Z Ireną przeżyłem dziesięć lat. Byłem dla niej dobry, ale nigdy nie poczułem do niej prawdziwego uczucia. Ona mnie kochała, ja ją – nie. Kiedy poznałem Marinę, postanowiłem się rozwieść. Ale nie wiem, jak powiedzieć o tym synowi

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Z biegiem lat człowiek się zmienia – zmienia się gust, światopogląd, potrzeby. I ja nie jestem wyjątkiem. W młodości popełniłem chyba ten sam błąd, co wielu facetów. Mając dwadzieścia lat, związałem się z bardzo ładną dziewczyną, która nie była zbyt interesująca, ale bardzo mnie kochała. Ja natomiast po prostu spędzałem z nią czas – nikt inny wtedy nie skradł mojego serca.

Po roku znajomości zaszła w ciążę. Jako „porządny chłopak” postanowiłem się oświadczyć. Irena się zgodziła bez wahania – kochała mnie całym sercem.

Wzięliśmy ślub, a niedługo potem urodził się nasz syn. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Nigdy nie sądziłem, iż można tak pokochać małego człowieka. Od pierwszego spojrzenia zakochałem się w moim synku. Ale tego samego nie mogłem powiedzieć o żonie. Traktowałem ją dobrze, ale miłości nigdy nie poczułem. Irena kochała mnie – a ja? Nie potrafiłem jej odwzajemnić.

Obserwowałem moich kolegów, którzy ożenili się z miłości, i nie widziałem większej różnicy: ich żony też bywały zazdrosne, roszczeniowe, jak i moja. Myślałem wtedy – najważniejsze, iż dała mi syna. A miłość? Może nie jest tak ważna. I tak minęło dziesięć lat mojego małżeństwa.

Aż do niedawna. Zakochałem się. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Do naszego biura przyszła nowa koleżanka – Marina. Nic nadzwyczajnego, ale coś we mnie poruszyła. Początkowo tylko zerkałem na nią ukradkiem, potem celowo siadałem blisko niej na zebraniach. Uwielbiałem jej perfumy, sposób, w jaki mówi i się porusza.

Na początku myślałem, iż to chwilowe. Próbowałem unikać jej, nie rozmyślać. Ale było coraz trudniej. Marina odwzajemniła uczucie. Zaczęliśmy się spotykać.

Zrozumiałem, iż to nie przejściowa fascynacja. Zakochałem się – naprawdę. Powiedziałem to sobie wprost. Teraz muszę powiedzieć o tym Irenie. Wiem, iż ją zranię. Ale jeszcze bardziej boję się tego, co będzie potem.

Po pierwsze – Irena prawdopodobnie wyjedzie do rodziców i zabierze syna. A ja go kocham nad życie. Nie chcę być ojcem „na weekendy”.

Po drugie – choćby jeżeli zostawię mieszkanie Irenie, a ona pozwoli mi widywać syna kiedy tylko chcę, to i tak boję się, iż mój syn nie zaakceptuje mojego wyboru. A ja nie chcę stracić z nim więzi. Myślałem nawet, żeby najpierw porozmawiać z synem, przygotować go, zanim powiem wszystko żonie.

Tylko czy to ma sens? Ma dopiero dziesięć lat – czy w ogóle jest w stanie zrozumieć takie rzeczy? Pogubiłem się. Codziennie na świecie rozpadają się setki małżeństw. Ludzie jakoś sobie z tym radzą. Ale ja się boję, iż u nas będzie inaczej. Że stracę nie tylko żonę, ale i dziecko.

Wiem, iż to, co robię, nie jest w porządku. Ale czy uczciwe jest żyć z kimś, kogo się nie kocha? Przecież znalazłem kobietę, którą pokochałem całym sercem. Wszystko jest takie trudne… i naprawdę nie wiem, co robić.

Idź do oryginalnego materiału