Z ciężkim sercem wyruszam z synem, by odwiedzić moją mamę.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Z ciężkim sercem wyjeżdżam z synem, by odwiedzić moją matkę. Serce mi się ściska na myśl o wyjeździe, jednak pakuję nasze rzeczy i wyruszam z synem, Tymkiem, do mojej mamy, Elżbiety Kowalskiej. Wszystko przez to, iż wczoraj, gdy spacerowałam z Tymkiem, mój mąż, Marek, postanowił być gościnny i bez pytania mnie o zdanie przygarnął swoją kuzynkę Kasię, jej męża Jacka oraz ich dwójkę dzieci, Zosię i Kubę, do naszej sypialni. Po prostu oświadczył: Ty i Tymek możecie przenocować u twojej mamy, tam jest miejsce. Wciąż jestem w szoku z powodu takiej bezczelności. To nasz dom, nasza sypialnia, a ja mam się pakować, żeby zrobić miejsce obcym ludziom? Nie, to już przesada.

Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam ze spaceru z Tymkiem. Zmęczony marudził, a ja marzyłam tylko o położeniu go spać i spokojnej herbacie. Ale gdy weszliśmy do mieszkania, zastałam chaos. Kasia i Jacek już rozłożyli się w naszej sypialni. Ich dzieci biegały wszędzie, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy książki, kosmetyki, choćby laptop były rzucone w kąt, jakbym przestała istnieć. Zamarłam: Co to ma znaczyć?. Marek, niewzruszony, odparł: Kasia z rodziną potrzebowali miejsca. Pomyślałem, iż możesz pojechać do twojej mamy. Tam będzie wam wygodnie.

Omal nie udusiłam się ze złości. Po pierwsze, to nasz dom! Kupowaliśmy go razem, wybierając każdy mebel z namysłem. A teraz mam się wynosić, bo jego rodzinie zachciało się zwiedzać Warszawę? Po drugie, dlaczego mnie nie zapytał? Może bym się zgodziła, gdybyśmy porozmawiali. Ale on wydał rozkaz. Kasia choćby nie przeprosiła. Uśmiechnęła się tylko: No cóż, Aniu, nie martw się, zostaniemy tylko dwa tygodnie! Dwa tygodnie? Nie chcę, żeby dotykali moich rzeczy choćby przez jeden dzień!

Jacek milczy jak zaklęty. Rozwalony na naszej kanapie, sączy kawę z mojego ulubionego kubka, tylko kiwa głową na słowa Kasi. A ich dzieci? Katastrofa. Zosia, sześć lat, wylała sok na nasz dywan, a Kuba, cztery lata, zamienił moją szafę w kryjówkę. Spróbowałam przypomnieć, iż to nie hotel, ale Kasia tylko wzruszyła ramionami: No co, dzieci są dziećmi, czego się spodziewasz? Oczywiście. I to ja mam za nimi sprzątać.

Próbowałam porozmawiać z Markiem sam na sam. Powiedziałam, jak bardzo boli mnie jego brak szacunku, iż Tymek potrzebuje stabilności. Ciągnięcie go do mamy, gdzie będzie spał na rozkładanym łóżku, nie jest rozwiązaniem. Marek westchnął: Aniu, nie dramatyzuj. To rodzina, trzeba im pomóc. Rodzina? A my dla niego kim jesteśmy? Omal nie rozpłakałam się. Ale zacisnęłam zęby i spakowałam walizki. jeżeli myśli, iż się podporządkuję, jest w błędzie.

Mama, Elżbieta, wpadła w furię, gdy usłyszała: Marek uważa się za króla tego domu? Przyjeżdżaj, kochanie, u mnie jest miejsce dla was. A twój mąż będzie miał przede mną tłumaczenie! Gotowa była przyjechać i wyrzucić tych intruzów. Ale nie chcę awantury. Potrzebuję tylko spokoju, żeby wszystko przemyśleć.

Gdy pakowałam zabawki Tymka, spojrzał na mnie dużymi oczami: Mamo, długo zostaniemy u babci? Przytuliłam go mocno: Nie długo, kochanie. Tylko do taty dojdzie. Ale w głębi duszy wiem: wrócę dopiero, gdy nasz dom znów będzie nasz. A Marek będzie musiał wybrać: swoją gościnność czy swoją rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału