Maria Nowak stała przy skrzynkach na listy, przebierając w rachunkach, gdy nagle pochwyciła ją sąsiadka.
— Mariu! Mariu! Popatrz tylko na te skarby! — Bożena Kowalska machała telefonem. — Oto nasz nowy domek letniskowy nad morzem! A tu auto syna – widziałaś takie drogie? A tu moja wnuczka gra na fortepianie, w szkole muzycznej!
— Tak, tak, bardzo ładne — kiwała głową Maria, wciąż przeglądając rachunki. — Muszę lecieć, Bożeno, przepraszam…
— Ależ gdzie się tak śpieszycie? Jesteśmy sąsiadkami tyle lat, a na pogawędkę brak czasu! — Bożena nie ustępowała. — Patrzcie, tu z mężem w Turcji, w zeszłym miesiącu. Hotel z pięcioma gwiazdkami, all inclusive! A wy kiedy ostatnio odpoczywaliście?
Maria westchnęła głęboko i spojrzała sąsiadce w oczy. W jej siwych źrenicach przemknęło zmęczenie.
— Nie odpoczywam, Bożeno. Nie mam kiedy.
— Jak to nie ma kiedy? — zdumiała się sąsiadka. — Dzieci dorosłe, wnuki macie, jesteście po sześćdziesiątce…
— Dzieci dorosłe, owszem — cicho potwierdziła Maria. — Tylko bardzo daleko mieszkają.
— No i co z tego? Mój syn też w Warszawie pracuje, ale ciągle się kontaktujemy, przyjeżdża co weekend! A zarobki ma – Jezu! — Bożena znów sięgnęła po telefon. — Patrzcie, podarował mi nowy kożuch, sobolowy!
Maria w milczeniu weszła na drugie piętro, zostawiając sąsiadkę z jej zdjęciami w dole.
W mieszkaniu powitała ją znajoma cisza. Dwa pokoje, które niegdyś były za małe dla czteroosobowej rodziny, teraz zdawały się puste. Na parapecie stały fiołki – jedyna żywa obecność w tym domu.
— Moje kwiatuszki — szepnęła Maria, podchodząc do nich. — Wy mnie przynajmniej nie opuściliście.
Włączyła telewizor, głównie dla dźwięku w tle. W wiadomościach mówili o podwyżce emerytur, o nowych świadczeniach socjalnych. Maria uśmiechnęła się gorzko – jej emerytury ledwo starczało na podstawowe potrzeby.
Zadzwonił telefon. Serce podskoczyło – może Adam? Albo Agnieszka?
— Maria Nowak? — nieznajomy głos. — Z administracji budynku. Ma pani zaległości w opłatach mieszkaniowych…
— Jakie zaległości? — zdziwiła się. — Zawsze płacę terminowo!
— System pokazuje nieopłacony rachunek z zeszłego miesiąca…
Maria długo tłumaczyła, iż płaciła, próbowała opisać kwity przez telefon, ale w słuchawce już brzęczało.
Wieczorem, gdy za oknem zapadł zmrok, siedziała w kuchni z kubkiem herbaty. Na stole leżały stare zdjęcia, jeszcze z kliszy. Oto Adam w pierwszej klasie, poważny, z ogromnym bukietem. Oto Agnieszka na maturze, piękna, roześmiana. Oto wszyscy razem w Ojcowskim Parku Narodowym, gdy mąż jeszcze żył…
— Gdzie teraz jesteście, kochani? — spytała zdjęcia. — Jak to się stało, iż zostałam sama?
Rano znów spotkała Bożenę Kowalską na podwórku. Ta niosła ogromne torby ze sklepu.
— Oj, Mario! — ucieszyła się sąsiadka. — Akurat chciałam opowiedzieć! Wczoraj dzwoniła wnuczka, dostała się na studia, na państwową uczelnię! Wyobrażacie? A syn obiecał jej nowego telefona w prezencie!
— Gratuluję — powiedziała Maria.
— A u pani jak? Wnuki? — spytała Bożena, choć widać było, iż pyta tylko z grzeczności.
— Nie mam wnuków — odparła cicho Maria.
— Jak to nie? — zdziwiła się sąsiadka. — A dzieci?
— Mam dzieci. Adam i Agnieszka. Tylko oni… bardzo zajęci. Adam pracuje w Niemczech, programista. Agnieszka w Stanach, tam wyszła za mąż…
— No to wspaniale! — zawołała Bożena. — Więc wszystko u pani cudownie! Dzieci świetnie urządzone, za granicą! Powinna pani być dumna!
— Jestem — zgodziła się Maria. — Dumna jestem.
— No właśnie! A pani taka przygnębiona chodzi. Pewnie pieniądze przysyłają? Pomagają?
— Przysyłają — skłamała Maria. — Oczywiście, iż pomagają.
Tymczasem Adam przesłał pieniądze ostatnio pół roku temu, na urodziny. Dwieście pięćdziesiąt złotych. Agnieszka nie przysyłała wcale – tam, w Ameryce, jak mówiła przez telefon, mają duże kredyty, kupili dom.
W domu Maria usiadła przy komputerze – starym, który Adam zostawił. Otworzyła komunikatora, spojrzała na kontakty. Adam był online, ale status: “Zajęty”. Agnieszki nie było w sieci od trzech tygodni.
Napisała do syna: “Adasieńku, jak się masz? Jak zdrowie? Tęsknię”.
Odpowiedź przyszła po dwóch godzinach: “Cześć mamo. Spoko. Dużo pracuję. Pisz na Snapie, już korzystam tylko z niego”.
Maria nie wiedziała, co to Snap. Próbowała odnaleźć tę aplikację, ale pogubiła się w ustawieniach i odpuściła.
Zadzwoniła do Agnieszki
Telefon leżał niemy na stole, a Helena patrzyła jak poranne słońce muska listki fiołków – to jedyne żywe istoty, które pozostały, by słuchać jej cichego westchnienia “Wszystko przy mnie”.