Pamiętam, jakby to było wczoraj. Michał miał pięć lat i siedział na moich kolanach, śmiejąc się, gdy czytałam mu jego ulubioną bajkę. „Babciu, jesteś najlepsza na świecie,” mówił wtedy, a ja czułam, jak serce rośnie mi z dumy. Był moim pierwszym wnukiem, moim oczkiem w głowie. Każdy jego uśmiech był dla mnie jak nagroda, każde „kocham cię” jak najpiękniejsza melodia.
Zawsze starałam się być blisko. Opiekowałam się nim, gdy rodzice byli zajęci. Gotowałam jego ulubione naleśniki, pomagałam przy lekcjach, pocieszałam, gdy płakał. Przez lata miałam wrażenie, iż nasza więź jest niezniszczalna. Ale życie pokazało, jak bardzo się myliłam.
Michał dorósł, wyprowadził się do innego miasta na studia, a potem zaczął pracę. Cieszyłam się z jego sukcesów, chociaż rzadko znajdował czas, by zadzwonić. „Babciu, mam tyle na głowie. Zadzwonię jutro,” mówił, a ja wierzyłam. Ale to „jutro” zamieniało się w tygodnie, a potem w miesiące.
Pierwszy raz poczułam się naprawdę zapomniana, gdy Michał odwiedził mnie po długiej przerwie. Przyszedł, usiadł przy stole, ale nie zapytał, jak się czuję. Zamiast tego zaczął rozmowę od prośby.
– Babciu, mam mały problem. Potrzebuję pożyczki, tylko na chwilę, na opłacenie mieszkania. Obiecuję, iż oddam, jak tylko dostanę wypłatę – powiedział, unikając mojego wzroku.
Zgodziłam się. Jak mogłam odmówić wnukowi, którego kochałam ponad życie? Dałam mu wszystko, co miałam. Ale potem zniknął. Nie dzwonił, nie odwiedzał. Pożyczki nigdy nie spłacił, a ja nie miałam odwagi o nią prosić. Kiedy próbowałam do niego zadzwonić, zawsze był zajęty.
Kilka miesięcy później pojawił się znowu. Tym razem chciał pieniędzy na naprawę samochodu.
„Babciu, to naprawdę ostatni raz. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.” Dałam mu, choć czułam, iż coś jest nie tak. Znów obiecał, iż się odezwie, iż przyjedzie, iż spędzimy razem czas. Ale znów zniknął.
Teraz widuję go tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje. Nie pyta, jak się czuję, co u mnie. Nie pamięta o moich urodzinach, nie dzwoni na święta. Czuję się dla niego jak bankomat, a nie babcia.
Ostatnio, gdy po raz kolejny poprosił mnie o pieniądze, zapytałam:
– Michał, czy ty w ogóle pamiętasz, iż jestem twoją babcią? Czy dla ciebie liczę się tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujesz?
Zamilkł. Przez chwilę wydawało mi się, iż zobaczyłam cień wstydu w jego oczach. Ale gwałtownie odpowiedział:
– Babciu, nie przesadzaj. Przecież wiesz, iż cię kocham.
Czy naprawdę mnie kocha? Czy może tylko mówi to, co chce usłyszeć?
Dziś siedzę przy kuchennym stole, patrząc na stare zdjęcia Michała z dzieciństwa. Na każdym z nich jesteśmy razem – uśmiechnięci, szczęśliwi. Zastanawiam się, gdzie po drodze zgubiliśmy tę więź. Czy to moja wina? Czy za bardzo go rozpieszczałam? Czy mogłam zrobić coś inaczej?
Czuję, iż straciłam nie tylko wnuka, ale też część siebie. Kiedyś byłam dla niego kimś ważnym, dziś jestem tylko wspomnieniem, które przypomina mu o sobie, gdy ma problem. I to boli bardziej, niż potrafię wyrazić.