Natalia Majewska dorastała w cieniu alkoholizmu ojca. Zdeterminowana, by uzbierać pieniądze na bal maturalny, zatrudniła się jako sprzątaczka.

newsempire24.com 2 godzin temu

Ostatni rok w Liceum im. Juliusza Słowackiego we Wrocławiu okazał się dla Natalii najtrudniejszy w całej jej dotychczasowej edukacji. W poprzednich klasach byli jeszcze uczniowie, którym zależało na nauce, ale w klasie maturalnej wydawało się, iż każdy zapomniał, po co adekwatnie chodzi do szkoły. Wszyscy wokół mówili o planach na przyszłość, ubraniach, pieniądzach i związkach. Natalia zaś czuła się pominięta – nie widziała dla siebie perspektyw.

Choć była pilną uczennicą, jej rodzina nie miała żadnych środków finansowych. Natalia zawsze nosiła ubrania odziedziczone po kimś innym. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek miała nową sukienkę na własność. Mgliste wspomnienie mówiło jej, iż w pierwszej klasie podstawówki wszystkie rzeczy były wtedy świeże i nieużywane. Był to okres, gdy jej ojciec zachowywał się zupełnie inaczej, a mama jeszcze żyła…

Natalia nie utrzymywała bliskich kontaktów z rówieśnikami – adekwatnie to oni ją omijali. Jednak w ostatnim roku poczuła się całkowicie odtrącona. Wszyscy zdawali się niemal dorośli, a jednocześnie wyśmiewanie jej osoby przybierało na sile. Dziś zaś przekroczono wszelkie granice.

Dzień zaczął się zwyczajnie. Uczniowie zajęli miejsca w ławkach na pierwszej lekcji. Natalia nienawidziła być w centrum uwagi, więc zapytała:

– „Pani Kowalska, czy mogłabym odpowiedzieć z ławki?”

Natychmiast posypały się złośliwe komentarze:

– „Majewska nie chce się podnieść, żebyśmy nie zobaczyli wszystkich łatek na jej sukience!”

– „Albo boi się, iż ta sukienka się rozpadnie, jak tylko się na nią spojrzy.”

Klasa wybuchnęła śmiechem – zarówno chłopcy, jak i dziewczyny. Pani Kowalska próbowała zaprowadzić spokój, ale bezskutecznie.

– „Majewska, a co ty włożysz na studniówkę? We Wrocławiu to raczej nie ma sklepów z modą prosto ze śmietnika…”

Natalia chwyciła torbę i wypadła z klasy. Słyszała, jak pani Kowalska krzyczy:

– „Zielińska, przestań! Majewska, wróć tutaj!”

Ale któż miałby jej słuchać, skoro wszyscy czuli się dorośli i „mądrzy”?

W domu zastała dobrze sobie znany widok: jej ojciec, Tadeusz Majewski, już spał, najwyraźniej pijany. Leżał na kanapie z opuszczonymi nogami, a w powietrzu unosił się duszący zapach alkoholu. W kuchni panował chaos: pety, puste butelki i klejące plamy na stole.

Natalia otworzyła szeroko okno, wpuszczając chłodne wiosenne powietrze. Tego roku kwiecień był całkiem ciepły, choć wciąż był to wczesny etap wiosny. Przez prawie godzinę szorowała i sprzątała po kolejnej libacji ojca, nie przestając myśleć o tym, jak inaczej mogłoby wyglądać jej życie, gdyby mama wciąż żyła.

Natalia wiedziała, jak bardzo tata kochał mamę. Pewnie dlatego nie potrafił poradzić sobie z jej stratą. Od dziesięciu lat łapał się dorywczych prac i większość zarobionych pieniędzy wydawał na alkohol.

Początkowo nie rzucało się to tak w oczy: chodził do pracy, pił wyłącznie wtedy, gdy Natalia już spała. Potem zaczął pić wieczorami, choćby przy niej. Wreszcie trudno mu było znaleźć jakąkolwiek stabilną posadę. W kółko powtarzał:

– „Spokojnie, Natalio, to ostatni raz, potem będzie już tylko dobrze.”

Ale „dobrze” nigdy nie nadchodziło. Natalia płakała, prosiła ojca, aby przestał, liczyła, iż zmęczy go alkohol, jednak nic się nie zmieniało, wszystko tylko się pogarszało.

Usłyszała nagły szelest i gwałtownie się odwróciła. Ojciec stał w drzwiach kuchni. Serce Natalii zamarło. Choć miał 45 lat, wyglądał na znacznie więcej – na 60, może 70.

– „Córciu, dlaczego tak wcześnie przyszłaś?”

Te słowa były jak iskra zapalająca lont. Najpierw mówiła cicho, potem krzyknęła:

– „Wcześnie?! Nie mam po co siedzieć wśród „normalnych” ludzi w szkole, rozumiesz?!”

Zrzuciła kurtkę na krzesło i przecisnęła się obok oszołomionego taty. Po chwili w korytarzu rozległ się głośny huk zamykanych drzwi. Tadeusz ciężko usiadł na krześle i mruknął:

– „No i co, lepiej ci teraz?”

– „Co się stało?” – zapytała kobieta, która akurat się zbliżyła. To była pani Anna Malinowska, od lat prowadząca aptekę w parterze tego samego bloku. Wszyscy ją znali.

– „Z tatą wszystko w porządku” – powiedziała Natalia. – „Chcę po prostu przez chwilę posiedzieć w ciszy.”

– „Cisza nigdy nie rozwiązała żadnego problemu” – zauważyła pani Malinowska, a Natalia, szlochając, opowiedziała jej o tym, co wydarzyło się dziś w szkole.

– „Musimy iść do dyrektora. Co to ma znaczyć? Kto im dał takie prawo?” – zasugerowała pani Anna.

Natalia pokręciła głową:

– „To nic nie da. Proszę mi powiedzieć, pani Aniu, czy zna pani jakieś miejsce, gdzie mogłabym pracować? Tak, żebym nie musiała rzucać szkoły i żebym jak najmniej widywała tatę?”

– „Pracować? Jesteś jeszcze młoda. Ale może coś się znajdzie… Może nieoficjalnie… Wiesz co, przyjdź jutro po południu, spróbuję coś zorganizować.”

Natalia otarła łzy i wymusiła nikły uśmiech:

– „Bardzo dziękuję, na pewno przyjdę.”

W taki sposób Natalia dostała pracę w jednym z wrocławskich szpitali, gdzie rozpaczliwie potrzebowano pomocy w nocnych dyżurach pielęgniarskich.

Nie zamierzała nikomu zdradzać, gdzie dorabia, ale w ankiecie maturalnej zaznaczyła, iż pojawi się na balu. Oczywiście, szyderstwa nasiliły się niemal od razu, jednak Natalia starała się nie zwracać na nie uwagi. Ci, którzy się z niej wyśmiewali, mieli rodziców mogących kupić im drogie stroje; ona nie miała nikogo, kto by to zrobił, więc musiała zapracować sama.

Natalia pragnęła uciszyć wszystkie plotki i drwiny, choć sama nie wiedziała dokładnie czemu. Czuła jednak, iż nie jest gorsza, a może wręcz lepsza od niektórych.

Tak, brakowało jej pieniędzy, ale mogła zarobić wystarczająco na jedną, wyjątkową noc.

– „Majewska, ludzie gadają, iż bezdomni znaleźli ci sukienkę na maturę gdzieś na śmietniku. To prawda?” – wypytywała Kamila Zielińska, która nie dawała jej spokoju.

Wokół Kamili zawsze kręciła się grupka wielbicieli. Od dawna nazywano ją „królową klasy” i nikt nie wątpił, iż ten tytuł zostanie z nią na zawsze.

Natalia milczała, nie odrywając wzroku od podręcznika. Wiedziała, iż nie powinna reagować, bo wtedy Kamila mogłaby odpuścić. Ale nic z tego.

– „Powiedz, Natalka, czy przyjdziesz z kimś na bal? Znalazłaś sobie chłopaka w kontenerze na odpady?”

Natalia nie wytrzymała:

– „Może takiego, który by pasował do ciebie?”

W klasie wybuchnął głośny śmiech, a Kamila poczerwieniała ze złości.

– „A więc to tak – stara sukienka z kontenera dodała ci animuszu? Co jest, Majewska, marzy ci się tytuł królowej balu?”

Natalia wstała i z lekkim uśmiechem:

– „Ty jesteś przyzwyczajona do własnych reguł. Może gdyby to był prawdziwy konkurs, okazałoby się, jak jest naprawdę.”

Wyszła z sali, zostawiając Kamilę z otwartymi ustami.

– „Widzieliście to?” – warknęła Kamila w stronę swoich „dworzan”.

Około tygodnia przed balem maturalnym w szpitalu, gdzie Natalia pracowała, zrobiło się nagle nerwowo.

Przywieziono pięcioletniego chłopca, który przewrócił się na hulajnodze i uderzył się w głowę. Towarzyszyła mu niania, jednak bardziej utrudniała, niż pomagała, bo w kółko telefonowała i przepraszała kogoś. Na nocnym dyżurze był tylko jeden lekarz.

– „Natalia, uspokój mi tę rozhisteryzowaną kobietę!” – zawołał lekarz do słuchawki. – „Nie możemy go tu zatrzymać, to oddział dla dorosłych. Nie, nie ma bezpośredniego zagrożenia życia, ale powinien go zbadać chirurg dziecięcy.”

Odłożył słuchawkę i spojrzał na Natalię ze zmartwieniem.

– „Zrób coś, żeby się uspokoiła, proszę.”

Natalia skinęła głową, zaprowadziła nianię do poczekalni i podała jej herbatę. Wreszcie kobieta potrafiła wyjaśnić:

– „Widzi pani, ojciec chłopca – Michał Nowak – to cudowny człowiek, choć młody. Prowadzi dochodowy biznes. Synek urodził się, gdy Michał miał dziewiętnaście lat. Matka nie chciała dziecka, więc on wychowuje je sam. Ale kiedy skończył dwadzieścia, ona zaczęła walkę o opiekę – chodzi jej nie o dziecko, ale o pieniądze Michała. Śledzi każdy jego krok, napisała już sporo skarg, iż rzekomo nie ma czasu dla syna i to niebezpieczne… Gdyby dowiedziała się o tym wypadku…“

– „Nie powiadomiliście ojca?” – zdziwiła się Natalia.

– „Boję się, bo Michał potrafi być bardzo surowy” – westchnęła niania.

Natalia zdecydowanym ruchem wyciągnęła dłoń:

– „Daj mi telefon, sama z nim porozmawiam.”

Rozmowa była napięta. Gdy tylko Michał dowiedział się, co zaszło, od razu groził sądami. Natalia musiała podnieść głos:

– „Może by się pan uspokoił i posłuchał? Wszystkie dzieci zaliczają upadki. Problem w tym, iż pana syn bardzo się wystraszył, a pana niania boi się teraz pana reakcji, bo jest pan taki stanowczy. Zachowuje się pan jak tyran!”

W słuchawce zapadła cisza. Po chwili Michał odezwał się spokojniej:

– „Może mogłaby ich pani zabrać do siebie, żeby nie musieli zostawać w szpitalu i nie wracali do domu z opatrunkiem na głowie? Dobrze zapłacę. Jutro w południe przyjadę, wyślijcie mi swój adres.”

Natalia chciała wyjaśnić, iż w jej domu może być różnie, bo tata nadużywa alkoholu, ale Michał już się rozłączył. Powtórzyła wszystko niani, która skinęła głową:

– „W tej sytuacji to chyba najlepsze wyjście.”

– „Ale u mnie… tata może być pijany…” – powiedziała cicho Natalia.

Niania westchnęła:

– „Hotel jest zbyt ryzykowny, ktoś znajomy mógłby nas tam zobaczyć…”

Pół godziny później Natalia otworzyła drzwi do swojego małego mieszkania, nie do końca rozumiejąc, dlaczego to robi. Czy znów czeka ją kompromitująca scena?

Jej ojciec nie spał. Ku zaskoczeniu Natalii, całe mieszkanie lśniło czystością, a w powietrzu unosił się zapach gotowanego jedzenia.

– „Natalka, masz gości? Świetnie się składa! Narobiłem tyle, iż na tydzień starczy!” – rzucił radośnie Tadeusz.

Wszystko wydawało się dziwne, niespotykane. Natalia nie pamiętała, kiedy ostatni raz odczuwała i nadzieję, i lęk naraz.

– „Natalia” – zagadnął ojciec w kuchni. – „Przepraszam cię. Jest mi wstyd. choćby nie wiem, jak na ciebie spojrzeć. Masz, weź to – kup sobie coś na bal. Poszedłem do swoich dawnych znajomych, powiedziałem im prawdę. Od jutra znów zaczynam pracę, a oni zrzucili się na mały prezent dla ciebie. kilka tego, ale może ci wystarczy.”

Trudno było opisać euforia Natalii. Jeszcze bardziej się ucieszyła, gdy Paula – niania chłopca – zabrała ją do salonu urody, pomogła wybrać sukienkę i nauczyła tańczyć walca.

A co z Michałem…? Natalia usiłowała o nim nie myśleć, bo czuła się nieswojo. Nie był potworem – był wymagający, silny, jednak w głębi ducha sprawiedliwy. Wolała jednak nie dopuścić, by zawrócił jej w głowie.

Taksówkarz spojrzał na Natalię w lusterku:

– „O co tu chodzi, proszę pani? Ktoś jedzie za nami?”

Natalia odwróciła się i przeszył ją dreszcz. Samochód Michała jechał tuż za nimi, a za nim wóz z jego ochroniarzami. Najwyraźniej wynajął ochronę zaraz po rozpoczęciu sprawy o opiekę.

W sali gimnastycznej, gdzie miała się odbyć studniówka, pani Kowalska rzuciła surowe spojrzenie Kamili Zielińskiej, która wyglądała jak modelka z okładki magazynu.

– „Czy my się jeszcze doczekamy Majewskiej?” – padło zgryźliwe pytanie.

Pani Kowalska pokręciła głową:

– „Nigdy bym nie przypuszczała, iż to powiem, ale naprawdę mam nadzieję, Zielińska, iż ktoś w końcu ustawi cię do pionu.” – Potem zerknęła w stronę drzwi i rozjaśniła się na twarzy. – „Cóż, wygląda na to, iż twoja korona zaraz spadnie. I to szybciej, niż myślisz.”

Kamila zamilkła, patrząc, jak Michał Nowak – obiekt westchnień wielu dziewczyn w mieście – pomaga Natalii wysiąść z samochodu. Miała na sobie olśniewającą sukienkę, może nie tak drogą jak Kamilina, ale zdecydowanie wyglądającą lepiej. Jej fryzura i makijaż były perfekcyjne.

Kamila zobaczyła, jak wszyscy cisną się wokół Natalii, a ją samą zostawiają z boku. Zerwała więc z siebie wstążkę „balową” i wybiegła do bramy – najwyraźniej nie chciała uczestniczyć w imprezie, podczas której nie będzie w centrum uwagi.

Michał bawił się z resztą gości. W połowie wieczoru wyszedł z Natalią na zewnątrz, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Delikatnie poprawił jej dopiero co zdobyty diadem „królowej balu” i powiedział:

– „Natalia, to mi trochę przypomina moje własne czasy licealne. Nigdy bym nie pomyślał, iż studniówka może być taka przyjemna.”

Dziewczyna uśmiechnęła się:

– „Tak… chciałabym, żeby to się nie kończyło.”

Michał zapytał cicho:

– „Dlaczego miałoby się skończyć? Przecież przed tobą jeszcze tyle ciekawych spraw.”

Natalia pokręciła głową:

– „Nie wiem, czy to wszystko jest dla mnie.”

– „Mylisz się, Natalio.”

Minęły trzy lata. Natalia przemierzała salon sukien ślubnych, poszukując tej wymarzonej. Umówiła się z Michałem, iż ukończy co najmniej trzy lata studiów, zanim wezmą ślub. Jej ukochani mężczyźni – Michał, tata i mały synek Michała – rozsiedli się na kanapie w roli doradców modowych.

Podeszła konsultantka:

– „W czym mogę pomóc? Macie już jakiś konkretny styl na myśli?”

Natalia podniosła wzrok. Tuż przed nią stała… Kamila Zielińska. Przez sekundę obie ogarnęło mnóstwo myśli. Natalia uśmiechnęła się i zapytała:

– „Może macie tu jakieś sukienki z kontenera? jeżeli nie, to poszukamy w innym miejscu.”

Idź do oryginalnego materiału