Z życia wzięte. "Moja teściowa zaprasza naszego syna do siebie": Potem dzwoni 5 razy dziennie i narzeka na niego

zycie.news 3 godzin temu
Zdjęcie: Babcia, źródło: Pixabay


Nie rozumiem, jak ludzie zmieniają się tak bardzo z biegiem lat, iż zapominają, jacy byli, gdy mieli 16 lat. Może to rodzaj zemsty na młodych za ich młodzieńczy entuzjazm?

Nasz syn Artur niedługo skończy 16 lat. To oczywiste, iż okres dojrzewania jest problemem dla całej rodziny. Oczywiście, moja żona i ja nie jesteśmy zbyt zadowoleni z pewnych przemian, ale oboje rozumiemy, iż to jak choroba, trzeba przez to przejść. "To kolejna rzecz — nasz po prostu pęka i nie pozwala nam wejść do swojego pokoju, a ja w jego wieku chciałem rzucić szkołę i wyjechać na bezludną wyspę!" - mówię mojej żonie. "A dziewczyny i ja potajemnie chodziłyśmy na dyskoteki, odkąd skończyłam 14 lat, do lokalnego klubu. Moja mama wciąż o tym nie wie. Mój tata pewnie zrobiłby scenę!" - żona Marta dzieli się swoimi wspomnieniami.

Ogólnie rzecz biorąc, jest to trudne, zrozumiałe, ale jest nadzieja, iż wszystkie te zmiany w charakterze i zachowaniu mojego syna miną za kilka lat. Chociaż trudno jest się z nim komunikować, oczywiście staramy się. Inaczej jest ze starymi rodzicami. Przynajmniej moi mieszkają w innym mieście i widują wnuka tylko kilka razy w roku, ale moja teściowa i teść są blisko.

Antonina, matka mojej żony, uwielbia zapraszać Artka na weekendy. Syn aktywnie się zgadza — tylko po to, żeby od nas uciec. Ale ta sama historia powtarza się za każdym razem — teściowa zaczyna dzwonić do nas prawie co godzinę i narzekać na swojego wnuka. W ostatni weekend miał miejsce incydent — gdy tylko zaparkowaliśmy samochód w centrum handlowym, do którego przyjechaliśmy po zakupy, matka mojej żony zadzwoniła do mnie: "Waldek, zrób coś ze swoim synem! Znowu wychodzi z tym Andrzejem od Zyty spod piątki! Ma złe towarzystwo, a ja go nie puszczam! Wiesz, jak mnie nazwał? "Kretynka!" - Antonina, puść go, niech idzie w cztery kąty. Co ty tam robisz, on nie ma 11 lat, i tak go nie utrzymasz" - odpowiadam.

"On był zupełnie inny, kiedy miał 11 lat! Nie poznaję mojego chłopca!", płacze teściowa, "To wszystko przez twoje wychowanie, a raczej jego brak. Zepsułeś dziecko!" - "Do widzenia" - odpowiedziałem i rozłączyłem się.

Kilka godzin później zadzwoniła do żony. Spojrzała na mnie, przewróciła oczami i przełączyła na głośnomówiący. "Co się stało, mamo?" "Twój Artek odmawia jedzenia barszczu i moich pasztecików z kapustą! Przyniósł własne hamburgery z fast foodu i odrzucił moje jedzenie! To po prostu świnia!" - "Mamo, czego od nas chcesz?" - odpowiedziała zmęczona żona — "Chcę, żebyś przywołała syna do porządku. Powiedz mu, żeby tego nie robił!" - Antonina była oburzona. - "On i tak nie posłucha i zrobi po swojemu. Cóż, jest w pewnym wieku! "Dlaczego zapraszasz go w odwiedziny, skoro wszystkich to denerwuje?" - mówi Marta.

"Tu nie chodzi o wiek! Nie byliśmy tacy, gdy byliśmy w jego wieku!". "Po prostu pozwalasz mu robić, co chce, i taki jest rezultat!" - nie zgodziła się moja teściowa. "Och, Antonino, daj spokój" - wtrąciłem. "Nastolatki są takie same przez cały czas." "To co innego!".

Cóż, co jej odpowiedzieć? Łatwo jest kochać małe dzieci, ale trzeba przejść przez cały okres dorastania z nastolatkiem! Przecież ona choćby nie próbuje go zrozumieć — słyszę tylko: on musi zrobić to, on musi zrobić tamto... A to zdecydowanie nie tędy droga! Krzyczenie i przeklinanie nie sprawi, iż babcia stanie mu się bliższa czy cenniejsza.

Idź do oryginalnego materiału