Urodziła czworo dzieci: najstarszą córkę Mirosławę oraz trzech synów – Daniela, Wojtka i Stefana. W tym zamkniętym świecie, gdzie technologia powoli zaczynała przenikać do codzienności, Halina była znana jako utalentowana krawcowa. Jej zdolności szycia przyciągały uwagę sąsiadów, którzy często prosili ją o pomoc przy naprawie ubrań czy uszyciu nowych kreacji.
Halina z mężem Bronkiem prowadzili życie pełne pracy i poświęceń dla dobra swoich dzieci. Bronek był mechanikiem z talentem do naprawiania wszelkich pojazdów; jego złote ręce potrafiły sprawić, iż każdy samochód jeździł jak nowy. Spędzali długie godziny na wsi, dbając o rodzinę oraz uprawiając ziemię. Ich dom był miejscem tętniącym życiem, ale także zmagań.
Mirosława była szczególnie bliska matce; od najmłodszych lat uczyła się obowiązkowości i odpowiedzialności. Halina nie miała jednak łatwego zadania – musiała balansować między wychowaniem przyszłej gospodyni a marzeniami córki o projektowaniu mody. Każdego dnia Mirosława narzekała na ciężar domowych obowiązków:
- Mamo, chcę iść na spacer! – wołała zniechęcona po długim dniu pracy w ogrodzie.
- Lepiej pozmywaj naczynia i zetrzyj buraki dla świń - odpowiadała Halina surowo. - Potem możesz pójść do przyjaciół.
Czas płynął szybko; gdy Mirosława skończyła 15 lat, na świat przyszedł Stefan – najmniejszy członek rodziny. W miarę jak dzieci dorastały, ich marzenia stawały się coraz bardziej wyraźne.
Kiedy Mirosława postanowiła studiować projektowanie mody w mieście, wydawało się to spełnieniem jej marzeń. Jednakże koszt edukacji przerastał możliwości finansowe rodziny; Halina błagała ją o zostanie w domu:
- Jesteś moją prawą ręką! Po szkole tutaj, możesz pójść na studia. - Mimo to Mirosławie udało się przekonać rodziców do wsparcia jej ambicji.
Niestety los miał inne plany — tragedia spadła na rodzinę niczym grom z jasnego nieba; Bronek nagle umarł podczas zwykłego poranka na podwórku. Lekarze orzekli zakrzep krwi jako przyczynę śmierci, ale dla Haliny było to niezrozumiałe — przecież Bronek zawsze mówił jej: „Mogę polecieć w kosmos, takie mam silne zdrowie”. Teraz wszystko legło w gruzach.
Mirosławie przyszło wrócić do rzeczywistości po ukończeniu szkoły średniej — musiała zapomnieć o studiach i podjąć pracę jako sortowaczka w pobliskiej fabryce. Z każdym dniem coraz bardziej czuła frustrację wobec swojego życia; mimo iż robiły postępy finansowe poprzez sprzedaż jedzenia przez Halinę do miasta co tydzień, ich sytuacja przez cały czas była trudna.
Minęło dziesięć lat… Mirka przeprowadziła się do miasta z nadzieją na lepsze życie; wynajmowała małe mieszkanie z przyjaciółką i pracowała w firmie zajmującej się modą — choć zarobki były skromne. Rzadko odwiedzała rodzinny dom lub dzwoniła do matki.
W Boże Narodzenie Mirka wróciła ostatnim autobusem wieczorem — niepewny cień smutku kłębiący się wokół niej sprawił ból Halinie już od pierwszego spojrzenia. Spotkanie było napięte jak struna gitary przed koncertem — czułość matki spotkała mur obojętności córki.
- Co się stało? - zapytałam ostrożnie.
- Nie wiem... - odpowiedziała szorstko.
- Czy jest jakiś problem?
Odpowiedź zszokowała ją:
- To ty jesteś problemem!
Halina poczuła ból tej wypowiedzi:
- Co masz na myśli?
Mirosławie łzy cisnęły się do oczu:
- Mam prawie 30 lat bez wykształcenia ani rodziny! Pracuję za marne grosze! Wszystko przez Ciebie!
Konfrontacja osiągnęła punkt krytyczny; słowa raniły obydwie strony jak ostrza noża:
- Kto powstrzymał mnie przed pójściem do college'u? Kto zmusił mnie do pracy?!
Pokłóciłyśmy się tak bardzo, iż Mirosława wezwała taksówkę i wróciła do miasta. Nie przyszła na kolację. przez cały czas nie rozumiem, dlaczego Mirosława jest na mnie taka zła. Przecież chciałam dla niej tylko tego, co najlepsze. Dlaczego obwinia mnie za wszystkie swoje kłopoty?