Świetna wiadomość
Krysia spieszyła się do domu. Miała doskonałą wiadomość dla męża – nie dobrą, ale wręcz świetną! Trzeba to uczcić. Po drodze wstąpiła do sklepu i kupiła butelkę wina. niedługo przyrządzi kolację, wypiją… – marzyła, idąc przez zatłoczone ulice Warszawy.
– Tadek, jestem! – zawołała, przekraczając próg maleńkiego mieszkania. Nie musiała krzyczeć – w tej klitce słychać było choćby trzask spadającej szpilki. Ale euforia rozpierała ją tak mocno, iż nie potrafiła się powstrzymać.
Tadeusz niechętnie podszedł do drzwi, jego twarz była pochmurna.
– Mam niesamowitą wiadomość! Zaraz zrobię kolację, usiądziemy i świętujemy. choćby wino kupiłam, patrz. – Krysia wyjęła butelkę z torby, zupełnie nie zauważając napięcia w spojrzeniu męża. – Odnieś to na kuchnię, a ja się przebiorę. – Minęła go szerokim krokiem, otworzyła szafę i przebrała się za jej drzwiami jak za parawanem. Włożyła krótki szlafrok, który tak lubił Tadek, poprawiła włosy i zamknęła szafę.
Mąż siedział przed wyłączonym telewizorem, patrząc przez ekran pustym wzrokiem. Krysia podeszła bliżej.
– Co się stało? Znowu źle z mamą? – zapytała ostrożnie.
Tadeusz milczał. Krysia usiadła obok, położyła dłoń na jego ręce.
– Cokolwiek by to było, damy radę. Dostałam właśnie… – Nie zdążyła dokończyć, bo Tadek gwałtownie odsunął rękę i zerwał się z kanapy. – Dobrze, powiesz mi później. Pójdę przygotować kolację.
Smażąc ziemniaki, Krysia dręczyła się niewiedzą. Ale pytać na siłę nie miało sensu. Radosny nastrój prysnął jak bańka mydlana. Głupi pomysł z tym winem. Ale skąd mogła wiedzieć…
Pobrali się półtora roku temu. On już wtedy pracował w dużej firmie budowlanej, a ona kończyła pisanie pracy magisterskiej. Żyli z jego pensji, więc wynajęli malutkie mieszkanko – na razie im wystarczało.
Część wypłaty Tadeusz wysyłał matce, która mieszkała w Łodzi i ciągle chorowała. Leki kosztowały fortunę. Gdy Krysia obroniła dyplom i dostała pracę, zaczęli choćby odkładać na własne mieszkanie, choć w tym tempie zebraliby je najwcześniej na emeryturze.
Marzyli nocami, iż kiedyś założą własną firmę. On projektowałby domy, a ona zajmowałaby się wystrojem wnętrz. Ale najpierw musieli zdobyć doświadczenie. Ludzie nie ufają przecież byle komu. Potrzebne były rekomendacje. Wtedy kupią duże mieszkanie, będą mieli dzieci…
Na razie jednak Krysia dostawała tylko nudne, drobne zlecenia, w których nie mogła pokazać ani talentu, ani smaku. Wykonywała je jednak sumiennie, choć płacili marne grosze. Wierzyła, iż wcześniej czy później ktoś ją doceni, powierzy jej prawdziwe wyzwanie, a wtedy… Wtedy będą mieli wszystko. Mieszkanie, które urządzi po swojemu, samochód, meble…
Właśnie dziś szef wezwał ją i oznajmił, iż chce jej powierzyć istotny projekt. Bogata klientka zamówiła remont apartamentu dla syna na ślub. Wesele za miesiąc. Krysia miała skupić się wyłącznie na tym, żeby zdążyć. Szybkość oznaczała dodatkową zapłatę.
Była pewna, iż sobie poradzi. W głowie roiło się od pomysłów – zrobi to tak, jakby urządzała własny dom. Od razu pojechała obejrzeć lokal. Przywitała ją elegancka dama, ubrana z najwyższą klasą. Czuć było od niej pieniądze. Klientka pokazała mieszkanie, przedstawiła swoje oczekiwania, zaznaczyła, by nie oszczędzać.
Umówiły się, iż Krysia przygotuje projekt, a Izabela von Bergen (bo tak się nazywała klientka) zatrudni ekipę remontową. jeżeli pomysł Krysi jej się spodoba, od razu zaczną pracę.
Dlatego tak się spieszyła, by podzielić się radosną nowiną z mężem. Ale butelka wina pozostała nietknięta. Krysia schowała ją do lodówki. Po kolacji, która minęła w ciszy, usiadła przy komputerze. Praca szła jej sprawnie, aż zapomniała o wszystkim, dopóki Tadeusz nie przysiadł się obok.
– Odłóż to. Muszę ci coś powiedzieć… – zaczął.
– Mów. – Krysia odwróciła się do niego.
– Zwolnili mnie z pracy – wykrztusił, unikając jej wzroku.
– Jak?! Dlaczego?! – krzyknęła przerażona.
– W firmie był chaos, a tu wpadł nowy, lukratywny kontrakt. Wszystko na raz, ciągle mnie poganiał. Szef groził, iż jak nie wyrobię się w terminie, to pożałuję. Więc… pomyliłem się w obliczeniach. Zorientowali się dopiero, kiedy zaczęli budowę. Chciałem to naprawić, ale mnie wyrzucili.
– Damy radę! Właśnie chciałam ci powiedzieć, iż dostałam…
– To nie wszystko – Tadeusz zerwał się z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po pokoju jak ranny niedźwiedź po klatce. – Muszę oddać pieniądze. W umowie jest klauzula…
– Ile? – spytała Krysia przyciszonym głosem.
– Dużo. Nie mamy takich oszczędności. Ale wezmę kredyt. Tylko… nie będę mógł już pomagać mamie.
– Jaki kredyt?! Przecież będą odsetki! Pożyczymy od znajomych…
– Nie bądź naiwna, Kryśka. Od kogo? Przyjaciele są, gdy masz pieniądze. Chcesz sprawdzić, kto cię naprawdę lubi? Poproś o pożyczkę. – Tadeusz mówił przez zaciśnięte zęby.
– Już prosiłeś? – domyśliła się. – Spróbujmy u moich przyjaciółek. Ja…
– Śmiało, spróbuj. Mnie się już nie udało. – Rzucił to i wyszedł do kuchni.
Krysia przeszła w myślach listę osób, które mogłyby pomóc. Wybrała numer do swojej dawnej szkolnej koleżanki, Ani. Ostatnio chwaliła się, iż wyszła za majętnego biznesmena, mieszkają w willi na Mokotowie i trzy razy do roku jeżdżą na ekskluzywne wakacje.
Ania odebrała niemal natychmiast.
– To Krysia Kowalska, no… Szymańska! – Usłyszała, iż Ania ją pamięta. – Aniu, potrzebuję pomocy. Możemy się spotkać?… Ach, nie ma cię w Warszawie… Więc powiem przez telefon. Potrzebuję pilnie pieniędzy… – Cisza. Krysia spojrzała na wyświetlacz – może połąKrysia wzięła głęboki oddech, odwróciła się od okna i spojrzała prosto w oczy Tadeuszowi, mówiąc cicho, ale stanowczo: „Jutro zaczynam nowe życie – bez ciebie.”