Wspaniała Uczta: Rozkosze Polskiej Kuchni na Stole

newskey24.com 4 dni temu

Kolacja
Szymon Kowalski.

Po pięciu latach od rozwodu Szymon znowu odważył się na poważny związek. Z pozoru nic nie stoi na przeszkodzie miał mieszkanie na Mokotowie, stałą pracę w korporacji, był przystojny i uważał się za człowieka dobrą duszę. Jednak rzeczywistość okazała się o wiele bardziej kręta.

Zaczynał przyciągać kobiety, o czym nie trzeba było milczeć. Koleżanki z biura i samotne sąsiadki w bloku już od dawna przyglądały się mu z zainteresowaniem. Był postrzegany jako solidny, spokojny facet bez wulgarnych przyzwyczajeń złoto, nie mężczyzna. W dodatku miał sześcioletniego syna, z którym spędzał weekendy, a z byłą żoną utrzymywał przyjacielskie stosunki. Wszystko zdawało się świadczyć o jego atutach.

Spotykał się z kobietami, chodzili do teatru, kina, rozmawiali przy lampce wina. Gdy jednak rozmowa przechodziła na poważniejsze tematy, Szymon zamykał się w sobie, jakby unikał własnych lęków.

– Bez sensu, dziewczyny. Wczoraj powiedziałam mu, iż dobrze gotuję, zarabiam przyzwoicie i nie będę obciążeniem. On od razu wymyślił nagłe, pilne sprawy i uciekł do domu
– Ja próbowałam zaimponować wyglądem, mam mieszkanie, ale gdy poprosiłam, by wprowadził się do mnie, odleciał jak liść na wietrze

Młodszy kolega, podsłuchując ich rozmowę, wyśmiał je, mówiąc:

– Po co mu to wszystko? Mężczyzna sam już wie, iż lepiej sam, niż z kłopotami. Nie dzwoni, nie wściska się w kłótnie, idzie do baru, łowi ryby

Część prawdy w jego słowach była Szymon przez trzy lata po rozwodzie żył jakby w zawieszeniu, zastanawiając się, po co w wieku dwudziestu pięciu lat wchodzić w małżeństwo. Po rozwodzie wpadł w nocne bary, spotkania z przypadkowymi kobietami, wieczorne wypady do klubów. Po roku ten styl życia znudził go, a kilka nieprzyjemnych incydentów kradzież, bójka przy wejściu zmusiły go do ograniczenia przygód. Zaczynał umawiać się tylko z dobrze znanymi damami, nie chcąc niespodzianek.

Pewnego dnia jednak świadomość uderzyła go jak młotek: jego była żona, Bogna, po rozwodzie nie była taką już wroginią. Z początku gniewał się, iż po rozwodzie zaczęła się bardziej dbać o swój wygląd i w ciągu roku ponownie wyszła za mąż. Okazało się jednak, iż była po prostu człowiekiem, który chciał lepszego życia.

Szymon, mając czterdzieści lat, wciąż wyglądał przystojnie lekko siwiejące skronie dodawały mu uroku, a uśmiech skrywał smutek. Zrozumiał, iż żadna z kobiet, które spotkał, nie dotknęła jego serca.

Wtedy przyjaciel z pracy, nieświadomie, wspomniał o swojej siostrze:

– Wyobraź sobie, przyjechała z Warszawy, ma piękne auto, zmęczona wielkim miastem, chce zamieszkać w mniejszym miejscu. Szuka dobrego faceta, a może i męża.

Szymon w żartobliwym tonie opowiadał o swoich nieudanych poszukiwaniach żony, a przyjaciel podał mu numer telefonu siostry Eleny.

Elena nie odbierała od razu, odwoływała spotkania, a kiedy w końcu się umówiła, wybrała restaurację Szpinak. Nie rezerwuj stolika przy oknie, napisała, nie lubię patrzeć na ruch.

Szymon przybył piętnaście minut przed czasem, zamówił kawę i obserwował drzwi, przez które wchodziły pary w eleganckich strojach. Po pół godziny zamówił podwójny Cezar na wszelki wypadek. Czekał, patrząc w okno, aż w końcu zobaczył znikającą sylwetkę przechodzącą kobietę, jakby nie była częścią tej sceny.

W końcu pod jej stolikiem pojawiła się nieznajoma była mokra od deszczu, włosy przylepiały się do twarzy, a w oczach lśniła nieokreślona tajemnica. Szymon podniósł płaszcz i podał jej kawałek, a ona nieśmiało zdjąła kurtkę i położyła ją na jego ramieniu.

– Pani, proszę spróbować sałatki, a może wino? zapytał, a ona skinęła głową, prosząc o frytki.

Kelner podał jej talerz z Cezarem, który zniknął w jej ustach jakby nie jadła od trzech dni. Szymon patrzył, jak pusta talerz leży przed nią, i pomyślał: Miała rację, iż przygody są jak głodne wędrowcy.

Elena wyglądała nieco starszej niż trzydzieści, ale jej naturalny blask nie potrzebował makijażu. Włosy były proste i nie farbowane, a sylwetka pełna, niczymby nie znała diety. Siedziała cicho, wpatrując się w kelnera, jakby obawiała się, iż zamówienie nie dotrze. Gdy w końcu dostała ziemniaki, pożerała je z apetytem i po jedzeniu zadowolona oparła się w krześle.

– To naprawdę pyszne powiedziała z entuzjazmem. Dlatego ludzie pracują, by móc jeść takie dania. Nie potrzebuję drogich samochodów, tylko choć raz w tygodniu usiąść w restauracji.

Szymon, poczuwszy się trochę ważniejszy, odwrócił się i podniósł rękę w geście podziękowania. Elena podniosła wzrok, uśmiechnęła się i po chwili wstała.

– Dziękuję, panie Kowalski, naprawdę mnie to ucieszyło.

– Czy mogę zadzwonić jutro? zapytał niepewnie.

– Nie mam telefonu, ale westchnęła, a ona samodzielnie wyciągnęła kartkę z kieszeni i napisała: Czekam na ciebie jutro o siedemnastej, w tej samej restauracji. Szymon.

Elena przyjechała do Warszawy prawie przez przypadek, kuszona obietnicą lepszego życia, ale gwałtownie zderzyła się z rzeczywistością: wynajem za 2 000 zł, brak stałej pracy, kłótnie z mamą, która nalegała, by wyjechała do brata. Pracowała w szpitalu nocą, a w wolnych chwilach piekła ciasta. Po kilku miesiącach przyjaciółki rozeszły się, a ona została sama z rosnącymi rachunkami.

Zdesperowana, zaciągnęła się pożyczką, sprzedała telefon, a potem spędzała dnie w pustym pokoju, jedząc zupę z ryżem i herbatek z konfiturą. W pewnym momencie, po przejściu obok restauracji, zobaczyła kobietę z krzykliwymi białymi włosami i szpilkami, która odepchnęła drzwi i wykrzyknęła:

– Co za nędza!

Elena spojrzała przez okno i zobaczyła jednego mężczyznę, który machał ręką, jakby zapraszał ją do środka. Wydawało się, iż jej głód jest tak wielki, iż choćby niebo mogło się nad nią pożałować.

W końcu podeszła do niego, a on Szymon wyciągnął torbę z jedzeniem i odprowadził ją do schroniska. Nie podał numeru telefonu, nie zostawił listu, po prostu odszedł w deszczu.

Elena stała na przystanku, patrząc, jak odjeżdża, i poczuła ukłucie smutku. Zrozumiała, iż choć los mógłby ich połączyć, to jednak jej własna historia była pełna zakrętów. Wróciła do swojego małego pokoju, rozłożyła jedzenie i w szufladzie znalazła kartkę z małym napisem od Szymona:

Czekam na ciebie jutro na kolację, w tym samym miejscu, o 19:00. Szymon.

Idź do oryginalnego materiału