Tania linia lotnicza Ryanair od lat jest obiektem licznych zażaleń ze strony pasażerów. Zdaniem wielu praktyki przewoźnika pozostawiają wiele do życzenia, a największą uwagę skupia polityka bagażowa. Swego czasu sprawą zainteresował się choćby hiszpański odpowiednik UOKiK, obarczając linię karą w wysokości 108 mln euro, czyli około 470 mln złotych. W opinii ekspertów stosowane wobec klientów metody były "uwłaczające". Warto jednak zaznaczyć, iż przewoźnik wciąż mocno dba o swój interes, a w ostatnim czasie zmieniono choćby mierniki na jeszcze dokładniejsze. W efekcie wielu pasażerów musi mierzyć się z wysokimi dopłatami, choćby jeżeli poza wyznaczone pole wystają jedynie uchwytu lub koła. To jednak nie wszystko. Jeden z klientów irlandzkiej linii wypowiedział się na temat innego problemu. Mimo iż zapłacił za specjalne miejsce, ostatecznie nie mógł liczyć na taki "przywilej".
REKLAMA
Zobacz wideo Joanna Jabłczyńska zastanawia się, czy Ryanair postępuje zgodnie z prawem. "On rządzi się swoimi prawami"
Wykupił miejsce w samolocie Ryanaira, a dostał inne. "Zwyczajnie nas zbył"
Jak relacjonuje serwis Onet, jeden z pasażerów podróżował 8 marca tego roku linią Ryanair na trasie z Teneryfy do Berlina. Dopłacił za specjalne miejsce z większą przestrzenią na nogi, które kosztowało 127 złotych. Z informacji przekazanych przez czytelniczkę portalu wynika, iż było to konieczne, ponieważ mężczyzna "ma bardzo długie nogi". Przed samym wylotem doszło do zamieszania, w efekcie którego podmieniono samoloty i ostatecznie przydzielono mu miejsce w zupełnie innym standardzie. To oznacza, iż niepotrzebnie dopłacał za siedzenie XXL, ponieważ i tak odebrano mu ten komfort. W trakcie rozmowy z personelem dowiedział się, iż w tej sytuacji musi ubiegać się o zwrot kosztów od Ryanaira. Niestety tutaj także wystąpiły pewne komplikacje.
Ryanair zwyczajnie nas zbył, nie podając żadnego uzasadnienia i przerzucając odpowiedzialność na eSky
- poinformowała czytelniczka portalu.
Tanie linie lotnicze kontra odszkodowanie. "Nie zbiedniejemy z powodu tych 127 złotych"
Choć pasażer skorzystał z formularza reklamacyjnego linii lotniczej, jego wniosek od razu został odrzucony. Przewoźnik poinformował mężczyznę, iż w tym przypadku z problemem musi zgłosić się do pośrednika, który sprzedał mu bilet. Mimo iż wykonał to polecenie, pieniędzy i tak nie odzyskał. Firma wyjaśniła, iż Ryanair nie przewiduje zwrotu kosztów w przypadku tego typu zmian.
Nie zbiedniejemy z powodu tych 127 złotych, ale niezmiernie irytuje mnie naciąganie na koszty, co jest niedopuszczalne w przypadku niewykonania usługi, a co ma niestety przez cały czas miejsce
- nie kryła swojego rozczarowania mama mężczyzny. Dodała również, iż rozważają "złożenie skargi na Ryanaira", ponieważ nie chcą, by takie sprawy przez cały czas były ignorowane.
Zobacz też: Ryanair spełnił swoją obietnicę. Za 1 cm zapłaciła 360 zł. "Inne osoby też dopłacały"
Warto zaznaczyć, iż nie jest to jedyna kontrowersyjna sytuacja z udziałem irlandzkiego przewoźnika. W październiku ubiegłego roku w mediach pojawiła się informacja o pasażerach, którzy utknęli na pokładzie na kilkanaście godzin, a załoga nie zaoferowała im choćby darmowej wody. W efekcie przez 15 godzin kursowali między lotniskami bez swobodnego dostępu do napojów oraz jedzenia.
Pasażerom zapewniono przekąski i napoje na sprzedaż z baru pokładowego, pasażerowie nie byli uprawnieni do bezpłatnego jedzenia lub napojów na pokładzie, ani nie są uprawnieni do odszkodowania, ponieważ te opóźnienia i przekierowania były spowodowane burzą tropikalną, która była wyraźnie poza kontrolą Ryanaira
- wyjaśniała wówczas rzeczniczka przewoźnika, cytowana przez "Irish Times".
Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.