Po ślubie długo mieszkaliśmy u teściowej, sama nas o to prosiła, bo tak było jej wygodniej – trudno jej było samej płacić za media i kupować jedzenie, a my z Michałem bardzo jej pomagaliśmy. Kiedy mieszkaliśmy razem, wszystko było dobrze, wszyscy byli zadowoleni. Potem jednak szwagierka rozwiodła się z mężem i wróciła do matki, a teściowa zaczęła prosić nas, abyśmy gwałtownie się wyprowadzili. Obiecywała, iż będzie nas wspierać tak jak wcześniej, więc uwierzyliśmy jej i zaczęliśmy się pakować

przytulnosc.pl 4 godzin temu

– Nie wiedziałam zupełnie, jak sobie poradzimy i co powiedzieć – mówi Maria – a najgorsze, iż Wiktoria ogłosiła swoją decyzję niemal w ostatniej chwili. Cały czas obiecywała nam z mężem złote góry, a potem niespodziewanie zmieniła zdanie.

Wiktoria to mama męża Marii, Michała. Maria i Michał są małżeństwem od 9 lat, ale ich życie nigdy nie było łatwe.

A sytuacja mieszkaniowa, która jest przyczyną innych problemów, bardzo się skomplikowała przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego.

– Po ślubie – opowiada Maria – przez pierwszy rok mieszkaliśmy z mamą mojego męża. Nie mieliśmy własnego mieszkania ani oszczędności na wkład własny, żeby kupić choćby małe mieszkanie na kredyt. Moja szwagierka, siostra Michała, akurat wtedy wyszła za mąż i wyjechała z mężem za granicę. Wiktoria sama nas zaprosiła do siebie: było jej smutno samej, a życie w pojedynkę jest drogie.

Jednak po roku szwagierka Marii niespodziewanie wróciła do matki z nowo narodzonym synkiem na rękach.

– Muszę pomóc własnej córce, bo nie ma się do kogo zwrócić – powiedziała wtedy teściowa Marii i zasugerowała, żeby syn z rodziną wynajęli sobie osobne mieszkanie.

– Wtedy właśnie dowiedziałam się, iż jestem w ciąży – wspomina Maria. – Wyprowadziliśmy się z mieszkania teściowej. Nie mieliśmy za dużo pieniędzy, byłam na urlopie macierzyńskim, wspominam ten czas jako bardzo trudny. Moi rodzice mieszkali daleko, nie mogli nam pomóc finansowo, jedynie słowami wsparcia.

W tym samym roku, zaledwie miesiąc przed powrotem Marii do pracy, szwagierka pogodziła się z mężem i ponownie do niego wyjechała, zabierając małego synka. Wiktoria przeszła wtedy na emeryturę.

– Nie to, żebyśmy jej jakoś szczególnie żałowali – mówi Maria – ale wszystko ułożyło się w tym samym momencie: chęć oszczędzania pieniędzy, których nam wciąż brakowało, ciągłe narzekania i prośby teściowej.

– Siedzę tutaj całymi dniami sama, jest mi ciężko – skarżyła się mama Michała. – Z jednej emerytury nie można szaleć, życie jest trudne i drogie. Opłaty za media są wysokie, a wy przez wynajem mieszkania nie możecie nic odłożyć na przyszłość. Poza tym wnuczka poszła do przedszkola, będzie często chorować, a jak ty, Mario, będziesz wtedy pracować? Wracajcie do mnie, będę wam pomagać, wszystkim będzie lżej, kiedy znów zamieszkamy razem jak wcześniej.

Słowa teściowej wydawały się wtedy logiczne i sensowne, więc Michał z rodziną wrócił do matki.

– Życie codzienne układało się dobrze, o dziwo – przyznaje Maria. – Trzeba przyznać, iż teściowa naprawdę pomagała nam z córką: nie brałam zwolnień lekarskich, mogliśmy posłać córkę na różne zajęcia dodatkowe, a także do szkoły muzycznej. Udało nam się choćby trochę zaoszczędzić, mimo iż z mężem pokrywaliśmy większość kosztów utrzymania i opłat za media. Dwie pensje bez wydatków na wynajem mieszkania to coś innego.

Wiosną siostra Michała wróciła jednak do matki na stałe – jej małżeństwo zakończyło się, rozwiodła się z mężem.

– Jak mamy wszyscy razem mieszkać w dwupokojowym mieszkaniu, wyobrażacie sobie? – martwiła się mama Michała. – Moja córka ma małego synka, wy macie córkę, a ja mam mieszkać w kuchni? Czas, żebyście wzięli kredyt na mieszkanie i żyli osobno, tak będzie lepiej i spokojniej dla wszystkich.

– Okazało się, iż znowu zostaliśmy poproszeni o opuszczenie mieszkania, i to przez mamę, która nas tam wcześniej zaprosiła – wspomina Maria. – Gdy jesteśmy potrzebni – woła, gdy nie – mamy sobie radzić sami. Na wkład własny nie wystarczało, musieliśmy pożyczyć pieniądze.

– Muszę pomóc swojej córce, zrozumcie mnie – powtarzała teściowa – pomagam temu z dzieci, któremu w danym momencie jest trudniej. Was jest dwoje, a córkę mam tylko jedną i muszę jej pomóc.

– Sobie też pomagała – Maria jest teraz zła na teściową – ale dobrze, pożyczyliśmy pieniądze, gwałtownie załatwiliśmy dokumenty. Teściowa była zadowolona, iż tak gwałtownie się wyprowadziliśmy. W przypływie euforii obiecywała:

– Będę często odbierać waszą córeczkę ze szkoły, zaprowadzać ją na zajęcia, jak wcześniej, nie martwcie się. Wszystko będzie pod kontrolą. Pracujcie, spłacajcie kredyt, a dla dziewczynki nic się nie zmieni.

Córka Marii i Michała właśnie idzie do pierwszej klasy. Lekcje kończą się wcześnie, a rodzice pracują daleko od domu.

– Wzięliśmy mieszkanie blisko teściowej – wyjaśnia Maria – z myślą, iż córka będzie pod jej opieką, bo sama nam to obiecała: przyprowadzi, nakarmi, oczywiście w naszym domu, zaprowadzi na zajęcia i poczeka na nas po pracy.

Kilka dni temu, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, teściowa dokonała jednak małej, ale istotnej korekty w swoich obietnicach:

– Teraz żyje się bardzo trudno, moja córka przez cały czas nie znalazła pracy. Moja emerytura jest mała, a ona ma jeszcze dziecko. Nie odmawiam pomocy z wnuczką. Ale gdybyście wynajęli nianię, żeby prowadziła dziewczynkę na zajęcia, płacilibyście jej. Nie proszę o tyle samo dla siebie. Dam wam zniżkę, bo to przecież moja wnuczka. Ale za darmo nic nie będę robić. Mogłabym pracować z obcym dzieckiem i dostawać za to pieniądze. Moja córka mówi, iż za granicą to normalne, wszyscy biorą pieniądze za opiekę nad dziećmi, choćby bliscy, bo teraz wszystkim jest ciężko. Babciom też się płaci za pomoc.

– Rozumiem – mówi Maria – córka namieszała. Ale suma, którą od nas zażądali, jest znaczna, choćby z rabatem. Nie damy rady płacić kredytu, długu i jeszcze babci-niani. A co gorsza, teściowa zwlekała do ostatniej chwili. Przeczekała prawie całe lato i nic wcześniej nam nie powiedziała.

Maria porozmawiała z mężem, on też nie był zadowolony z tej sytuacji. Potem znaleźli rozwiązanie.

– Zaprzyjaźniliśmy się z sąsiadką – mówi – jej wnuk chodzi do tej samej szkoły co nasza córka, a ona mieszka z synem i synową. Uzgodniliśmy, iż będzie odbierać naszą córkę ze szkoły i prowadzić ją na zajęcia. Tak, będziemy jej płacić, ale znacznie mniej, symbolicznie. Jak zareagowała na to nasza babcia? Pretensjami i niezadowoleniem, iż jesteśmy gotowi płacić obcej osobie, a jej nie. A mnie jest lżej moralnie i taniej finansowo. Nie chcę mieć już żadnych spraw z teściową.

– Liczyłam na te pieniądze – powiedziała synowi teściowa – jak teraz z córką mamy żyć i za co?

– Poprosiła też o stały dodatek do emerytury – śmieje się Maria – bo syn powinien pomagać matce w tak trudnych czasach. A mój Michał? Odmówił. jeżeli mamy rozliczać się z mamą, to we wszystkim. Ona nie musi zajmować się wnuczką za darmo, my nie musimy płacić, żeby kupowała sobie i córce jedzenie.

Czy mama ma rację i powinniśmy byli jej zapłacić za opiekę nad wnukami, zamiast obcej osobie? Czy w ogóle jest normalne, iż babcia bierze pieniądze za opiekę nad własnymi wnukami?

Idź do oryginalnego materiału