Wyszłam za mąż za rozwodnika, a teraz myślę o rozwodzie: jego córka ma z nami zamieszkać w kawalerce

newskey24.com 2 tygodni temu

*Dzisiaj był trudny dzień. adekwatnie to od kilku dni nie mogę przestać myśleć o tym, co się stało. Kiedy dwa lata temu wyszłam za rozwodnika, myślałam, iż wiem, na co się decyduję. Nie bałam się jego przeszłości – wręcz przeciwnie, wydawało mi się, iż docenia związki i rozumie, czym jest rodzina. Nasz związek wydawał się silny, aż do tej jednej wiadomości, która wszystko przewróciła do góry nogami.*

*„Zosia przyjeżdża do nas. Dostała się na uniwersytet i na początku będzie mieszkać z nami. Może na kilka miesięcy, a może na kilka lat. Zobaczymy” – oznajmił mój mąż od progu, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.*

*Zamarłam. Świat nagle stracił sens. Jednopokojowe mieszkanie. My we dwoje. A teraz jeszcze dorosła dziewczyna, choćby jeżeli to jego córka. Jak on mógł uznać to za coś oczywistego? Czuję, jak gniew narasta we mnie jak fala.*

*„Dlaczego ona ma z nami mieszkać?” – zapytałam wprost. „Dlaczego nie w akademiku? Wszyscy studenci tak żyją – i jakoś sobie radzą! Sama dzieliłam pokój z dwoma dziewczynami, uczyłam się, przetrwałam i skończyłam studia z wyróżnieniem. Dlaczego ona ma być wyjątkiem?”*

*Ale moje słowa jakby go zraniły. Twarz mu się zaczerwieniła, głos stał się głośniejszy i ostrzejszy:*

*„Czy ty w ogóle rozumiesz, iż to MOJA córka? JEDYNA! Tęskniłem za nią przez wszystkie te lata. Jak ona ma żyć w akademiku, wiedząc, iż ja tu jestem, a drzwi własnego domu są dla niej zamknięte?”*

*I potem już tylko gorzej. Powiedział, iż decyzja jest podjęta, a moja opinia go nie interesuje. W jednej chwili poczułam, jak całe moje życie, cały wysiłek włożony w ten związek, został po prostu zmięty i rzucony pod nogi. Jestem nikim. Nie mam głosu. choćby w swoim domu jestem tylko lokatorką, a nie żoną.*

*Tak, Zosia jest dobrą dziewczyną. Grzeczną, spokojną, mądrą. Nigdy nie mówiłam o niej źle. Ale co z tym, iż w naszym maleńkim mieszkaniu nie ma miejsca choćby dla dwojga, a co dopiero dla trojga? Gdzie ona będzie spać? Gdzie się uczyć? Jak mamy żyć we trójkę, w ciasnocie, bez prywatności? Gdzie mają być nasze wieczory we dwoje, gdzie ja mam być kobietą, a nie współlokatorką?*

*Nie wytrzymałam. Powiedziałam: „Ona tu nie będzie mieszkać” – i wyszłam, trzasnąwszy drzwiami. Potem długo chodziłam po ulicach, płakałam. Do bólu. To choćby nie chodzi o Zosię. To chodzi o mnie. O to, iż mój mąż podjął najważniejszą decyzję bez mojego zdania. O to, iż dla niego jestem tylko dodatkiem do mieszkania.*

*Teraz nie wiem, co robić. W głowie kręci mi się tylko jedna myśl: po co być z kimś, kto cię nie słucha? Po co poświęcać swój komfort dla kogoś, kto w każdej chwili może powiedzieć: „Nie obchodzi mnie, co myślisz”.*

*Wiem, iż to dopiero początek. Będzie tylko gorzej. On zawsze będzie wybierał między mną a córką. A wszyscy wiemy, kogo wybierze. I jeżeli już teraz czuję się niepotrzebna we własnym domu, to co będzie dalej?*

*Czasem najtrudniejszy wybór to odejść od kogoś, kogo kochasz. Ale jeszcze trudniej zostać tam, gdzie nie jesteś ważna.*

Idź do oryginalnego materiału