Wreszcie nadszedł czas

newskey24.com 5 godzin temu

Nareszcie

Wychodząc za mąż, Kinga choćby nie podejrzewała, iż jej nowo poślubiony mąż Marek ma zgubny nałóg. Nie byli razem długo Marek gwałtownie oświadczył się, a kiedy to robił, był lekko wstawiony:

Kinga, chodź, weźmiemy ślub powiedział, a oddech zdradzał woń alkoholu.

Marku, ty piłeś? I w takim stanie mi się oświadczasz? oburzyła się, choć nie za bardzo, bo przecież marzyła o małżeństwie. Większość koleżanek już miała mężów.

No bo To z radości. Nie odmówisz, co? śmiał się. No to jak, jaka twoja odpowiedź?

Dobrze, zgadzam się. Ale pod warunkiem, iż nie będziesz pił tak często. Tylko od święta.

No przecież! Od święta! A dziś właśnie święto oświadczyłem ci!

Młoda i naiwna Kinga nie zagłębiała się w problem. Nie wiedziała też, iż ojciec Marka pił całe życie. Może to właśnie wpłynęło na syna, zwłaszcza iż od czasu do czasu proponował mu herbatkę w towarzystwie kieliszka.

Barbara, matka Marka, wściekała się, gdy mąż nalewał synowi.

Sam się trujesz tą trucizną, a teraz jeszcze syna uczysz ale mąż tylko się śmiał.

Zamknij się, kobieto. Niech Marek się hartuje. Chłop jest, nie dziecko.

Po ślubie młodzi zamieszkali w kawalerce Kingi, którą dostała w spadku po babci. Na początku było w porządku. Marek pracował, czasem wracał z roboty z zapachem alkoholu, ale zawsze miał powód.

Wojtek postawił, urodził mu się syn, jak nie wypić? Bóg przykazał. tłumaczył, gdy Kinga pytała. Jurek urodziny obchodził, to okazja. Zawieźliśmy deski do działki Kowalskiemu, więc nas ugościł. Zawsze istotny powód. Jak odmówić?

Kinga urodziła syna, Kacpra. Marek pił dalej. Nie śpieszył się do domu, prawie nie podchodził do dziecka.

Dlaczego nie zajmujesz się swoim synem? To twoja krew! wyrzucała mu żona.

Sam mówiłaś, żebym na niego nie chuchał wódą odpowiadał.

Przestań pić! Ile można cię prosić? błagała Kinga.

Minęło osiem lat. Marek pił już praktycznie codziennie. Najpierw stracił jedną pracę, potem drugą. Teściowa Kingi martwiła się. Widziała, iż synowa to dobra kobieta, szanowała ją, a Kinga odwzajemniała to uczucie.

Kinga od lat walczy z nałogiem Marka, a on nie przestaje. Z roku na rok jest tylko gorzej zwierzała się starszej siostrze.

Wiem, Basiu. Szkoda mi Kingi, taka dobra żona i matka przytakiwała siostra.

Minęły kolejne dwa lata. Kacper chodził do trzeciej klasy. Kinga niemal sama utrzymywała rodzinę. Marek nie pracował, choć teściowa dawała pieniądze i kupowała wnukowi ubrania. Marek w niczym nie przypominał przystojnego chłopaka sprzed lat. Zapadnięte policzki, brak połowy zębów stracił je w bójkach i upadkach. Włosy przerzedzone. Ale najgorsze było to, iż nie czuł nic. Ani do żony, ani do syna. Absolutnie nic.

Kinga, rozwiedź się z tym Markiem i wyrzuć go. Jak można to tolerować? mówiła jej matka, radzili koledzy z pracy, sąsiedzi. Wszyscy widzieli, co się dzieje.

Ale Kinga żałowała tego nieudacznika. Miała miękkie serce żałowała choćby bezdomnych kotów i psów, a co dopiero męża. Martwił ją tylko Kacper. Syn widział ojca pijanego, nie szanował go. Żyli obok siebie obojętnie. Więc Kinga postanowiła trzeba się od Marka uwolnić.

Powiedziała o tym teściowej.

Barbaro, nie mam już sił. Rozwiodę się z Markiem.

Kochanie, może spróbujemy go jeszcze leczyć? matce żal było syna.

Ile razy już leczyliscie waszego męża? I co? Po jakimś czasie to samo. Nie chc Nie chcę, żeby Kacper poszedł w jego ślady, lepiej, żeby go nie widział więc wyrzucę Marka z mieszkania, niech idzie, gdzie chce.

Idź do oryginalnego materiału