Jednak najczęściej te niespodzianki są takie, iż chcesz usiąść, zakryć twarz rękami i zapytać siebie: "Jak to się stało? Po co mi to wszystko?" Ale ostatnio Irek przeszedł samego siebie. Jesienią nasza córka rozpoczęła naukę w pierwszej klasie. W tym roku mrozy przyszły w listopadzie.
Zauważyłem, iż kurtka zimowa mojej córki jest na nią za mała. Nie mówię, iż jest to całkowicie krytyczne, ale widać, iż rękawy są za krótkie, a zamek błyskawiczny na brzuchu ledwo się domyka. Byłoby w porządku, ale to małe dzieci, często bawią się w śniegu. "Musimy kupić Zosi nową kurtkę", powiedziałam mężowi wieczorem, kiedy córka już spała. "Pójdziemy do sklepu w ten weekend."
Irek chrząknął coś w rodzaju "uh-huh", chociaż wydawał się być bardziej zainteresowany telewizorem niż mną w tym momencie. Postanowiłam, iż przypomnę mu o tym później. Kilka dni później mój mąż wrócił do domu w świetnym nastroju.
-Co się stało? - zapytałam.
-Dostałem premię! - powiedział z dumą. - Dużą!
-Myślę, iż to świetnie. Teraz kupimy kurtkę i buty zimowe dla Zośki. I może ja też coś kupię. Byłam podekscytowana i już myślałam o tym, co dostanę. Jednak moja euforia nie trwała długo. Następnego dnia, w dniu wolnym od pracy, Irek nagle zniknął wczesnym rankiem. Zapytałam go przez telefon, gdzie jest, ale odburknął zdawkowo, iż w mieście i się rozłączył. Wieczorem wrócił z dwiema ogromnymi torbami i jakimś długim kijem.
-Co to za cyrk? - zapytałam, podczas gdy Irek grzebał w torbach przedpokoju.
-To nie cyrk, to zimowe wędkowanie — uśmiechnął się. - Pokażę ci wszystko, chodź szybko! Okazało się, iż mąż wydał swoją premię na sprzęt. Lodówka, termos, bielizna termiczna, kilka pudełek, wędki i milion innych drobiazgów, których nazw choćby nie pamiętam. Rozłożył to wszystko na podłodze z pewnego rodzaju szacunkiem.
-Czy to wszystko, co kupiłeś? - zapytałam w końcu.
-Tak, to wszystko — mąż uśmiechnął się raczej z zadowoleniem.
-Z wyjątkiem namiotu, ale to na później.
Wtedy do mnie dotarło. - Czekaj! Wydałeś wszystkie pieniądze?
-No tak — odpowiedział Irek spokojnie, jakby to było nic. - No co? To moja premia, mogę sobie czasem pozwolić.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, iż wieczór raczej nie pójdzie gładko. - A kurtka dla twojej córki? Pomyślałeś o niej? A może będzie nosić starą aż do wiosny? - Mój mąż spojrzał na mnie, zmarszczył brwi i najwyraźniej nie od razu przypomniał sobie, co powiedziałam mu kilka dni temu.
-Cóż, jakoś to kupimy — mruknął. - Czym się tak przejmujesz?
-Jest tu mroźno, a ty mówisz mi "jakoś"?! Co będziemy potem jeść?"
Potem, szczerze mówiąc, wybuchł skandal. Irek próbował się usprawiedliwiać, pokazując wypasiony termos, kolorowe spławiki i pudełko z jakimiś robalami. Po prostu wyszłam z pokoju, żeby jeszcze bardziej się nie załamać. W końcu oczywiście kupiliśmy córce kurtkę, ale musieliśmy zmniejszyć nasz świąteczny budżet i wydać mniej pieniędzy na jedzenie.
Ja nie dostałam żadnego prezentu, mąż dostał tylko skarpetki, a córce kupiliśmy ledwie tanią lalkę. A mąż jeszcze nie pojechał na ryby. Teraz pewnie będę się denerwować za każdym razem, gdy usłyszę słowo "premia". Bo nasz tata może ją wydać na wszystko, tylko nie na naprawdę potrzebne rzeczy.