, iż nie stanął w mojej obronie. W tamtej chwili poczułam, jak między nami wyrasta mur.


Przez kolejne dni teściowa nie dawała nam spokoju. Za każdym razem, gdy odwiedzała nasz dom, rzucała ukradkowe spojrzenia na Anię, jakby szukała dowodów na to, iż nie jest wnuczką Piotra. W końcu, pod naciskiem wszystkich, zgodziłam się na test.


Kiedy przyszły wyniki, nie czułam ulgi, tylko głęboki smutek. Wyniki jasno wskazywały, iż Piotr jest ojcem Ani, ale cena za tę „pewność” była wysoka. Nasze małżeństwo zostało nadszarpnięte, a zaufanie – roztrzaskane.


Teściowa, widząc wyniki, nie przeprosiła. Powiedziała tylko:


– „Cóż, dobrze, iż wszystko się wyjaśniło. Teraz możemy spać spokojnie.”


Ale ja nie mogłam. Tamtej nocy, kiedy Piotr próbował mnie objąć, odsunęłam się.


– „Nie chodzi o test, Piotr. Chodzi o to, iż pozwoliłeś, by twoja matka podważyła wszystko, co zbudowaliśmy razem. Czy ty w ogóle mnie kochasz? Czy wierzysz we mnie?”


Piotr nie odpowiedział. A ja, patrząc na niego, zrozumiałam, iż nasza relacja nigdy nie będzie taka sama. Czasami to nie zdrada niszczy związki, ale brak zaufania i wsparcia. A w naszym małżeństwie właśnie tego zabrakło.

Idź do oryginalnego materiału