Z życia wzięte. "Moja własna córka nie chciała zaprosić mnie na ślub": Winna była jej nowa rodzina

zycie.news 2 dni temu
Zdjęcie: Zawiedziona matka, źródło: YouTube/Pexels


Mój mąż zmarł po długiej chorobie kilka lat temu, a najstarsza córka z rodziną mieszkała w Niemczech. Nie mogę powiedzieć, iż byliśmy biedni. Pracowałam w fabryce odzieży jako brygadzistka. Moje dochody były przeciętne. Nie mam długów. Starałam się otoczyć córkę troską i uwagą.

Wybranek Julii był synem szefa dużego przedsiębiorstwa w naszym centrum regionalnym. Kilka miesięcy później zabrał moją córkę z domu. Z ciężkim sercem tłumaczyłam jej, iż to za szybko, iż nie poznałam choćby jego rodziców, moja córka, która już pakowała swoją walizkę, po prostu mi pomachała: "Och, mamo, jesteś taka staroświecka. W dzisiejszych czasach wszystko jest inne. Poznacie się później. To czterdzieści minut jazdy do miasta. Pewnego dnia przyjedziesz i spotkasz się z nami. A my przyjedziemy do ciebie".

W pierwszych dniach po wyjeździe moja córka często do mnie dzwoniła. Była zachwycona mieszkaniem, w którym zamieszkała ze swoim przyszłym mężem. Na początku przyjeżdżali kilka razy w miesiącu. Raz ich odwiedziłam, ale później zauważyłam, iż moja córka odsuwa się ode mnie. Zaczęła coraz więcej mówić o swojej przyszłej teściowej. O tym, jak razem wychodzą. O tym, jak pomaga mojej córce wybierać ubrania i biżuterię. Zbliżał się Nowy Rok i planowaliśmy świętować go razem. Julia i jej narzeczony mieli przyjechać do mnie 31 stycznia, a w Sylwestra planowaliśmy zadzwonić do naszej najstarszej córki za pośrednictwem wideo, aby być razem.

Kilka dni przed Sylwestrem moja córka zadzwoniła do mnie i powiedziała: "Mamo, wiesz, iż w Sylwestra idziemy całą rodziną do restauracji. Nasze plany trochę się zmieniły. Nie obrażaj się. Cała rodzina... A kim ja w takim razie jestem? Te słowa naprawdę mnie zabolały. Odpowiedziałam: "A co ze mną? Przecież zostałam sama", ale moja córka straciła już całe zainteresowanie rozmową. Słyszałam, jak rozmawia z kimś o menu. Powiedziała, iż mam tylu przyjaciół, iż nie powinnam być sama. Oczywiście czułam się źle, ale to wydawało się drobnostką w porównaniu z tym, co wydarzyło się później.

Zbliżał się ślub mojej córki. Przygotowywałam się do tego wydarzenia jak do żadnego innego. Kupiłam drogą sukienkę i buty. Wybrałam fryzurę. Dziewczyny w pracy trochę mi zazdrościły. Wesele w ładnej restauracji, bogaci krewni, ale to była ostatnia rzecz, o której myślałam. Cieszyłam się szczęściem córki. Tak bardzo chciałam zobaczyć ją w białej sukni, szczęśliwą.

Zadzwoniła do mnie kilka tygodni przed ślubem: "Mamo, jest taka sytuacja. Ty i ciocia Sabinka nie przyjedziecie na wesele. Restauracja będzie pełna elity, partnerów biznesowych teścia. Ogólnie rzecz biorąc, będziesz się tam czuła nieswojo. Potem przyjedziemy do ciebie po wszystkim i spędzimy razem domowy czas".

Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Poczułam się zdruzgotana i zraniona. Jednak nie odtrąciłam córki. Pozwoliłam, by odwiedziła mnie z mężem, ale czułam, iż nic już między nami nie będzie takie, jak kiedyś...

Idź do oryginalnego materiału