Z życia wzięte. "Moja matka od zawsze wolała mojego brata": Teraz, gdy jest chora, oczekuje, iż to ja się nią zajmę

zycie.news 1 dzień temu
Zdjęcie: starsza Pani @pexels


Odkąd pamiętam, moja matka zawsze faworyzowała mojego brata, Krzysztofa. Był „tym lepszym dzieckiem”, „naszym złotym chłopcem”. Mama zawsze znajdowała dla niego czas, chwaliła go za wszystko, choćby za najmniejsze osiągnięcia, podczas gdy moje sukcesy były traktowane z obojętnością. Gdy przynosiłam do domu dobre oceny, słyszałam jedynie: „Dobrze, ale Krzysztof w twoim wieku miał same szóstki.” Kiedy starałam się być blisko niej, zawsze czułam, iż jestem na drugim planie.

Z czasem przestałam zabiegać o jej uwagę. Skupiłam się na własnym życiu, na studiach, karierze, budowaniu swojej niezależności. Krzysztof w tym czasie wiódł życie pełne chaosu – nieudane związki, ciągłe zmiany pracy, a mimo to zawsze znajdował schronienie w domu matki. „On potrzebuje pomocy” – tłumaczyła mi, gdy pytałam, dlaczego wciąż go wspiera. „Ty jesteś silna, poradzisz sobie sama.”

Z biegiem lat nasze kontakty osłabły. Spotykałyśmy się sporadycznie, a ja zawsze czułam, iż jestem dla niej bardziej obowiązkiem niż córką. Kiedy dowiedziałam się, iż mama jest poważnie chora, poczułam mieszankę smutku i gniewu. Smutek, bo mimo wszystko była moją matką. Gniew, bo wiedziałam, iż teraz, gdy jest w potrzebie, spojrzy w moją stronę – nie w stronę „złotego chłopca”.

Pewnego dnia zadzwoniła. Jej głos był słaby, jakby z trudem formułowała słowa. „Kasia, potrzebuję twojej pomocy” – powiedziała cicho. „Nie dam rady sama. Krzysztof… on ma swoje życie, nie mogę go obarczać.”

Te słowa były jak nóż w serce. „A ja nie mam swojego życia, mamo?” – zapytałam, próbując ukryć drżenie w głosie.

„Ty zawsze byłaś ta odpowiedzialna, ta, na której można polegać” – odpowiedziała, jakby to miało wszystko wyjaśnić.

Przez chwilę milczałam, próbując zrozumieć, jak to możliwe, iż po latach ignorowania mnie teraz oczekuje, iż poświęcę swoje życie dla niej. W końcu powiedziałam: „Mamo, czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, jak ja się czułam przez te wszystkie lata? Jak to było widzieć, iż zawsze stawiałaś Krzysztofa przede mną? A teraz, kiedy cię potrzebuje, mam po prostu zapomnieć o wszystkim?”

Zapadła cisza. Po chwili mama odpowiedziała: „Nie wiedziałam, iż tak to odbierałaś.”

„Bo nigdy nie zapytałaś” – odparłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

Mimo wszystko zdecydowałam się jej pomóc. Zorganizowałam opiekę, odwiedzałam ją regularnie, załatwiałam sprawy, których Krzysztof unikał. Ale każde spotkanie z nią było trudne. Czułam, jak między nami unosi się niewypowiedziany ciężar przeszłości.

Pewnego dnia, gdy podawałam jej leki, spojrzała na mnie z nieśmiałym uśmiechem. „Kasia, wiem, iż byłam dla ciebie niesprawiedliwa. Przepraszam.”

Te słowa, choć spóźnione, wywołały we mnie mieszankę ulgi i bólu. „Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć” – odpowiedziałam szczerze. „Ale staram się.”

Dziś opiekuję się mamą, choć wciąż czuję, iż robię to z poczucia obowiązku, a nie z miłości, która powinna być naturalna między matką a córką. Krzysztof, jak zwykle, jest nieobecny, zrzucając wszystko na mnie. Może kiedyś znajdę w sobie siłę, by naprawdę jej wybaczyć. Ale na razie żyję z poczuciem, iż choć zawsze byłam dla niej „tą drugą”, teraz jestem jej jedyną nadzieją. I to boli najbardziej.

Idź do oryginalnego materiału