Z życia wzięte. "Brat zerwał ze mną kontakt po pogrzebie rodziców": Gdy notariusz odczytał testament, wszystko stało się jasne

zycie.news 6 godzin temu

Ale dopiero po niej wychodzi na jaw, kto naprawdę był rodziną, a kto tylko nią bywał. Myślałam, iż mój brat i ja — mimo różnic — zawsze będziemy razem. Przecież wychowaliśmy się w tym samym domu, przy tym samym stole. Ale jak się okazało, widzieliśmy te same rzeczy, tylko zupełnie inaczej.

Mama zmarła pierwsza. Cicho, spokojnie, po długiej chorobie. Tata odszedł kilka miesięcy później — jakby bez niej nie potrafił oddychać.

Pogrzeb był skromny, ale pełen łez. Brat stał obok mnie, ale czułam między nami chłód. Nie płakał. Nie dotknął mnie nawet, kiedy drżałam z emocji.

Po pogrzebie powiedział tylko:

– Zajmij się domem, ja nie mogę na to patrzeć.

Myślałam, iż to żal, iż potrzebuje czasu. Ale potem przestał odbierać telefony. Nie odpowiadał na wiadomości.

Zniknął.

Mijały tygodnie. Wysyłałam mu zdjęcia z porządków, wspominałam dzieciństwo, pisałam, iż tęsknię. Cisza.

Czułam się winna, choć nie wiedziałam, o co. Czy zrobiłam coś nie tak? Czy powiedziałam coś na pogrzebie? Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle kiedykolwiek mnie kochał, czy tylko udawał — bo tak wypadało.

Prawnik wezwał nas po kilku miesiącach. Myślałam, iż to formalność — iż podzielimy dom, trochę oszczędności, może kilka pamiątek. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, on chłodny, obcy, zaciśnięte usta. I wtedy notariusz otworzył kopertę.

„Cały majątek przekazuję mojej córce Annie. Synowi pozostawiam tylko pamiątkowy zegarek po dziadku.”

Zamarłam. Spojrzałam na brata — jego twarz była jak z kamienia. W jego oczach nie było łez. Był gniew.

Po spotkaniu wyszedł bez słowa. Dopiero po kilku dniach przysłał mi wiadomość:

„Gratulacje. Mama i tata w końcu zrobili z ciebie swoją królewnę.”

Próbowałam mu tłumaczyć, iż nie wiedziałam o testamencie, iż nie chciałam tego. Nie odpisał.

Zaczęli mówić ludzie. Że zawsze czuł się gorszy. Że rodzice byli surowsi dla niego, a ja byłam „ta dobra, ta spokojna, ta idealna”. Nie wiedziałam, iż jego żal dojrzewał przez całe życie.

Pewnego dnia przyszedł list. Bez nadawcy. W środku — zegarek po dziadku. Ten, który zostawił mu ojciec.

Na kartce jedno zdanie:

„Nie chcę nic, co przypomina mi o was.”

Trzymałam ten zegarek w dłoni i płakałam. Nie z powodu pieniędzy, nie z powodu majątku. Tylko dlatego, iż straciłam ostatnią osobę, która była moją rodziną.

Minęły trzy lata. Nie widzieliśmy się ani razu. Czasem słyszę o nim od sąsiadów — iż żyje sam, iż zamknięty, iż nikomu nie ufa. Podobno mówi, iż rodzina to kłamstwo.

A ja?


Codziennie zapalam świeczkę przy zdjęciu rodziców i pytam ich w myślach:

„Dlaczego tak to zrobiliście? Czy wiedzieliście, iż jednym podpisem zabierzecie mi brata?”

Nie wiem, czy kiedyś mi wybaczy. Może już nigdy.

Ale wiem jedno: Nie każdy testament dzieli majątek. Niektóre dzielą serca — na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału