Z życia wzięte. "Syn i synowa toną w luksusach": A my we własnym domu żyjemy jak w chlewie
Mają markowe ubrania, telefony najnowszej generacji, co weekend wyjazdy, a w garażu dwa samochody, choć do pracy chodzą pieszo. Na zdjęciach w Internecie wyglądają jak idealna rodzina – uśmiechnięci, szczęśliwi, zawsze w drogich restauracjach.
Ale za tym obrazkiem kryje się coś, czego nikt nie pokazuje. Nasze życie.
Mieszkamy z nimi w jednym domu, bo tak kiedyś było wygodniej – oni dostali piętro, my zostaliśmy na dole. Dom, który budowaliśmy latami, z miłością i poświęceniem, teraz przypomina chlew. Ściany odrapane, meble spróchniałe, woda kapiąca z kranu jakby odliczała dni do naszego końca.
Prosiliśmy: „Synu, odmalujmy chociaż pokój, kupmy nowe łóżko, żeby kręgosłup nie bolał.”
On kiwał głową, ale nigdy nic z tego nie wynikało. A kiedy znów wracał z nowym telewizorem do salonu na górze, rozumiałam, iż dla niego ważniejsze są błyskotki niż to, w jakich warunkach żyją jego rodzice.
Najgorsze jest to, iż nie musiałby choćby wiele. Wystarczyłoby trochę dobrej woli. Ale synowa przewraca oczami, gdy tylko prosimy o cokolwiek.
– Wy zawsze tylko narzekacie – mówi. – My też mamy swoje wydatki.
Ich „wydatki” to kolejna podróż, kolejny gadżet, kolejne wino za kilkaset złotych. A my? My siedzimy na dole, w zimnym pokoju, przykryci kocem, żeby nie marznąć, bo kaloryfery ledwo grzeją.
Czuję się, jakbyśmy byli dla nich ciężarem, jakbyśmy tylko przeszkadzali w ich „lepszym” życiu. Syn, którego wychowałam, dla którego poświęcałam zdrowie i marzenia, patrzy teraz na nas z obojętnością. Jakby nie pamiętał, iż to dzięki nam ma ten dach nad głową, który dziś nazywa swoim.
W moim sercu codziennie rodzi się bunt – dlaczego oni mają wszystko, a my żyjemy jak w chlewie, w domu, który kiedyś miał być naszym wspólnym szczęściem?
Patrzę na nich, kiedy wychodzą wieczorem – pachnący perfumami, uśmiechnięci, pewni siebie. A potem schodzę na dół, do wilgotnej kuchni, w której światło ledwo działa. I myślę, iż los bywa okrutny – bo można mieć dzieci, można dać im całe serce, a i tak skończyć w czterech ścianach, które przypominają więzienie, nie dom.
Syn i synowa mogą mieć pieniądze, ale bogactwa duszy i wdzięczności nie starczyło im dla nas choćby odrobinę.