Z Mszany Dolnej w Himalaje. Andrzej Jania opowiada o swojej pasji

tv28.pl 5 godzin temu

Andrzej Jania z Mszany Dolnej wraz z synami zdobywa najwyższe szczyty górskie w różnych częściach świata. O swojej pasji opowiada w rozmowie z naszym portalem.

Wspólne wędrowanie rozpoczęło się w Beskidzie Wyspowym. Potem przyszła kolej na Tatry.

– Nasza przygoda z górami zaczęła się w Tatrach około 5 lat temu. Oczywiście wcześniej też chodziliśmy po naszym Beskidzie Wyspowym… Pierwsze tatrzańskie szczyty zdobywałem z najmłodszym synem Franusiem – Kościelec, Świnica, Granaty, Kozi Wierch, Rysy itd, np. wspólnie z Franusiem obchodziliśmy w lipcu urodziny na Rysach i mamy taką tradycje już od jakiegoś czasu. Potem dołączył do nas Kuba. Mieliśmy kilka wspólnych wypraw we trójkę w Tatry zimą i latem – mówi Andrzej Jania.

Kolejne wyprawy były coraz bardziej wymagające.

– W miarę jedzenia apetyt rośnie, więc zaczęliśmy przygodę z Alpami – Großglockner, Zugspitze… Idąc wyżej, rok temu w trójkę zdobyliśmy Tubkal – najwyższy szczyt gór Atlas, który znajduje się w Maroku – dodaje nasz gość.

W tym roku mszańska ekipa postawiła sobie naprawdę wysokie cele.

– Miłość do gór zagościła na stałe w naszych sercach i tak zaczęliśmy marzyć, a zarazem realizować marzenie o najwyższy górach świata – Himalajach. Niestety kolejne szczyty były już zbyt niebezpieczne dla Franusia, który ma zaledwie 12 lat. Wysokości ponad 5000 m n.p.m. są nieprzewidywalne dla tak młodego organizmu. Dlatego miesiąc temu w wyprawie na Ararat – najwyższy szczyt Turcji brałem udział tylko ja i najstarszy syn Kuba. Teraz przyszła pora na Himalaje. Wylatujemy do Katmandu, potem lecimy do Lukli i stamtąd udajemy się już w stronę naszego celu. Mera Peak to jeden ze szczebli, który jest nam potrzebny, aby osiągnąć nasze wymarzone ośmiotysięczniki. Aklimatyzacja, wiedza i doświadczenie, zdobyte podczas tej wyprawy, maja nas przybliżyć do naszych marzeń. Jak już wspomniałem mamy ambitne cele. Chcemy dokonać wspólnego rodzinnego zdobycia (ojciec z synem) pewnego ośmiotysięcznika… – podsumowuje Andrzej Jania.

fot. archiwum prywatne

Idź do oryginalnego materiału