Z życia wzięte. "Córka poprosiła mnie, żebym przeszła na emeryturę i zajęła się wnukiem": Teraz mówi, iż nie da rady

zycie.news 2 dni temu
Zdjęcie: Kobieta/YouTube @Czas na historię


Córka namówiła mnie, żebym odeszła na emeryturę, żeby móc się zająć wnuczką. Obiecała pomóc mi finansowo. Pomagała mi ledwie przez trzy miesiące, a potem rozłożyła ręce, mówiąc, iż to za mało. I co powinnam zrobić?

Moja córka w zeszłym roku urodziła córkę. Modzi rodzice, nie mieli łatwo. Córka zdecydowała się wrócić do pracy. W końcu potrzebowali pieniędzy, bo lwią część ich budżetu pochłaniała hipoteka. Niestety dziecko jest wciąż bardzo małe, więc ktoś musi siedzieć z małą. Nie mają pieniędzy na opiekunkę, a opiekunki do takich dzieci są bardzo drogie, co nie jest zaskakujące, bo to duża odpowiedzialność.

Córka znalazła wyjście. Według jej planu miałam przejść na emeryturę i zająć się wnuczką. Ze względu na niskie świadczenie oni i jej mąż pomogą mi finansowo, bo jasne jest, iż pracuję nie dla własnych zachcianek, ale dlatego, iż nie starcza mi pieniędzy na normalne życie.

Myślałem o tym. Nie jestem przyzwyczajona do materialnej zależności od kogoś, a tu będę musiała liczyć na innych ludzi, choćby jeżeli jest to własna córka. Córka zarabia dużo więcej, więc logiczne jest, iż ona chodzi do pracy, a ja siedzę z wnukiem. Po przeprowadzeniu tej prostej analizy zgodziłam się.

Uzgodniliśmy, iż moja córka i zięć będą płacić moje rachunki za media i raz w tygodniu przynoszą artykuły spożywcze. Nie potrzebuję dużo, ale moja emerytura idzie głównie na lekarstwa, nie robię się coraz młodsza. Na to się zgodzili. Córka z euforią obiecała, iż ​​nie będę musiała się o nic martwić, przywiozą i zabiorą wnuka, a także zaopatrzą mnie we wszystko, co potrzebne dla dziecka.

I się zaczęło. Siedziałam w domu, córka poszła do pracy. Z małym dzieckiem nie było łatwo. Musiałam ją długo nosić na rękach, żeby nie płakała. Wieczorem bolały mnie plecy i ramiona.

Przez trzy miesiące córka i zięć prawidłowo wywiązywali się z warunków umowy, płacąc mi rachunki i przynosząc zakupy spożywcze. Nie potrzebowałam żadnych przysmaków – warzyw do zupy, paczki płatków, makaronu, kurczaka, mleka. Czasem jakieś ciasteczka do herbaty. Nie są to największe wydatki, arogancka też nie byłam. Sama kupowała sery, czasem owoce i cukierki.

Potem moja córka powiedziała, iż ​​nie mogą zapłacić moich rachunków za media w tym miesiącu. Zięciowi nie wypłacono premii, więc sami muszą zacisnąć pasa. Przyrzekła, iż ​​następny miesiąc spłaci razem z długiem, ale nie chciałem kumulować długu, więc się uparłam i zapłaciłam sama.

Musiałam zapomnieć o wielu rzeczach, ale powtarzałam sobie, iż muszę przetrwać jedynie ten miesiąc. Niestety ta sama historia powtórzyła się i w kolejnym miesiącu. Znowu jakieś działanie siły wyższej i znowu nie mogą zapłacić moich rachunków za media.

Dobrze, iż przynajmniej karmią. Poczułam się obrzydliwie, jak stara kobieta. Znów sam zapłaciłam rachunek za media, mimo iż córka obiecała, iż ​​zwróci mi go w przyszłym miesiącu.

Słowa pozostały słowami. Trzeci miesiąc znów przebiegł zgodnie z tym samym schematem. Oni nie mają pieniędzy, ale wszystko zwrócą. Byłam już szczerze zła, cała ta sytuacja wyraźnie mnie zdenerwowała. Postanowiłam porozmawiać z córką, iż mieliśmy inne ustalenia, ale ona rozłożyła ręce i powiedziała, iż ​​na razie nic nie może poradzić.

"Możesz w tym miesiącu nie zapłacić. My pokryjemy wszystko w przyszłym miesiącu" - stwierdziła.

"Nie zapłacę, to odetną mi prąd, wodę i gaz. Dziękuję ci bardzo za taką radę" - powiedziałam.

"Od razu ci nie odłączą, ale skoro się upierasz, to możesz zapłacić, a my wszystko zrekompensujemy Ci później" - stwierdziła córka.

Oburzyłam się i powiedziałam, iż dla mnie to ogromne obciążenie i muszę oszczędzać, żeby dożyć kolejnej emerytury. Jednocześnie przypomniałam, iż ja wywiązuję się ze swojej części kontraktu – choćby jeżeli nie czuję się zbyt dobrze, przez cały czas siedzę z wnuczką, ale jeżeli nie będą się wywiązywać z umowy, to ja będę musiała iść do pracy i nie będę mogła siedzieć z wnuczką.

Córka była oburzona i stwierdziła, iż nie mogę im zrobić takiego świństwa. Mieliśmy umowę, odeszłam z pracy, w której zarabiałam tyle, iż nie potrzebowałam ich pomocy, uwierzyłam im, a teraz muszę sobie wszystkiego odmawiać, siedzieć z dzieckiem i słuchać ich wyjaśnień i żali.

Córka zagroziła mi, iż jeżeli zostawię ją bez pomocy, to mogę zapomnieć o niej i o wnuczce. To dorosłe dzieci powinny pomagać rodzicom. Zażądała, aby córka przeprosiła za swoje słowa, ale stwierdziła, iż ​​nie ma za co przepraszać i to ja powinnam przemyśleć swoje zachowanie.

Nadal nie mogę się zdecydować, co robić dalej. Mam przez cały czas siedzieć z wnuczką i ledwie wiązać koniec z końcem, czy iść do pracy i stracić z nimi kontakt? Co zrobilibyście na moi miejscu?

O tym się mówi: Kolejne zmiany w życiu Rafała Mroczka. Niespodziewany ślub to tylko początek rewelacji

Idź do oryginalnego materiału