Wspaniała wiadomość

newsempire24.com 2 dni temu

Świetna wiadomość

Karolina spieszyła się do domu. Miała dla męża świetną nowinę—nie, nie świetną, tylko rewelacyjną! Trzeba to było uczcić. Po drodze wstąpiła do sklepu po butelkę wina. Zrobi kolację, napiją się… marzyła, idąc przez zatłoczone warszawskie ulice.

—Marcin, jestem! — krzyknęła, wchodząc do małego mieszkanka w starej kamienicy. Krzyczeć nie było potrzeby—w tej klitce każdy szmer słychać, choćby zgrzyt klucza w zamku. Ale euforia aż ją rozpierała, więc nie mogła się powstrzymać.

Marcin wyszedł jej na spotkanie z niechęcią w oczach.

—Mam taką nowinę! Zaraz zrobię kolację, usiądziemy i oblejemy. choćby wino kupiłam, patrz! — Karolina wyjęła z torby butelkę, nie zauważając napiętego spojrzenia męża. — Odnieś na kuchnię, a ja się przebiorę. — Minęła go, sięgnęła do szafy i przebrała się za jej uchyloną drzwiczką, jak za parawanem. Włożyła krótki szlafroczek, który Marcin lubił, poprawiła włosy i zamknęła szafę.

Marcin siedział przed telewizorem z wyciszonym dźwiękiem, patrząc przez ekran. Karolina podeszła do niego.

—Co się stało? Mamie znowu gorzej? — spytała ostrożnie.

Mąż milczał. Karolina usiadła obok, położyła dłoń na jego ręce.

—Cokolwiek by to było, damy radę. Dostałam… — Nie zdążyła dokończyć, Marcin odsunął rękę i gwałtownie wstał z kanapy. — No dobrze, powiesz później. Pójdę zrobić kolację.

Karolina smażyła ziemniaki i męczyła się niewiedzą. Znała Marcina—dopytywanie na nic się nie zdało. Radosny nastrój minął. Głupi pomysł z tym winem. Ale skąd mogła wiedzieć?

Pobrali się półtora roku temu. On już wtedy pracował w dużej firmie budowlanej, a Karolina kończyła pisanie pracy magisterskiej. Żyli z jego pensji, więc wynajęli maleńkie mieszkanko—na razie starczało.

Część zarobków Marcin wysyłał swojej mamie, która mieszkała w Krakowie i często chorowała—leki pochłaniały dużo pieniędzy. Gdy Karolina obroniła dyplom i dostała pracę, zaczęli choćby odkładać na własne mieszkanie, choć w tym tempie zebraliby na nie za kilkadziesiąt lat.

Marzyli nocami, iż kiedyś założą własną firmę. On projektowałby domy, ona zajmowałaby się wnętrzami. Ale najpierw potrzebowali doświadczenia. Klienci nie pchają się do nieznanych firm—potrzebne rekomendacje. Wtedy kupią większe mieszkanie, będą mieli dzieci…

Narazie Karolina dostawała tylko nudne, drobne projekty, w których nie mogła pokazać talentu. Robiła wszystko gwałtownie i precyzyjnie, choć płacili niewiele. Wierzyła, iż w końcu zauważą jej potencjał i powierzą coś poważniejszego. Wtedy będzie miała wszystko—piękne mieszkanie, które sama urządzi, samochód, meble…

Właśnie dziś szef wezwał ją i powiedział, iż powierza jej duży projekt—remont apartamentu dla syna bogatej klientki. Ślub za miesiąc. Karolina uwolni się od innych zleceń, żeby zdążyć. Za pośpiech—dodatkowa zapłata.

Była pewna, iż da radę. Pomysły same wirowały jej w głowie—zrobi to tak, jak dla siebie. Przed oczami już widziała tę przestrzeń—przytulne gniazdko dla młodych. Od razu pojechała zobaczyć lokal. Przywitała ją elegancka, drogo ubrana pani, od której biło luksusem. Klientka pokazała mieszkanie, wymieniła oczekiwania, kazała nie żałować pieniędzy.

Umówiły się, iż Karolina przygotuje szkice, a Izolda (tak miała na imię klientka) znajdzie ekipę remontową. jeżeli projekt się spodoba—od razu zaczną prace.

Karolina spieszyła się do domu, by podzielić się radosną nowiną. Ale wino zostało nietknięte. Schowała je do lodówki. Po cichej kolacji usiadła do komputera. Praca szła jak z płatka, aż zapomniała o całym świecie, dopóki Marcin nie usiadł obok.

—Odłóż to. Muszę ci coś powiedzieć… — zaczął.

—Mów. — Karolina odwróciła się do niego.

—Wyrzucili mnie z pracy — wykrztusił, nie patrząc na nią.

—Jak? Dlaczego? — krzyknęła przerażona.

—W firmie był chaos, a tu jeszcze wpadł nowy, lukratywny projekt. Wszystko na raz, ciągły pośpiech. Szef groził palcem—zrób szybciej, termin goni. W końcu popełniłem błąd w obliczeniach. Zauważyłem dopiero, gdy budowa ruszyła. Chciałem poprawić, ale mnie wyrzucili.

—Nic, damy radę. Chciałam ci powiedzieć, iż dostałam…

—To jeszcze nie wszystko — Marcin zerwał się z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po pokoju, jak zraniony niedźwiedź po klatce. — Muszę oddać firmie pieniądze. W umowie jest…

—Ile? — spytała Karolina ledwo słyszalnym głosem.

—Dużo. Tych pieniędzy nie mamy. Ale wezmę kredyt. Tylko iż mamie już nie pomogę.

—Jaki kredyt? Przecież będą odsetki! Może pożyczymy od znajomych…

—Nie pierdol, Karola. Od jakich znajomych? Znajomi są, gdy masz kasę. Chcesz poznać prawdziwych przyjaciół—pożycz od nich pieniądze — warknął Marcin.

—Już prosiłeś kogoś? — domyśliła się. — Ale ja mam koleżanki. Może…

—No jasne, spróbuj. A ja, jak się okazało, nie mam przyjaciół. — Marcin wyszedł do kuchni.

Karolina zaczęła kombinować, od kogo pożyczyć. Wyjęła telefon i wybrała numer dawnej szkolnej przyjaciółki—Anki. Ostatnio, gdy się widziały, Anka chwaliła się, iż wyszła za bogatego biznesmena, mieszka w willi na Mokotowie i trzy razy w roku jeździ na wakacje.

—To Karolina Kowalska… znaczy, Wiśniewska! — usłyszała pełen euforii głos Anki, iż ją pamięta. Karolina od razu przeszła do sedna. — Aniu, potrzebuję pomocy. Możemy się spotkać?… A, nie ma cię w mieście… To powiem przez telefon. Potrzebuję pieniędzy… — Karolina spojrzała na ekran, myśląc, iż połączenie się urwało, bo Anka milczała. Już chciała się rozłączyć, gdy przyjaciółka w końcu odezwała się:

—Przykro mi, ale nie pomogę. To mój mąż ma kasę, a nie ja. Daje mi na drobiazgi, a resztę inwestuje. choćby nieKarolina spojrzała w okno i nagle zrozumiała, iż całe to zamieszanie z mężem to była najlepsza rzecz, jaka ją spotkała, bo teraz wreszcie była wolna i gotowa na prawdziwą miłość, która nadejdzie wtedy, gdy najmniej się tego spodziewa.

Idź do oryginalnego materiału