Wykopany dziadek: jak wnuk przywrócił babci chęć do życia

twojacena.pl 17 godzin temu

Wykopany dziadek: jak wnuczek przywrócił babci chęć do życia

Larysa i Paweł pojechali z synem Witkiem na wieś, odwiedzić matkę Larysy i zostawić chłopca u babci na wakacje. Po drodze zaopatrzyli się w jedzenie: kiełbasę, ulubiony torcik mamy – wszystko, co lubiła. Ale Teodora Deniskówna przywitała ich bez szczególnej radości. Na stole – tylko herbata bez poczęstunku. Mimo iż lodówkę napchali po brzegi, prawie niczego nie tknęła. Wyglądała na zmęczoną – od razu położyła się na kanapie.

Na zewnątrz kapało – śnieg topniał w słońcu. Wiosna. Larysa stała przy oknie i mrużyła oczy od jaskrawego światła. „Jak pięknie!” – pomyślała, wspominając ojca, który odszedł kilka lat temu. Zawsze witał wiosnę z radością: „No i przeżyliśmy zimę!” Jego żywiołowość, żarty, uściski… A mama – surowa, ale pełna życia, umiała się uśmiechać pomiędzy narzekaniem. Naprawdę się kochali. Teraz Teodora zdawała się gasnąć. Po śmierci męża – jakby się zgubiła.

Zadzwoniła siostra Halina. Głos miał poddenerwowany:
– Larysa, mamie jest bardzo źle. Mówi, iż zmęczyła się życiem. Nic jej nie cieszy – chce do ojca…

– Przyjedziemy z Pawłem w weekend, na pewno – obiecała Larysa. Ale serce ją ścisnęło. Może rzeczywiście zabrać matkę do siebie? Nie radzi sobie sama…

W domu też nie brakowało zmartwień. Starsza córka Danuta – z charakterem, kłóci się z ojcem, oznajmiła, iż jak tylko skończy 18 lat – wyprowadzi się. Ma dość „nacisków”. A młodszy Witek – non-stop wlepia oczy w telefon.

– Pojedziemy do matki i zabierzemy Witka. Niech odpocznie od ekranu – zaproponował Paweł.

Witek przewrócił oczami:
– A co ja tam będę robił?!

– Odpoczniesz! – ucina Danuta. – A my od ciebie też…

W weekend, z torbami pełnymi jedzenia, pojechali na wieś. Matka znów wyszła ich powitać, ale wyglądała blado. Paweł mrugnął do Larysy – „udaje”. Ale i tak wyglądała na wyczerpaną, od jedzenia się odwróciła, tylko herbatę. Gdy Larysa spytała, czy mogą zostawić Witka, Teodora machnęła ręką: „Zostawiaj”.

Witek, z nadąsaną miną, został. Babcia poszła do pokoju i… rozpłakała się. Potem przypomniała sobie, jak poznała swojego Szymona. Jak on, niezdarny i nieśmiały, nieśmiało podchodził. Jak ciotka ich swatała… Wszystko to było wiosną. I teraz – też wiosna. A jego nie ma…

Nagle – krzyk. Babcia zerwała się. Witek! Przytrzasnął palec. Stał, zły i żałosny.

– Dlaczego jesteś taki zły, Witku? Głodny, co? – łagodnie spytała.

– Od ich jedzenia boli mnie brzuch… Nie będę – burknął. – Lepiej ugotuj swoją mleczną zupę. No wiesz, tę słodką, z masłem…

Babci coś ścisnęło w piersi. Szymon też kochał tę zupę. Prosił o nią, gdy było mu smutno. I babcia, stękając, wstała.

– Tylko jedz ze mną, dobrze? Samotno mi – dodał Witek.

I tak zamieszkali we dwoje. Larysa dzwoniła każdego dnia. Najpierw babcia mówiła sucho. Potem zaczęła narzekać:

– Ani rusz nie nauczę go wycierać butów! Cały czas mówi, iż brzuch go boli. Więc go leczę: jak nie dam cukierka – od razu mu przechodzi. I brud do domu przestał wnosić. Mądrzeje!

Paweł się śmiał:
– No to dobrze! Ma teraz kogo besztać – życie wróciło!

Po tygodniu rodzice przyjechali po syna. A on – nie chce wracać! Babcia ledwo powstrzymuje łzy.

– Zupełny Szymon… I uparty, i czuły, i cwaniak!

– Nie płacz, babciu. Niedługo przyjadę – poważnie obiecał Witek.

– Czekam na ciebie, Witku. Mamy tyle roboty – i ogród, i bramę, i wszystko dookoła. Wszystko mi obiecałeś pomóc!

– Wszystko zrobię, babciu. Obiecuję!

Teodora uśmiechnęła się przez łzy.

– On będzie do mnie dzwonił, więc oddajcie mu telefon! – powiedziała stanowczo do rodziców.

– No, aleś ty to wymyślił, jak ich ze sobą zgrać! – już w domu zaśmiała się Larysa do męża.

– Klin klinem! Nasz Witek – każdego rozrusza. choćby mamę z kanapy ściągnął. A ona już szykowała się na tamten świat…

Teraz znów ma dla kogo żyć. W końcu Witek – żywy portret dziadka. A babcia umie wychowywać. Patrz, jaką żonę mi wychowała! – dodał Paweł.

I rozśmiali się. Życie, zdawało się, znów zaczęło się układać.

Idź do oryginalnego materiału