Wódka leje się strumieniem, lodówka pusta jak po wojnie.

newsempire24.com 6 godzin temu

Wszyscy piją, piją, butelek pełno, a jedzenia wcale nie ma. W domu było pełno gości. Gości u nich bywało prawie zawsze.
Wszyscy piją, piją, butelek pełno, a jedzenia ani kęsa. Choć kawałek chleba by się znalazło ale na stole tylko puste puszki i niedopałki Leon raz jeszcze dokładnie przejrzał stół, ale niczego do jedzenia nie znalazł.
Dobrze, mamo, idę powiedział chłopiec i powoli zaczął wciągać podarte buty.
Wciąż miał nadzieję, iż mama go zatrzyma i powie:
Gdzie ty, synku, na głodnego, a na dworze zimno? Zostań w domu. Zaraz ugotuję zupę, wypędzę gości i posprzątam.
Zawsze czekał na jej ciepłe słowo, ale ona nie lubiła mówić ciepło. Jej słowa kłuły jak ciernie, od których chciało się zwinąć w kłębek i schować.
Tym razem postanowił odejść na zawsze. Leon miał sześć lat i czuł się już wystarczająco dorosły. Najpierw musiał zdobyć pieniądze i kupić bułkę, może choćby dwie Brzuch burczał i domagał się jedzenia.

Nie wiedział, jak zdobyć pieniądze, ale idąc koło kiosków, zauważył wystającą ze śniegu pustą butelkę. Przypomniał sobie, iż butelki można zwróć i wtedy będzie miał trochę grosza. Włożył butelkę do kieszeni, potem znalazł podarty worek przy przystanku. Przez pół dnia zbierał butelki.

W worku było już sporo, dzwoniły w poruszającym się rytmie. Leon wyobrażał sobie już, jak kupi miękką, pachnącą bułkę z makiem albo rodzynkami, a może choćby z marmoladą, ale pomyślał, iż ta z marmoladą może kosztować za dużo, i postanowił poszukać jeszcze.

Zbłądził na dworzec. Na peronie podmiejskich pociągów, gdzie mężczyźni pili alko przy oczekiwaniu, Leon postawił ciężki worek obok kiosku i pobiegł po świeżo pozostawioną butelkę. Gdy wracał, jakiś brudny, zły mężczyzna zabrał jego butelki. Leon poprosił o ich oddanie, ale tamten spojrzał na niego tak groźnie, iż chłopiec musiał się odwrócić i odejść.

Marzenie o bułce rozwiało się jak miraż.
Niełatwo zbierać butelki pomyślał Leon i znów błąkał się po zaśnieżonych ulicach.

Śnieg był mokry i lepki. Nogi chłopca marzły i drętwiały. Zupełnie się ściemniło. Nie wiadomo, jak trafił do klatki schodowej, ale przytulony do kaloryfera, zapadł w ciepły sen.

Gdy się obudził, myślał, iż wciąż śni, bo było ciepło, spokojnie i przytulnie, a zapach był cudowny, taki pyszny!

Do pokoju weszła kobieta. Była piękna i patrzyła na niego łagodnie.
No i co, chłopczyku spytała ogrzałeś się? Wyspałeś? Chodźmy na śniadanie. Szłam w nocy, a ty spałeś w klatce jak jakiś piesek. Zabrałam cię do siebie.
To teraz to mój dom? nie wierząc w swoje szczęście, spytał Leon.
jeżeli nie masz domu, to będzie odpowiedziała.

Potem wszystko było jak w bajce. Nieznana ciocia karmiła go, opiekowała się nim, kupowała nowe ubrania. Stopniowo Leon opowiedział jej wszystko o swoim życiu z mamą.

Dobra ciocia miała imię, które wydało mu się baśniowe Liana. W rzeczywistości było zwyczajne, ale Leon nie żył jeszcze długo i słyszał je po raz pierwszy. Uznał, iż tylko dobra wróżka może mieć tak piękne i niezwykłe imię.
A chciałbyś, żebym była twoją mamą? spytała pewnego dnia, przytulając go mocno, tak jak robią to prawdziwe, kochające matki.

On, oczywiście, chciał, ale

Szczęśliwe życie skończyło się nagle. Po tygodniu przyszła jego mama. Była niemal trzeźwa i krzyczała na kobietę, która go przygarnęła:
Nikt mi jeszcze nie odebrał praw rodzicielskich, a ja mam prawo do syna.

Gdy wyprowadzała Leona, z nieba spadły płatki śniegu, a on miał wrażenie, iż dom, w którym została dobra ciocia, przypomina bielutki zamek pokryty czarodziejskimi płatkami.

Później życie stało się bardzo ciężkie. Mama pięła. Leon uciekał z domu. Nocował na dworcach, zbierał butelki, kupował chleb. Nikogo nie poznał, niczego nie prosił.

Z czasem mamie rzeczywiście odebrano prawa rodzicielskie, a Leona umieszczono w domu dziecka.

Najsmutniejsze było to, iż nie mógł sobie przypomin

Idź do oryginalnego materiału