Ponieważ mówi jej o wszystkim, co dzieje się w naszej rodzinie, moja teściowa przychodzi do mnie ze swoimi niechcianymi radami i jest bardzo obrażona, iż się do nich nie stosuję.
Jadwiga sama wychowała mojego męża. Nie była choćby mężatką, bo pan, dowiedziawszy się o ciekawej sytuacji panny młodej, gwałtownie wziął nogi za pas i uciekł. Ale, jak twierdzi mąż, nigdy nie czuł się czegoś pozbawiony.
Matka poświęcała synowi całą swoją energię i uwagę, chodziła z nim choćby na mecze piłki nożnej, choć wcale nie lubiła tego sportu. Jej syn to lubił, a ona bez zastrzeżeń podzielała jego pasję.
Nie było dziewczęcego wychowania i nadopiekuńczości, której zwykle winne są samotne matki. Pod tym względem podziwiam moją teściową. Była szczerze zainteresowana wszystkim, czym interesował się jej syn, potrafiła przekazać mu niezbędne umiejętności, czasem sama, czasem prosząc męskich przyjaciół, by nauczyli go różnych mądrości w pracy rękami.
Nie zakochała się w swoim synu, nie wychowała go na egoistę. Generalnie kłaniam się jej za to głęboko, mój mąż potrafi zrobić w domu prawie wszystko. Nie chowa się za spódnicą matki i potrafi sam podejmować decyzje. Nie mam na co narzekać.
Jedyną, ale bardzo istotną wadą jest to, iż mój mąż ma w zwyczaju mówić swojej matce absolutnie wszystko. Dlaczego? Nie ma przed nią żadnych tajemnic i nie może ich mieć. Właśnie w tym tkwi problem — teściowa stara się czynić dobro, o które nikt jej nie prosi. A wszystko dlatego, iż mój mąż nie potrafi trzymać języka za zębami i mówi matce absolutnie wszystko.
Raz się zatrułam, chcieli mnie choćby umieścić w szpitalu. Potem przez kolejny tydzień cierpiałam na ciężką niestrawność, więc Jadwiga przyjechała z jakimiś naparami, żeby mi pomóc. Nie byłam w formie, by spotykać się z kimkolwiek, w tym z matką mojego męża. Ale to nic, pomyślałam wtedy. Mąż martwił się o moje zdrowie, więc pospieszył po pomoc. Podziękowałam mu za troskę, niezbyt grzecznie odprowadziłam teściową za drzwi i wróciłam do łazienki.
Powiedziałam później mężowi, iż czułam się trochę niezręcznie, spotykając się z jego matką w ten sposób, ale on nie zrozumiał, co jest nie tak. To była jego matka, przyszła mi pomóc, bo martwiła się o moje zdrowie. Nie potrafiłam wyjaśnić, co mi przeszkadza, więc po prostu odpuściłam temat. Potem mój mąż powiedział mamie, iż mam problemy w pracy. choćby nie problemy, ale pewne nieporozumienia z moimi szefami. Jadwiga przyszła mi współczuć i zapewniła, iż mężatka nie może w ogóle pracować. Mąż musi ją utrzymywać, a ona dobrze wychowała syna, więc on też tak myśli.
To oczywiście miłe, ale wolałabym, żeby teściowa nie wiedziała o moich problemach w pracy. Podzieliłam się tym z mężem. Podziękowałam teściowej za troskę i wsparcie, a mężowi zasugerowałam, żeby nie mówił wszystkiego matce. I znowu mnie nie zrozumiał — tego, co powiedział, i tego, co powiedziała jego matka.
Miałam badanie ultrasonograficzne mojej kobiecej części i coś zaniepokoiło lekarzy, i potrzebowałam operacji. Oczywiście powiedziałam o tym mężowi i surowo zabroniłam mu komukolwiek o tym mówić, nie powiedziałam o tym choćby mojej matce. Moja teściowa przyszła do mnie za dwa dni. Najwyraźniej przez dwa dni mój mąż jakoś się powstrzymywał i nie powiedział jej, inaczej przyjechałaby wcześniej. I znowu rady, współczucie i tak dalej.
Byłam zdenerwowana, więc odpowiedziałam ostro, iż moje zdrowie nie jest powodem do dyskusji. Teściowa poczuła się urażona, a wieczorem mój mąż i ja odbyliśmy nieprzyjemną rozmowę o tym, dlaczego uraziłam jego matkę. Musiałam jeszcze raz wyjaśnić, iż nie muszę robić tego, co najlepsze. Dowiem się, kogo pytać o radę, a kogo nie. Ponownie poprosiłam męża, by zachował te informacje dla siebie.
Nie wiem, jak dotrzeć do tego chłopa. Wiem, iż nie ma nic złego na myśli, jednak bardzo jest mi źle z myślą, iż ze wszystkim biegnie do mamusi...