„Wyrzuciłam męża przez kurczaka i ani trochę nie żałuję”

twojacena.pl 4 dni temu

Tego dnia Agnieszka była u kresu sił. Całe przedpołudnie spędziła na sprzątaniu, praniu, układaniu zabawek i myciu podłóg. Wreszcie zajrzała do piekarnika – kurczak z ziemniakami rumienił się, wypełniając kuchnię oszałamiającym aromatem.

„Jeszcze z dziesięć minut” – mruknęła, ustawiając minutnik i biegnąc do łazienki, by wyczyścić płytki. Wszystko szło jak po maśle. Aż do momentu, gdy drzwi wejściowe zatrzasnęły się głośno.

„Pewnie dzieci wróciły” – pomyślała Agnieszka, ale w progu stanął nie syn, nie córka, tylko mąż – Marek, który od rana, jak twierdził, był „w warsztacie”.

„O, ale pachnie!” – zatarł ręce z zadowoleniem. – „Uwielbiam twojego kurczaka!”

„Zawołaj dzieci, niech idą na kolację” – krzyknęła Agnieszka, wracając do zlewu.

W minutę po mieszkaniu zaczęły tupać bose stopy, ktoś rzucał trampki, ktoś głośno się śmiał. Agnieszka usłyszała kłótnię i wyszła, nie czekając na minutnik.

„Co się dzieje?” – zapytała, stojąc w gumowych rękawiczkach.

„Chcę udko!” – pisnęła dziesięcioletnia Zosia.

„Ja też!” – wtórował ośmioletni Kacper.

„Przecież są dwa” – rozłożyła ręce Agnieszka.

„Nie! Zostało tylko jedno!” – tupnęła nóżką Zosia.

Kobieta podeszła do stołu. Faktycznie – połowa kurczaka zniknęła. Zostały piersi i jeden marny ziemniak.

„A gdzie tata?”

„Poszedł. Wziął pół kurczaka i wyszedł” – warknął syn.

Agnieszka złapała telefon, zadzwoniła – Marek nie odebrał. Chwyciła klucze i wypadła z mieszkania. Wszystko w niej wrzeło – po raz kolejny! Znów zabrał najlepsze dla siebie. Tylko tym razem nie tylko dla siebie, ale dla swojej paczki. To już nie była zwykła chciwość – to było zdradzenie domowego ogniska.

Przy domu, za placem zabaw, na ławce siedział Marek z kumplami. W rękach piwo, na kolanach – ten sam kurczak. Śmiali się, jedli, oblizując palce.

„Nie za tłusto?!” – podbiegła do nich Agnieszka, oczy jej płonęły.

„Idź do domu, pogadamy później” – cedził przez zęby Marek, rzucając spojrzenie na „chłopaków”.

„Nie, pogadamy teraz! Ukradłeś jedzenie, które przygotowałam dla moich dzieci! Nie wstyd ci? Mało, iż zawsze bierzesz najlepsze kąski – teraz jeszcze karmisz tym gości, co choćby nie ich!”

„Idź, póki jeszcze się hamuję” – odciął się ostro, łapiąc ją za łokieć.

„Co ty robisz?!” – szarpnęła się Agnieszka. – „Jesteś nie tylko egoistą, jesteś złodziejem, Marek. Złodziejem, który kradnie jedzenie własnym dzieciom i karmi nim pijaków.”

„Przestań histeryzować, Aga” – wściekał się, czując się upokorzony przed kolegami. – „To tylko raz.”

„Tylko raz? A owoce? A kawior od mamy, który pochłonąłeś w jeden dzień? A kiełbasa z grilla, gdzie dzieci dostały przypalone resztki, a ty wybierałeś soczyste kawałki?”

Agnieszka odwróciła się i odeszła.

Wieczorem, gdy wrócił, stała przy oknie.

„Sam powinieneś się zobaczyć” – śmiał się Marek. – „Rozwód przez kurczaka. Powinnaś iść do telewizji.”

„Rozwiązuję małżeństwo” – odpowiedziała zimno. – „Nawet teraz nie zrozumiałeś, dlaczego. Nie przez kurczaka. Przez twoje chamstwo, chciwość i to, iż myślisz tylko o sobie.”

„Gdzie ja pójdę?” – prychnął. – „Nawet nie jesteś śmieszna.”

„Do swojej mamusi. Ta sama, która nauczyła cię, iż wszystko najlepsze należy do ciebie. Niech teraz z tobą dzieli.”

Marek wyszedł, myśląc, iż Agnieszka żartuje. Ale następnego dnia naprawdę złożyła pozew. Został u matki.

A po dwóch tygodniach zadzwoniła.

„Miałaś rację” – westchnęła była teściowa. – „On i u mnie wszystko wyjada. Kupię sobie czekoladki, zjem jedną – resztę pochłania tego samego wieczoru. Wiesz, myślałam, iż przesadzasz. Ale on choćby z kubka na kuchence nalał sobie ostatni wrzątek, nie pytając.”

„Chce pani, żebym go zabrała z powrotem?” – zdziwiła się Agnieszka.

„Nie… po prostu… chyba chciałam się poskarżyć” – zachichotała teściowa.

„No to – powodzenia. Ja już skończyłam z tym pożeraczem wszystkiego. I wiesz… nareszcie oddycham pełną piersią.”

Idź do oryginalnego materiału