Słuchaj, muszę Ci coś opowiedzieć. Wiesz, wychowała mnie moja babcia. Jestem jej niesamowicie wdzięczny za wszystko, ale nie mogę powiedzieć, żeby jej miłość była taka zupełnie bezinteresowna, wiesz?
Jak miałem pięć lat, mój ojciec wielki bohater stwierdził, iż jednak nie chce mieć rodziny i zostawił nas dla jakiejś młodszej dziewczyny. Do tego wszystkiego mieszkaliśmy wtedy w jego mieszkaniu w Warszawie, więc zaraz po rozwodzie kazał nam z mamą szukać nowego kąta. No i zostaliśmy praktycznie na lodzie.
Skończyło się na tym, iż zamieszkaliśmy u babci, mamy mojej mamy, na jednym z blokowisk w Łodzi. Tata oczywiście kombinował, jak tylko się dało, żeby nie płacić na mnie alimentów i trzeba było sobie radzić. Babcia miała malutką emeryturę, mama praktycznie nie spała, bo chodziła na wszystkie możliwe zmiany w pracy, a ja co tu dużo mówić po szkole robiłem wszystko w domu, od zmywania po skakanie do sklepu po chleb za ostatnie złotówki.
Z czasem, jak trochę podrosłem, zacząłem czasami opuszczać szkołę, żeby dorobić na budowie albo rozwozić warzywa na targu, więc o nauce to choćby nie było mowy. Żal mi było mamy i babci, które klepały biedę, ale co miałem zrobić? Już sobie obiecałem, iż po ósmej klasie rzucę szkołę i zacznę gdzieś pracować na stałe. I wtedy odezwała się siostra babci, babcia Nina z Gdańska.
Babcia Nina nie miała własnych dzieci i bardzo chciała się mną zaopiekować, pomóc mi wyjść na ludzi, żeby chociaż jeden z nas miał lepiej. No i tak się umówiliśmy z mamą i babcią, iż pojadę do niej i spróbuję poukładać sobie życie od nowa.
U babci Niny naprawdę żyło się dużo lepiej. Miała emeryturę z marynarki, więc nie musiałem pracować dorywczo, mogłem skupić się na nauce. Nauczyła mnie gotować bigos, pierogi i choćby zszyć sobie spodnie. Skończyłem podstawówkę z paskiem, potem liceum i dostałem się na prawo na Uniwersytecie Gdańskim. Babcia Nina mówiła mi wciąż, iż jak tylko skończę studia, to wszystko, co ma mieszkanie, oszczędności zapisze mi w testamencie, bo jestem dla niej jak własne dziecko. Myślałem, iż mam niezłą przyszłość przed sobą.
I tu nagle, na trzecim roku poznałem Zuzę. O matko, jak ona mi zawróciła w głowie piękna, mądra, z takim ciepłym sercem, dokładnie taka dziewczyna, z jaką można konie kraść. Zakochałem się po uszy, ona we mnie też, od razu wiedziałem, iż chcę się z nią ożenić.
No i babcia Nina, jak się tylko o tym dowiedziała, zrobiła mi taką awanturę, iż hej! Uznała, iż Zuza tylko czeka na jej mieszkanie, a nie na mnie. Powiedziała wprost, iż jeżeli nie zostawię Zuzy, to ona nic mi nie zapisze i mam się pożegnać z dziedzictwem. O wszystkim powiedziałem Zuzie i wiesz, co ona zrobiła? Powiedziała, iż jeżeli mieszkanie jest takie ważne, to ona nie chce mnie do niczego ciągnąć, ale dodała, iż choćby jeżeli przyjdzie nam zamieszkać w kawalerce w starej kamienicy, to i tak ze mną pójdzie gdziekolwiek.
No i zaryzykowałem. Wybrałem Zuzę, wybrałem miłość. Babcia Nina odwróciła się ode mnie, nie miałem mieszkania, ale miałem kogoś, kto kocha mnie bez względu na wszystko.
Wiesz co? Ostatnio mieliśmy dziesiątą rocznicę ślubu. Mamy dwójkę dzieci, nasza miłość pozostało większa niż na początku i z każdym kolejnym rokiem wiem, iż podjąłem jedyną słuszną decyzję.












